[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- CIA ma zamiar podjąć pewne działania, żeby pomóc tymludziom.Ja także mam plan, na którego realizację chciałbymotrzymać pańską zgodę.Szef Agencji Informacyjnej nie zamierzał odpuścić.- Jak rozumiem, kwestia wykorzystania wojskamerykańskich została już mniej lub bardziej postanowiona.Oile jednak.- To wszystko, Earl - przerwał mu prezydent.- Możesz jużiść.W niezręcznej ciszy, jaka zapadła, dyrektor AgencjiInformacyjnej Stanów Zjednoczonych zebrał swoje papiery,zamknął neseser i opuścił pokój.3Lotnisko w KaminieKatanga, Demokratyczna Republika Konga22 sierpnia 1964Samolot Curtiss Commando linii Air Simba, wyczarte-rowanyprzez Ministerstwo Transportu Demokratycznej RepublikiKonga, ostro schodził do lądowania.Tuż przed lotniskiemwyrównał lot, ale zaraz znowu zanurkował i przed progiempasa, mniej więcej dwadzieścia stóp nad ziemią, ponowniewyrównał lot.Wreszcie pilot zmniejszył moc i maszyna zarazz piskiem kół oznajmiła światu, że znowu jest na ziemi.Karl-Heinz Wagner, ubrany w maskujący mundur, zgwiazdkami kapitana Arme Nationale Congolaise, siedział napodłodze kabiny, oparty plecami o tylną wręgę.Commandojeszcze kołował, tocząc się coraz wolniej po betonie, gdy Karl-Heinz podszedł do luku i otworzył go jednym energicznymszarpnięciem.Do kabiny wreszcie wpadło powietrze - ciepłe,bardzo wilgotne, ale przynajmniej świeże.Karl-Heinz stał przy drzwiach, głęboko oddychając.Curtiss Commando nie był wyposażony w fotelepasażerskie ani w urządzenia do wyrównywania ciśnienia wkabinie, ani w maski tlenowe.Samolot wystartował z małegolotniska niedaleko Johannesburga i w czasie lotu bardzo nimtrzęsło.Maszyna nie była w stanie wznieść się powyżej pułapuchmur burzowych, by uniknąć turbulencji, ale tylko kilkunastuspośród czterdziestu pasażerów zapadło na chorobę powietrznąw jej najgorszym wydaniu.W kabinie śmierdziało wymiocinami i fekaliami.Karl--Heinz także się obawiał, że zaraz zwymiotuje.Uważał jednak,że coś takiego nie przystoi oficerowi, nawet jeśli ten oficerdowodzi łachmytami najgorszego autoramentu.I trochę byłwkurzony, że Michael Hoare niemal natychmiast po starciezniknął w kabinie pilotów i zamknął za sobą drzwi.Kiedo Commando dotarł wreszcie na miejsce postoju, Karl-Heinz poczuł silną pokusę, żeby natychmiast wyskoczyć naziemię.Nie mógł jednak tego zrobić z dwóch powo-dów.Po pierwsze, było to niebezpieczne, bo podłoga kabinyznajdowała się zbyt wysoko nad ziemią, a po drugie, jakooficer najpierw musiał się zainteresować stanem swoichżołnierzy, dopiero potem mógł zadbać o siebie.Kapitan Wagner stanowczo nakazał sierżantowi, żebyzamocował w luku drabinkę.Gdy ten wykonał rozkaz, poleciłmu, żeby wyszedł z samolotu jako pierwszy, zebrał ludzi wcieniu skrzydła i kazał im czekać.Następnie z kamienną twarzą patrzył, jak wypełniane sąjego polecenia.Do samolotu podjechał jeep.Wagner zauważył, że jest tosamochód cywilny, jedynie pomalowany na oliwkowy kolor,żeby wyglądał jak wojskowy.Miał jednak wyściełanesiedzenia i opuszczane tylne drzwi.Zapewne był identycznejkonstrukcji jak jeepy wojskowe i prawdopodobnie miałwystarczająco mocną podłogę, by można było na niejzamontować karabin maszynowy kaliber.50.W kabinie pojawił się Hoare.Miał dystynkcje majora.Chociaż był podpułkownikiem, nie udało mu się kupić w RPAwłaściwych.Jednym z pierwszych oficjalnych rozkazówpodpułkownika Hoare było awansowanie Wagnera na stopieńkapitana.- Dobrze, że jesteś ze mną, Karl-Heinz - powiedziałHoare tego wieczoru, gdy sporządzili listę ludzi (znajdowało się na niej także nazwisko Wagnera), którzy mielipolecieć do Konga pierwszym samolotem.- Jesteś urodzonym żołnierzem.Teraz znowu się do niego zwrócił:- Nie pozwól, żeby się porozłazili po okolicy.Ja zobaczę,co się tu dzieje.- Tak jest, sir.Gdy Hoare odjeżdżał jeepem, zasalutował mu.Dopiero kiedy ostatni z najemników wysiadł z samolotu, napłytę lotniska zszedł także Wagner.Popatrzył po twarzach mężczyzn ustawionych podskrzydłem samolotu i zastanawiał się, który z nich w powietrzunarobił w spodnie.I co powinien teraz z tym problememzrobić.Zobaczył, że dwaj ludzie siedzą na ziemi i wsuwająnaboje do magazynków.Podszedł najpierw do nich.- Czy ktoś wam kazał to robić? - zapytał spokojnie.Popatrzyli na niego, zaskoczeni.Jeden z nich kręciłprzecząco głową.- Jestem oficerem - oświadczył Karl-Heinz.- Kiedy jaalbo jakikolwiek inny oficer zwraca się do was z pytaniem,macie odpowiadać: Tak, sir" albo Nie, sir", nie kręcić głową.Nie spodobało im się to.- Zadałem wam pytanie - ciągnął Karl-Heinz.- Czyktoś wam kazał ładować te magazynki?Z wyrazu ich twarzy wywnioskował, że z całąpewnościąnikt im niczego nie kazał i że zastanawiają się, jak rozwiązaćproblem, który tak wkurzył kapitana.Wagner miał im właśnie powiedzieć, żeby opróżnilimagazynki i nie napełniali ich dopóty, dopóki nie otrzymająwyraznego rozkazu, gdy za ich plecami pojawił się jeden zsierżantów.Przyłożył podeszwę buta do pleców jednego zsiedzących i mocno go pchnął.Mężczyzna - najemnik z RPA ochudej twarzy i popsutych zębach - padł na brzuch i uderzyłtwarzą o ziemię.- Wy żałosne, pierdolone gnojki - powiedział sierżanti położył stopę na plecach drugiego.- Macie wstać kiedyoficer do was mówi!Drugi najemnik odpełzł na czworakach, sierżant jednakdopadł go i solidnie kopnął w tyłek.Mężczyzna padł naziemię, ale zaraz się zerwał na równe nogi i stanął w pozycji,którą uznał za postawę zasadniczą.Drugi natychmiast uczynił to samo - stanął na baczność, wodległości mniej więcej dziesięciu stóp.Sierżant podszedł dopierwszego najemnika i szarpnięciem ustawił go obokdrugiego.Oparł ręce na biodrach, przybliżył twarz do twarzyjednego z mężczyzn i pryskając śliną, oznajmił z furią:- Każdy następny pieprzony nabój, jaki wsadzisz domagazynka bez rozkazu, ja wsadzę ci w dupę! - po czymodsunął się i zmierzył go nienawistnym wzrokiem.Karl-Heinz postanowił, że zamieni z sierżantem kilka słówna temat kopania żołnierzy, teraz jednak nie był to właściwyczas ani miejsce.- Sierżancie powiedział
[ Pobierz całość w formacie PDF ]