[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Dlaczego tak boisz się ujawnić? Przecież cesarz nie rozkaże cię zagotowaćtylko za to, że ratowałeś życie.Nie była to obraza majestatu.To znaczy.nie ażtak straszna.Promień milczał uparcie. A może wcale nie chodzi o księżniczkę, ale właśnie o dom? Czy było cośniedobrze u ciebie w domu?Iskra gwałtownie obrócił ku Mówcy rozgniewaną twarz. A co cię to obchodzi, szpiclu?! Pewnie, że niedobrze! U nikogo z nas niebyło cacy i ślicznie, bo inaczej nie bylibyśmy tu razem! A dlaczego ty pierwszynie zaczniesz się zwierzać? Z czego?  bąknął zmieszany Koniec. Z czegokolwiek  burknął Promień agresywnie. Może jestem ciekaw,dlaczego ty uciekłeś, skoro podobno miałeś taką cudowną rodzinę?! Ojciec godny ziemianin, matka  istne bóstwo poświęcenia, kochające rodzeństwo jak z bajki! I co mi powiesz? %7łe to wszystko prawda  rzekł Koniec sucho. Miałem dobry dom,kochającą rodzinę i to nie z ich powodu tu jestem. A z jakiego?Mówca potrząsnął głową. Nie mogę powiedzieć.Może kiedyś.Na razie jeszcze nie. To jakaś potworna tajemnica? Jeżeli o tym powiem, to komuś, do kogo będę miał bezgraniczne zaufanie.A ty, Promień, bez urazy, nie jesteś tym człowiekiem.Nadąsany Iskra myślał nad tym długo, podpierając twarz dłonią i patrząc napanoramę stolicy.Z tej odległości nie słychać było żadnych odgłosów kilkuty-sięcznego miasta, a ludzie rojący się u podnóża murów obronnych, w bramach i nadrogach wyłożonych kamieniami  wyglądali jak skupisko maleńkich, ciemnychowadów. Nie znoszę swoich rodziców.Chciałbym, żeby pomarli  powiedział chło-piec niespodzianie. Czy to nie jest potworne? Owszem.Dla nich  odrzekł Koniec, zaskoczony nie tyle treścią wypo-wiedzi, ile tym, że Promień w ogóle zdecydował się mówić. Ale właściwiedlaczego? Co oni ci zrobili? Książe mnie nienawidzi, bo jestem magiem.Gdyby miał więcej synów, topewnie by mnie kazał otruć jeszcze w dzieciństwie.162  Na Miłosierdzie.ale przecież jesteś.no.magiem.To nas wszyst-kich stawia jakby na całkiem innym poziomie.Mogłeś w każdej chwili odejść,zrezygnować z tytułu i po prostu żyć dla siebie, jak Słony.Czy może chodziłoo pieniądze? Poniekąd.Rozumiesz, jak się żyje w pewien ustalony sposób, to nawettrudno sobie wyobrazić, że mogłoby być inaczej.A Krąg.Oni mi niczego nieułatwiali.Chcieli mieć maga-arystokratę, bo to było korzystne dla polityki Ra-dy Starszych.Mogę się założyć, że te nieszczęsne zaręczyny z księżniczką byłyich pomysłem, podsuniętym cesarzowej.Młody Gwiazda Południa jest chorowityi nikt mu nie wróży długiego panowania, jeśli w ogóle doczeka koronacji.Star-sza księżniczka wyszła za mąż za głowę rodu Foel e, a młodsza przypaść miałamnie.Niby nic, ale Porfir Foel e ma już czterdziestkę na karku.Wiesz, do czegozmierzam?Koniec oblizał suche wargi. Gwiazda Południa za kilka lat może złożyć głowę na stosie, a Porfir jestniewiele młodszy od cesarza.Ty miałbyś duże szanse. Długo się nad tym zastanawiałem, Koniec.Bardzo długo.Starszym strasz-nie zależało na tym małżeństwie.Pchali mnie w to wszelkimi siłami.Słowem, niewolno mi było się sprzeciwić! A w końcu chodziło tylko o młodszą księżniczkę takie byle co do zagospodarowania.Kiedy ktoś zaczął na mnie słać cichorę-kich, najpierw spanikowałem i nie potrafiłem trzezwo myśleć, ale potem coś mizaczęło świtać.Ogniwo mógłby zemrzeć przedwcześnie, a jego syn szybko ponim.Porfir porządziłby sobie nader krótko, a wtedy przyszedłby czas na mnie. Czy ty nie masz gorączki?  spytał ostrożnie Koniec.Promień zaśmiał sięgorzko. Może, może.Ale sam pomyśl: to, co streściłem ci w jednym zdaniu, zo-stanie rozciągnięte na lat pięć albo osiem.Same legalne, nie zostawiające cieniawątpliwości choroby, na tyle ciężkie, by nawet Stworzyciel nie odratował pacjen-ta.Nagle wypadki podczas polowania.To da się urządzić.I za te marne parę latma się na tronie błękitnego maga  śliczną kukiełkę  wystarczy tylko ciągnąćza sznurek, a ona zrobi wszyściutko, co zechcesz.A że każdy wie, iż magowiepłodzą magów, ustanowi się przy okazji nową, nader korzystną dynastię, nawetgdyby trzeba było podmienić parę niemowląt.Jaka szkoda, że.to nie.wy-szło!Promień zaniósł się znów śmiechem, aż łzy mu w oczach stanęły. Komuś to się nie spodobało: ty i plany Kręgu  odezwał się Koniec.Porfirowi?Iskra wzruszył ramionami lekceważąco. Jemu, jakiemuś ministrowi, może nawet samemu cesarzowi, choć oficjalniebył  za.To mnie akurat nie obchodzi.Obchodzi mnie to, że miałem niecałe szes-naście lat i nie chciałem umierać w tym wieku! Ktoś usiłował mnie zadzgać, otruć,163 zastrzelić, udusić i znów otruć  może nie w tej akurat kolejności.A mój kocha-jący ojciec.!  chłopak wręcz wypluł ostatnie słowa, jakby były czymś obrzy-dliwym .nie chciał dać mi ochrony, chociaż błagałem go o to!! Miałem sięnie mazgaić i być mężczyzną! Nie wrócę do domu, Koniec.Nie wrócę, nawetgdyby tam na mnie czekała góra diamentów!Po wygłoszeniu tej tyrady Promień rzucił się na brzuch, wsparł podbródeksplecionymi rękami i zaczął kopać ziemię czubkiem buta.Z całej jego postaciemanowało głębokie rozgoryczenie.Przygnębiony Koniec odwrócił wzrok.Cóżjeszcze można było tu powiedzieć? Nic dziwnego, że Iskra był trudny.W pewnym momencie uwagę młodego Mówcy przyciągnęło zbiegowisko,które tymczasem utworzyło się w połowie drogi między główną bramą a ich punk-tem widokowym.Akurat tam stała wielka, podwójna szubienica oraz kilka klatekdo karania słońcem i brakiem wody.W jednej kulił się jakiś niewyrazny, ciem-ny kształt, pozostałe były puste.To zgromadzenie oznaczało z pewnością, że zachwilę odbędzie się kazń.Koniec zrobił daszek z dłoni, osłaniając oczy przedblaskiem, lecz z tej odległości nie dało się dostrzec szczegółów.Znacznie więcejmógł dowiedzieć się, korzystając z talentu.W mgnieniu oka odszukał człowiekastojącego w najkorzystniejszym miejscu, z doskonałym widokiem na podest ska-zańców.Odbierał przez filtr umysłu ciekawskiego widza przebieg makabrycznegospektaklu.Lżejsze kary wykonywano na ziemi, więc wykorzystanie podwyższe-nia świadczyło o tym, że widowisko zakończy się śmiercią winnego.Nadeszlistrażnicy, wlokąc między sobą więznia, oraz kat z dwoma uczniami  wszyscyw zwyczajowych maskach, zasłaniających połowę twarzy.Na drewnianych osło-nach wymalowane były czerwone szalki  symbole prawa w kolorze śmierci.Koniec zmienił kilka razy swoich łączników, z żadnym nie wiążąc się na dłużej.Prześlizgnął się powierzchownie po jazniach kata, jego pomocników i skazańca(odrzucił go chaotyczny kipisz zwierzęcego lęku przed unicestwieniem), po czymwrócił do pierwszego obserwatora.Wysłuchał za jego pośrednictwem aktu oskar-żenia  szablonowego, smętnego w wymowie opisu zabójstwa oraz banalnegorabunku.Skazaniec był oszołomiony i bezwolny jak krowa przeznaczona na rzez.Toczył tylko wokoło szeroko otwartymi, bezmyślnymi oczami, jakby niezupeł-nie do niego docierało, co właściwie się dzieje.Nie zareagował nawet wtedy, gdyzmuszono go, by usiadł i przywiązano za ramiona do pionowej belki.Założonomu na szyję podwójną pętlę.Dwa końce długiego sznura podjęli obaj pomocni-cy, po czym na dany znak mocno szarpnęli.Egzekucja była nieudana  Koniecocenił to jednoznacznie.Któryś z siepaczy musiał spóznić się z szarpnięciem liny,więc zamiast złamać kark przestępcy  dusili go po trochu [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ines.xlx.pl