[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.PrzypomniaÅ‚em sobie DeborÄ™, leżącÄ… pod moskitierÄ… na drugim łóżkuw moim pokoju w Cichén-Itzâ.Debora półśpiÄ…ca, jak myÅ›laÅ‚em,mruczÄ…ca coÅ› pod nosem.Ptaki na drodze czekajÄ…ce na swoichkochanków.Joanna d'Arc koronowaÅ‚a go w 1462 roku.Kogo koronowaÅ‚a?Mojego wuja.MusiaÅ‚o mu być bardzo przyjemnie.I byÅ‚o.Nowa Joanna d'Arc.Ale nie mów nikomu o tym.Nigdy.Tosekret!Vera spoglÄ…daÅ‚a na mnie wyczekujÄ…co. Co siÄ™ dzieje? MyÅ›lisz o czymÅ› konkretnym? Może i myÅ›lÄ™, ale to szaleÅ„stwo.CoÅ›, co mówiÅ‚a, kiedy byÅ‚empewien, że już zasypia.MruczaÅ‚a pod nosem, ale to byÅ‚ beÅ‚kot.PrzytoczyÅ‚em caÅ‚Ä… naszÄ… tamtÄ… rozmowÄ™.Vera miaÅ‚a bardzoniewyraznÄ… minÄ™. Nowa Joanna d'Arc koronowaÅ‚a wuja? Co to ma znaczyć? Tobzdura.Ale mnie ogarnęło dziwne podniecenie. Kogo koronowaÅ‚a Joanna d'Arc? spytaÅ‚em. Co ja mogÄ™ wiedzieć o Joannie d'Arc?Ale ja wiedziaÅ‚em. KoronowaÅ‚a delfina Francji.A koronowaÅ‚a go w Orleanie.N o w a Joanna d'Arc.W Nowym Orleanie jest ulica Delfina.Moje podniecenie udzieliÅ‚o siÄ™ i jej. Co ty mówisz? Ale. 1462.Nie pamiÄ™tam już, kiedy Joanna d'Arc go koronowaÅ‚a, alena pewno nie wtedy, to byÅ‚o gdzieÅ› w trzynastym wieku. Nie mównikomu.To sekret.Tak powiedziaÅ‚a.Może to wÅ‚aÅ›nie o to chodzi.Może chciaÅ‚a mi powiedzieć, dokÄ…d jedzie, do wuja, pana Branda,Nowy Orlean, ulica Delfina 1462. Ale dlaczego te rebusy? Jeżeli chce ci powiedzieć, to mówi ijuż.Po co ta kombinacja z JoannÄ… d'Arc?ZdawaÅ‚o mi siÄ™, że wiem, dlaczego. Może wcale nie chciaÅ‚a dawać mi nic do zrozumienia.WtedyDebora wiedziaÅ‚a, iż znajduje siÄ™ w wielkim niebezpieczeÅ„stwie.Może kiedy tak leżaÅ‚a, przed zaÅ›niÄ™ciem przyszÅ‚o jej do gÅ‚owy, żebyÅ‚by to dobry pomysÅ‚ zgromadzić gdzieÅ›, to znaczy we mnie, tedane, w przypadku, gdyby nie udaÅ‚o siÄ™ caÅ‚e przedsiÄ™wziÄ™cie. Ale czemu mówiÅ‚a takimi zagadkami? powtórzyÅ‚a Vera. Dlatego, że tym sposobem, gdyby mnie nie potrzebowaÅ‚a, nicwÅ‚aÅ›ciwie nie zostaÅ‚o powiedziane, nic nie zostaÅ‚o zdradzone.Alegdyby jednak okazaÅ‚o siÄ™, że rzeczywiÅ›cie mnie potrzebuje, to zchwilÄ… gdyby daÅ‚a mi ten kryminaÅ‚ek, a ja bym go starannie przejrzaÅ‚,caÅ‚a historia z JoannÄ… d'Arc byÅ‚aby dla mnie jasna. I to by tÅ‚umaczyÅ‚o też fakt, że im szalenie zależy na tym, aby ciÄ™porwać? I dlatego teraz uciekajÄ… przed tobÄ…, jeżeli przychodzisz zbroniÄ…? Nie z tchórzostwa.ChcÄ… ciÄ™ mieć żywego.BojÄ… siÄ™, żestrzelajÄ…c, mogÄ… ciÄ™ niechcÄ…cy zabić. Chyba tak. Zdobyli książkÄ™, ale bez tej informacji książka nie ma wartoÅ›ci.Nie znajÄ… adresu.Nie wiedzÄ…, dokÄ…d Debora jechaÅ‚a?RosÅ‚o we mnie przeÅ›wiadczenie, że znalezliÅ›my siÄ™ na wÅ‚aÅ›ciwymtropie.W ten sposób caÅ‚e postÄ™powanie Debory nabieraÅ‚o sensu.JakaÅ›bardzo doniosÅ‚a sprawa byÅ‚a tutaj stawkÄ….ZrozumiaÅ‚em to już wchwili, kiedy Halliday zaczÄ…Å‚ zatruwać mi życie.Debora, miotana zjednej strony zrozumiaÅ‚Ä… koniecznoÅ›ciÄ… zachowania tajemnicy inieufania nikomu, a z drugiej Å›wiadomoÅ›ciÄ… grożącego jej samejniebezpieczeÅ„stwa, uczyniÅ‚a jedynÄ… rzecz, jakÄ… mogÅ‚a zrobić.PowiedziaÅ‚a jedynej osobie, jakÄ… miaÅ‚a pod rÄ™kÄ… coÅ› takiego, co niemiaÅ‚oby sensu, gdyby nie zdecydowaÅ‚a siÄ™ pózniej przekazać iksiążki.Jednym sÅ‚owem, uzbrajaÅ‚a mnie, jeżeli można takpowiedzieć, na wypadek koniecznoÅ›ci.I konieczność taka nadeszÅ‚a.I gdybym byÅ‚ domyÅ›lniejszy i sprytniejszy i dokÅ‚adnie sobieobejrzaÅ‚ NiewÅ‚aÅ›ciwÄ… zbrodniÄ™ , zamiast pożyczać jÄ… Lenie,speÅ‚niÅ‚bym pokÅ‚adane we mnie nadzieje.A Lena by nie zginęła.ByliÅ›my już w mieÅ›cie.Vera dodaÅ‚a gazu.PrzyszÅ‚a mi do gÅ‚owynowa myÅ›l.Czy istniaÅ‚a jeszcze jakaÅ› szansa zrobienia czegoÅ›, czegoDebora chciaÅ‚aby ode mnie, a co mogÅ‚oby przynajmniej pokrzyżowaćplany Hallidaya.Nowy Orlean znajdowaÅ‚ siÄ™ na trasie mojej drogi dodomu.Gdybym siÄ™ tam zatrzymaÅ‚ na parÄ™ godzin, mógÅ‚bymodwiedzić pana Branda.Nie mógÅ‚bym co prawda nic mu powiedzieć,ani nic przekazać, ale mógÅ‚bym go przynajmniej ostrzec iopowiedzieć, co siÄ™ staÅ‚o z jego siostrzenicÄ….Postanowienie to byÅ‚ojuż caÅ‚kiem konkretne. Vero oznajmiÅ‚em jutro pojadÄ™ do Nowego Orleanu.Przyjęła to oÅ›wiadczenie caÅ‚kiem spokojnie, jakby spodziewaÅ‚a siÄ™takiej decyzji. A ja pojadÄ™ z tobÄ… także.- Ty? Zaczęłam, to i skoÅ„czÄ™. Ależ Vero.Oczy jej zabÅ‚ysÅ‚y. Zawsze to sÅ‚yszÄ™: ależ Vero! Nie chcesz ze mnÄ… miÅ‚oÅ›ci, o tymwiem.Ty kochasz tylko tÄ™.tÄ™ kobietÄ™ w Nowym Jorku.Ale co tymyÅ›lisz? %7Å‚e ja jestem kobiecy pies? PogÅ‚askać po gÅ‚owie, a potem daćmu kopniaka w zadek? Zaczęłam, to i skoÅ„czÄ™.OtworzyÅ‚em usta, żeby coÅ› powiedzieć, ale mi nie pozwoliÅ‚a. Jeżeli powiesz jeszcze raz: Ależ Vero! , zacznÄ™ krzyczeć.Tutaj, w Meksyku, grozi niebezpieczeÅ„stwo także i mnie.DziÄ™ki tobiestrzelali do mnie.Chcesz mnie tutaj zostawić, żebym umarÅ‚aprzeszyta kulami, jak ta biedna pani Snood? Piff! Paff!Nie sprzeczaÅ‚em siÄ™ już dÅ‚użej, gdyż w gÅ‚Ä™bi serca chciaÅ‚em, żebyze mnÄ… pojechaÅ‚a.Kiedy już bÄ™dÄ™ w Nowym Jorku, prawdopodobnienigdy już jej nie zobaczÄ™.MyÅ›l ta coraz mniej mi siÄ™ podobaÅ‚a.A takprzynajmniej czeka mnie jeszcze jutrzejszy dzieÅ„ z niÄ…. Ale co bÄ™dzie z twojÄ… wizÄ…? ZdoÅ‚asz dostać jÄ… tak szybko? JakoMeksykanka. Kto mówi, że jestem MeksykankÄ…? Przez męża tak, byÅ‚am, i towszystko. No wiÄ™c w takim razie jako RosjankÄ…, UkrainkÄ…, czy kim ty wkoÅ„cu jesteÅ›.RozeÅ›miaÅ‚a siÄ™ zabawnym, gardÅ‚owym Å›miechem: Ja mampaszport.Nie ma potrzeby żadnych wiz.Ja jestem AmerykankÄ…. AmerykankÄ…?OdwróciÅ‚a siÄ™ ku mnie, sÅ‚odko uÅ›miechniÄ™ta. Ależ tak.Jestem urodzona w Queens.A ty myÅ›laÅ‚eÅ›, że co? Niewszystkie dobre tancerki sÄ… Rosjankami!Przez chwilÄ™ przyglÄ…daÅ‚em siÄ™ jej, oniemiaÅ‚y.Ta kozacka czapka,ten urok Szecherezady, ten akcent.No i caÅ‚y ten czar.PowinienemsiÄ™ domyÅ›lić, że to jeszcze nie wszystko.I nagle pokochaÅ‚em jÄ… za to.A ona ciÄ…gle siÄ™ jeszcze uÅ›miechaÅ‚a.A potem w morderczy sposóbnaÅ›ladujÄ…c akcent brooklyÅ„ski, zaczęła nucić pod nosem:East side, west side,All around the town.XVII SkÄ…d u ciebie ten importowany akcent? spytaÅ‚em. Importowany akcent? Mój sposób mówienia jest autentyczny. NaprawdÄ™? Moja matka także jest tancerkÄ….Kiedy siÄ™ urodziÅ‚am, ona byÅ‚aw Nowym Jorku.Kiedy miaÅ‚am cztery lata, pojechaÅ‚yÅ›my do BuenosAires. SpojrzaÅ‚a na mnie powÄ…tpiewajÄ…co. Nie podoba ci siÄ™ mójakcent? Jest przerażajÄ…cy! Ja siÄ™ staram powiedziaÅ‚a pokornie. CaÅ‚y czas siÄ™ staram,żeby byÅ‚ lepszy.Ale to ciężkie, kiedy przez caÅ‚y czas rozmawiam zHiszpanami.DojechaliÅ›my tymczasem do centrum miasta.MinÄ™liÅ›my wesoÅ‚emiasteczko, obwieszone kolorowymi lampionami.PrzeczytaÅ‚emnapis na rogu: Calle Merida.ByliÅ›my prawie w domu.ZdoÅ‚aÅ‚em jako tako opanować oburzenie, chociaż Lena SnoodciÄ…gle jeszcze zajmowaÅ‚a moje myÅ›li i pewnie na zawsze w nichpozostanie.Ale zamiar wyprawy do Nowego Orleanu bardzo mnieuspokajaÅ‚.Może tam znajdÄ™ rozwiÄ…zanie caÅ‚ej tej afery.Ale ciÄ…glejeszcze nie skoÅ„czyÅ‚em z Meksykiem
[ Pobierz całość w formacie PDF ]