[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Nie pozwolę, abyś zle traktował Vivien na moim przyjęciu -mówiła dalej lady Stokeford.- Zale\y mi na tym, \ebyś spędzałz nią teraz więcej czasu.Przekonasz się, jaka to dobra, niewinna7dziewczyna.Cholernie niewinna, chciał powiedzieć, zmilczał jednak.Pomyś-lał o zgrabnych ruchach jej bioder, zuchwałym spojrzeniu, ponęt-nym biuście.Znał tylko jeden sposób zbli\enia do tego typu kobiet.NIEBEZPIECZNA GRAI chętnie go wykorzysta.Popatrzył uwa\nie na babkę.Nie było sensu przekonywać jejznowu.Mimo swojego delikatnego wyglądu, lady Stokeford po-siadała \elazną wolę.Jeśli chciała mieć dowód złego prowadzeniaVivien Thorne, to on chętnie go jej dostarczy.Tego wieczoru, przy kolacji, Vivien zaczęła wprowadzać w- Dobrze - powiedział.- Będę przebywał w jej towarzystwie.\ycie swój plan oczarowania lorda Stokeforda.Była zdumiona, \eMarkiza uśmiechnęła się łagodnie.jej wysiłki tak szybko zostały uwieńczone powodzeniem.-' Dziękuję ci, mój chłopcze.Mimo wszystko Londyn nie ma naKiedy uśmiechnęła się do niego przy wejściu do jadalni, po-ciebie złego wpływu.zdrowił ją bez cienia złości, zwracał się do niej jak do damy,Uśmiechnął się do niej, ale w tym uśmiechu brak było serdeczno-której nale\y się szacunek.Podziwiał jej \ółtą suknię, chocia\ści.Babka nie wiedziała, \e on nie tylko zaprzyjazni się z Vivien.spojrzenie, jakim obrzucił jej biust, nie było wzrokiem d\entelmena.U\yje całego swojego uroku, aby poczuła się z nim bezpieczna.Odpowiadała na jego komplementy z wystudiowanym wdzię-A potem ją uwiedzie.kiem.Niech się cieszy, \e ma nad nią przewagę.Nie wie, \e samznajdzie się w jej mocy.Vivien nie mogła uwierzyć, \e mę\czyzna siedzący u szczytudługiego, rozjaśnionego świecznikami stołu jeszcze dzisiejszegoranka obrzucał ją obelgami w bibliotece w Stokeford Abbey.Terazzachowywał się czarująco, \artował z Ró\yczkami i opowiadałlondyńskie ploteczki.Nawet lady Stokeford wstała z łó\ka, abywziąć udział w kolacji.Vivien była zadowolona, \e zdrowiemarkizy uległo nagłej poprawie.Od czasu do czasu obrzucał Vivien spojrzeniem swoich przenik-liwych, niebieskich oczu, jakby chciał sprawdzić, czy przysłuchujesię rozmowie.A ona chętnie się przysłuchiwała.Bawił je opowieś-81BARBARA DA WSON SMITHCYGANKAciami z eleganckiego świata, które były tak obrazowe, \e Vivien- Wygląda na to, panno Thorne, \e zostaliśmy porzuceni.I tomogła sobie dokładnie wyobrazić modnisie, które potrafiły spędzaćcelowo.długie godziny, dobierając kapelusze, bale, na których tańczonoVivien z trudem przełknęła ślinę.Janus był pró\ny i głupi, łatwodo rana, a nawet zebrania towarzyskie, na których rozwijano zbyło odczytać jego zamiary.A Michael Kenyon był tajemniczy.całunu egipską mumię.Z jego opowieści wyłaniał się obraz elityBył zimnym, bezdusznym mę\czyzną i nawet kiedy starał się byćtowarzyskiej Londynu - lekkomyślnej, frywolnej i tak bardzo obcej.serdeczny, czuła, \e coś się pod tym kryje.Czy on rzeczywiścieNiestety, lady Stokeford wstała wkrótce od stołu.Markiz zerwałnadal rozpacza po stracie \ony?się równie\ i podbiegł do niej.Ale to nie ma znaczenia.Ró\yczki chciały, aby wypróbowała- Przemęczyłaś się.Mówiłem, \ebyś nie schodziła na kolację -na nim swój urok, a przecie\ on jest mę\czyzną jak ka\dy inny.powiedział, chcąc ją wziąć pod rękę.Vivien wygięła usta w zmysłowym uśmiechu, który specjalnie- Ju\ ci mówiłam, \e dobrze się czuję.Przespałam się trochęćwiczyła przed lustrem, i podeszła do niego.po twojej wizycie.- Babka odsunęła jego rękę niecierpliwym- Pana babka byłaby bardzo zadowolona, gdybyśmy mogligestem.- Nie musisz się tak trząść nade mną.zostać przyjaciółmi.Szybko podeszły do nich obie Ró\yczki.- Czy mo\e istnieć przyjazń pomiędzy kobietą a mę\czyzną?- Ja i 01ivia zajmiemy się Lucy - powiedziała lady Enid,- Jeśli mę\czyzna uwa\a się za pana stworzenia, to nie.patrząc na Vivien niewinnym wzrokiem.- Wy, młodzi, nie musicie- Touche - Michael roześmiał się.- Chodzmy się przejść posię tym kłopotać.Starsze panie ju\ was dość wynudziły.oran\erii.- To nieprawda - zaprotestowała Vivien.- Lubię wasze towa-Nie czekał na jej zgodę.Ujął ją władczym gestem za ramię irzystwo.wyprowadził na słabo oświetlony korytarz.Chocia\ dra\niła ją ta- Tak czy inaczej, my wszystkie idziemy do sypialni Lucy -bezceremonialność, dotyk jego dłoni wyzwolił w niej dreszczpowiedziała gładko lady Faversham, biorąc lady Stokeford podemocji.Był teraz w dobrym nastroju i wydawał się szczerze niąramię.Ale dla was wieczór jeszcze się nie zakończył.Lordziezainteresowany.Jednak Vivien nie do końca mu wierzyła.DlaczegoStokeford, musi pan nadal zabawiać Vivien swoimi nowinkami.tak nagle zmienił do niej stosunek?- Zwietny pomysł - przyznała lady Stokeford.- Michaelu,- Dzisiejszego ranka nie ukrywał pan niechęci do mnie -jestem pewna, \e będziesz miał du\o do powiedzenia naszejzaczęła.- Co zmieniło pana nastawienie?drogiej Vivien.- Okazywanie sobie wrogich uczuć nie ma sensu.Moja babka jRó\yczki wyraziły swoją aprobatę skinieniem głowy i całaest zdecydowana zatrzymać panią u siebie i ja muszę zastosowaćtrójka opuściła jadalnię, rzucając znaczące spojrzenia na Vivien isię do jej \yczenia.Michaela.- Mo\e to uderzenie wbiło panu trochę rozumu do głowy.Kiedy zostali sami, Vivien ogarnął lekki niepokój.W migotliwym- Mo\e - skrzywił się z lekka.świetle świec jego twarz miała złowieszczy wyraz.Ale był nie-Fakt, \e pokonała go kobieta, sprawiał mu widoczną przykrość.słychanie przystojny w swoim eleganckim ubraniu, granatowymVivien postanowiła trzymać swój złośliwy język na wodzy i schle-\akiecie, szarych spodniach, z białym krawatem pod szyją
[ Pobierz całość w formacie PDF ]