[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Rozumiesz teraz, dlaczego powiedziałem: W porządku"? Bigos powstał niedlatego, że się nie troszczyłeś, ale ponieważ troszczyłeś się za bardzo, a poza tym.ten cały bigos to nie twoja wina.- Westchnąłem i wyciągnąłem rękę na zgodę.- Ja też przepraszam.Najwyrazniej potrzebuję znacznie więcejpomocy.Francis uścisnął moją dłoń z wdzięcznością.- Problem w tym, że skoro logika do ciebie nie dociera, nie jestem pewien, jaką metodę teraz zastosować.Ciekawe,co zrobiłby stary? Pewnie oczyściłby ci umysł za pomocą jakiegoś ezoterycznego ćwiczenia, a potem oświadczyłby,że poddał cię egzorcyzmom.Fu, jakież to odrażające! - Wzdrygnął się.- Czujesz odrazę tylko dlatego, że definiujesz egzorcyzmy we współczesnych kategoriach, kojarząc je z czarami iznachorstwem.Jednak egzorcyzmy w ujęciu klasycznym mogły cieszyć się nie mniejszym szacunkiem niżpsychiatria.W końcu jakie dwa fakty z życia Chrystusa nie ulegają kwestii; chyba tylko głupiec by je zanegował?Był uzdrowicielem i egzorcystą w najlepszym znaczeniu obu tych określeń.- To prawda, ale.- Ojciec Darcy nie był Chrystusem, ale z pewnością nie był też znachorem.Jestem pewien, że w obecnej sytuacjizastosowałby tradycyjną metodę mistyczną, posługując się pradawnym symbolem walki sił światła z siłamiciemności.Zwróciłby się do Boga o pomoc, a potem spróbowałby wygnać demona nękającego moją duszę.Francis wzdrygnął się po raz drugi.- Chcesz powiedzieć, że by cię rozbroił i wystawił nagą psychikę na światło prawdy.Cóż za niebezpieczna zabawa!- W wydaniu znachora, owszem.Ale nie w wydaniu uzdolnionego egzorcysty, który w każdym momencie wiedokładnie, co robi.- Cóż, zgadzam się, że musisz zobaczyć ojca w świetle prawdy, ale jeśli oczekujesz, że ucieknę się doegzorcyzmów.- Nie, oczywiście, że nie możesz tego zrobić, ale nie dlatego, że nie jesteś w stanie mnie uzdrowić, ale ponieważ nieuzdrowiłbyś mnie za pomocą procesu, w który nie wierzysz.Francis zastanowił się nad moimi słowami, po czym powiedział ostrożnie:- To chyba kwestia sposobu, w jaki uzdrowiciel włącza światło.Ja410wciąż szukam po omacku włącznika, żeby zapalić światło ręką, ale stary zapaliłby je samą siłą woli.- Stary nigdy by nie twierdził, że cokolwiek włączył.- Tak, przepraszam, ta metafora była zbyt świecka.Oczywiście twierdziłby, że światło zawdzięczał łasce Boga, żenie było to zródło mocy, którą można dowolnie włączać i wyłączać.- Dokładnie.Postrzegałby światło jako cudowny dar, który w sposób nieunikniony wyzwala w psychice potężneobjawienie.- Tak jak światło w twoim widzeniu - powiedział Francis.- Tajemnicze światło z północy.- Zatrzymał sięniespokojnie, podniósł kamyk i puścił kaczkę po jeziorze.- To mi przypomina.- Wyprostował się.- Czy w roku1931 czytywałeś czasopismo Country Life"?- Cóż za niezwykłe pytanie! - krzyknąłem zaskoczony.- Dlaczego?- Twoja żona wspominała mi, że w tamtym roku ukazał się tam artykuł ó Starrington Magna, ze zdjęciami kaplicy odzewnątrz i od wewnątrz.Myślałem sobie, że może podczas nietypowych podróży z Ruydale do Londynu podczassprawy Whitby'ego znalazłeś w pociągu porzucony egzemplarz Country Life" i.- Mój drogi Francisie!-.i w ten sposób znalazłeś się, żeby tak rzec, na przedpremierowym pokazie swego widzenia.- Ty mnie przerażasz!- Oczywiście nie oskarżam cię o kłamstwo, najwyrazniej zapomniałeś, że czytałeś ten artykuł, a wspomnieniezachowało się wyłącznie w podświadomości, jednak wyjaśniałoby to wyjątkowy stopień jasnowidzenia, jakiosiągnąłeś.Jestem gotów przyznać - ciągnął szczodrobliwie Francis - że w przypadku każdej historii należyuwzględniać zbieg okoliczności; w tym przypadku byłoby nim twoje spotkanie z panną Barton-Woods, jak się wtedynazywała, w Allington, jednak co się tyczy widzenia.Postanowiłem zakończyć to smutne przedstawienie inteligentnego człowieka zmagającego się ze swą przyziemnąlogiką.- Twoim problemem Francis jest niepoprawny sceptycyzm - powiedziałem z sympatią.- Zachowam pełne godnościmilczenie, które, mam nadzieję, okaże się jeszcze skuteczniejsze niż pełne godności zaprzeczenia.- %7ładnemu uczciwemu medium nigdy nie zaszkodziła odrobina zdrowego sceptycyzmu! Jednak - ciągnął Francis, kumojej uldze znowu poważniejąc - uszanuję twoje pełne godności milczenie i zakończę tę niezbyt udaną rozmowęnakłaniając cię, żebyś nie tracił401wiary w przyszłość i zachował cierpliwość.Pomimo twojej niedawnej klęski i powtarzających się trudności wciążjestem przekonany, że światło z północy w końcu dla ciebie zaświeci.VIIFrancis odwiedził mnie po drodze do Londynu - powiedziała Anna następnego dnia, kiedy przyszedłem do szpitala.- Przyniósł mi tamte cudowne kwiaty z ogrodu w Starwater.Czy to nie miłe z jego strony? Rozmawialiśmy trochę odziecku, i oczywiście o tobie.Był bardzo interesujący.Powiedział, że muszę z tobą rozmawiać o najróżniejszychsprawach, bo w przeciwnym razie stale będziesz sobie wyobrażał, że myślę rzeczy, których w istocie nie myślę.- Obawiam się, że Francis jest niepoprawnie sceptyczny wobec moich uzdolnień parapsychicznych.- Och, nie, jestem pewna, że w nie wierzy, ale jest tak odświeżająco konkretny! Powiedział mi: Nie licz na to, że Jondokładnie odczyta twoje myśli, ponieważ na każdy autentyczny wgląd przypadają u niego dwa szalone domysły niemające żadnego związku z rzeczywistością."- Proporcje wyglądają zupełnie inaczej! Dobry Boże, co za obmowa.- Odpowiedziałam mu na to: To dobrze, bo nie chcę mieć męża--cudotwórcy.Wolę mieć za męża zwykłegoczłowieka, który czasem się myli i wpada w tarapaty, jak my wszyscy." Te słowa bardzo ucieszyły Francisa.Powiedział: Tak myślałem! Proszę nie zapomnieć mu o tym, powiedzieć." Oto więc ci mówię.^ - Co mówił o dziecku?- Powiedział, że nie powinnam bać się gniewu ani ci go okazywać; gniew stanowi część procesu żałoby, którą trzebaprzejść.Jednak powiedziałam mu, że już nie czuję gniewu; uporałam się z nim, ponieważ wierzę, że życiu Geraldamożna nadać sens, wplatając je w tkaninę naszego małżeństwa.Potem Francis powiedział coś bardzo dziwnego.Oświadczył, że mimo wszystko przydałoby ci się trochę gniewu; powiedział, że gdybym okazała ci gniew, mógłbygo uznać za część kary i dzięki temu uporać się z poczuciem winy.Odpowiedziałam: Przykro mi, ale nie mogę oka-zywać gniewu, który nie istnieje, a zresztą bez względu na to, co pan powie, i tak uważam, że byłoby lepiej, gdybymokazywała miłość zamiast gniewu." Wtedy Francis się roześmiał i powiedział, że jesteś szczęściarzem mając takążonę.To naprawdę uroczy człowiek.- Hm.- Miałem własne zdanie na temat uroku Francisa, ale412postanowiłem je zachować dla siebie.Anna należała do innej płci.Te istoty inaczej postrzegają mężczyzn.Byłem jednak wdzięczny Francisowi za to, że wydobył od Anny ważne fakty, których odkrycie mogłoby mi zabraćwiele czasu; w drodze powrotnej do Starwater układałem w myślach list z podziękowaniem.Tymczasem kiedydotarłem do opactwa, znalazłem równie ważny list, który przyszedł do mnie popołudniową pocztą: biskup wyrażał zcudowną prostotą swój smutek z faktu, że przeżyłem okres takiego niepokoju i żalu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]