[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Czasami robiÅ‚ za dużo, czasami nie dość, lecz nigdy nie czuÅ‚ siÄ™swobodnie, zwykÅ‚e spojrzenie, jakie napotykaÅ‚, sprawiaÅ‚o, że czuÅ‚ wstydz powodu swojego dobrego urodzenia.MieszkaÅ‚ w piÄ™knym mieszkaniui jemu oraz jego rodzicom niczego nie brakowaÅ‚o.ByÅ‚ niczym gÄ…bkawchÅ‚aniajÄ…ca emocje, nawet podczas krótkiego spotkania z drugÄ… osobÄ…przyjmowaÅ‚ na siebie jej smutki i radoÅ›ci.Choć pozwoliÅ‚o mu to dość191szybko poznać caÅ‚Ä… paletÄ™ uczuć, to jednak owa zdolność nie chroniÅ‚a goprzed chÅ‚ostÄ…, jakÄ… zadawaÅ‚a mu caÅ‚a nÄ™dza Å›wiata, co zwiÄ™kszaÅ‚o tylkojego zÅ‚e samopoczucie zwiÄ…zane z wÅ‚asnÄ… egzystencjÄ….Z wiekiem zdaÅ‚ sobie sprawÄ™, iż tylko dwa wyjÅ›cia pozwoliÅ‚yby muczuć siÄ™ mniej winnym: albo stÅ‚umienie emocji, nabranie dystansu, alboposÅ‚użenie siÄ™ nimi jako motorem życia codziennego.WybraÅ‚ to drugie.Zdolność do emocjonalnego utożsamiania siÄ™ z innymi, która otwo-rzyÅ‚a przed nim drogÄ™ do pisarstwa, pozwalaÅ‚a mu wcielać siÄ™ w każde-go: w nauczycielkÄ™, wÄ™glarza, na zmianÄ™ w arystokratÄ™ rojalistÄ™ i inte-lektualistÄ™ o anarchistycznych poglÄ…dach; zapuszczaÅ‚ siÄ™ daleko i nicze-go sobie nie odmawiaÅ‚.Zamiast zaszyć siÄ™ gdzieÅ› i uciszyć nieopanowa-nÄ… empatiÄ™, wykorzystywaÅ‚ jÄ… w peÅ‚ni, mnożyÅ‚ doÅ›wiadczenia i wypeÅ‚-niaÅ‚ umysÅ‚ kontrastami.Po wielu wszakże latach pisania uÅ›wiadomiÅ‚sobie jedno: pisanie byÅ‚o tylko kolejnym sposobem ukrycia siÄ™.Za za-sÅ‚onÄ… słów czuÅ‚ siÄ™ spokojny, mniej bezbronny; dziÄ™ki nim potrafiÅ‚usprawiedliwić swojÄ… wrażliwość, odcinajÄ…c siÄ™ od niej równoczeÅ›nie,by mniej cierpieć.Ostatecznie współodczuwanie staÅ‚o siÄ™ dla niegoswego rodzaju narzÄ™dziem pracy, instrumentem, który przestaÅ‚ stopnio-wo wywierać na niego wpÅ‚yw i którym posÅ‚ugiwaÅ‚ siÄ™ wyÅ‚Ä…cznie po to,by karmić wÅ‚asne pisarstwo.DoszedÅ‚ do tego niepostrzeżenie.ByÅ‚a to pewna caÅ‚ość, niekoÅ„czÄ…casiÄ™ seria powtórzeÅ„ jego codziennoÅ›ci pisarza: siadanie za biurkiem,branie do rÄ™ki pióra, chÅ‚odne analizowanie tego, co zamieszkiwaÅ‚o jegoumysÅ‚, by uczynić z tego jak najlepszÄ… opowieść, ale także codziennoÅ›cimężczyzny: życie rodzinne, żona, do której siÄ™ przyzwyczaiÅ‚, odruchywyrobione z czasem, by odciąć siÄ™ od uciążliwych rozdzwiÄ™ków, córka,której miÅ‚ość dawaÅ‚a tyle, ile zabieraÅ‚a.192Ucieczka przed wÅ‚asnym życiem staÅ‚a siÄ™ sposobem na to, by po-nownie pozwolić sobie na odczuwanie emocji.Dać im wolność, gdyżsam również byÅ‚ wolny.Wolny od wszystkiego, od wszelkich decyzji iczynów.Uczucie rozpaczy Perottiego nie sprawiÅ‚o mu w gruncie rzeczy przy-kroÅ›ci, uspokoiÅ‚o go raczej co do siebie.Zapewne nie zdoÅ‚a ocalić Å›wiata, może jednak zawsze próbować gozrozumieć.- Niewiele mi pan o sobie opowiadaÅ‚, Martial - rzekÅ‚ nagle.-ChciaÅ‚bym pana lepiej poznać.- Mnie? No cóż.mnie poznać? Dlaczego?- Ot tak, dla przyjemnoÅ›ci, żeby wiedzieć, jaki pan jest.Na obliczu niskiego inspektora pojawiÅ‚a siÄ™ ulga.- Ach, uspokoiÅ‚ mnie pan! Przez chwilÄ™ sÄ…dziÅ‚em, że mnie pan po-dejrzewa.- Profesja wpÄ™dza pana w paranojÄ™, Martial! Moja zaÅ› rozbudzaciekawość, chodzmy dalej, a opowie mi pan o sobie.Martial poczuÅ‚ siÄ™ niepewnie, sÅ‚yszÄ…c te sÅ‚owa, a jeszcze bardziej namyÅ›l, że ma o sobie opowiadać.NajmÅ‚odszy z szeÅ›ciorga rodzeÅ„stwa,pochodziÅ‚ z rodziny zamieszkujÄ…cej budynki w Levallois-Perret poÅ‚ożo-ne na obrzeżach rozlegÅ‚ych nieużytków zaludnionych przez nÄ™dzarzykoczujÄ…cych w chatach z desek.OdczuwaÅ‚ bezgraniczny szacunek dlaswojej matki oddanej dzieciom i mężowi - którego Guy zaczÄ…Å‚ podej-rzewać o gwaÅ‚towność, sÄ…dzÄ…c po peÅ‚nych zakÅ‚opotania przerwach wopowieÅ›ci Martiala.Jego ojciec, zatrudniony w przedsiÄ™biorstwie gazo-wym, zmarÅ‚, gdy Martial miaÅ‚ dwanaÅ›cie lat, i wydarzenie to najwyraz-niej nieszczególnie siÄ™ na synu odbiÅ‚o.Część z jego braci i sióstr opuÅ›ci-Å‚a już dom, Martial wziÄ…Å‚ wiÄ™c sprawy w swoje rÄ™ce i zajÄ…Å‚ siÄ™ bliskimi.Pasjonat mechaniki, pracowaÅ‚ z poczÄ…tku w warsztatach Kolei Zachod-nich, na obrzeżach siedemnastego okrÄ™gu, zanim matka nie zmusiÅ‚a go193do powrotu do szkolnej Å‚awki.Jej zawdziÄ™czaÅ‚, że wstÄ…piÅ‚ do policji ipokonywaÅ‚ kolejne szczeble w hierarchii, by ostatecznie zostać miano-wanym inspektorem w wieku zaledwie trzydziestu lat.SÅ‚yszÄ…c w gÅ‚osie Martiala dumÄ™, Guy zastanawiaÅ‚ siÄ™, czy wÅ‚aÅ›nieprzez gwaÅ‚towność ojca nie obraÅ‚ tej wÅ‚aÅ›nie Å›cieżki kariery, nie zapra-gnÄ…Å‚ zapewniać ludziom pewnej równowagi poprzez chronienie ich tak,jak niegdyÅ› chciaÅ‚ chronić matkÄ™ i rodzeÅ„stwo przed maltretujÄ…cym ichojcem.Zanim uÅ›wiadomili sobie, że idÄ… już bardzo dÅ‚ugo, dotarli na wznie-sienia dominujÄ…ce nad SekwanÄ…, w cieÅ„ wysokich wież paÅ‚acu Troca-déro.Kolosalna czarna budowla przypominaÅ‚a zarazem nowoczesnÄ…katedrÄ™ z olbrzymimi ciemnymi oknami, licznymi wieżyczkami i Å‚ukamioraz byÅ‚a jakby hoÅ‚dem zÅ‚ożonym architekturze mauretaÅ„skiej, a to zasprawÄ… dwóch prostokÄ…tnych dzwonnic z belwederami zwieÅ„czonymikopuÅ‚ami.- Chodzmy! - ponagliÅ‚ go nagle Perotti, co nieco zdziwiÅ‚o Guya.Inspektor zaciÄ…gnÄ…Å‚ pisarza w stronÄ™ rzÄ™du kas u stóp paÅ‚acu, zapÅ‚aciÅ‚dwa franki za dwa bilety wstÄ™pu i obaj zagÅ‚Ä™bili siÄ™ w dudniÄ…ce echemkorytarze.Perotti zdawaÅ‚ siÄ™ poruszać tutaj, jak gdyby to byÅ‚o jego miej-sce pracy, torowaÅ‚ sobie sprawnie drogÄ™ przez tÅ‚um posuwajÄ…cy siÄ™powoli miÄ™dzy rzezbami i obrazami.WskazaÅ‚ palcem na miedzianedrzwi windy i pchnÄ…Å‚ Guya w stronÄ™ wÄ…skich schodów.- Windy sÄ… nieczynne nocÄ… - wyjaÅ›niÅ‚ - a gdyby siÄ™ uruchomiÅ‚y,narobiÅ‚yby tyle haÅ‚asu, że strażnicy od razu by to zauważyli.- Ale czy w koÅ„cu mi pan powie, co pana naszÅ‚o?Perotti zatrzymaÅ‚ siÄ™ u stóp schodów.- Miejsce zbrodni, Guy! To tutaj znaleziono AnnÄ™ Zebowitz.Tamna górze!194Do Guya nagle przestaÅ‚ docierać szmer tÅ‚umu, splendor i ogrommiejsca straciÅ‚ blask niczym wyÅ‚Ä…czone nagle Å›wiatÅ‚o.Nie czuÅ‚ już po-dziwu.Tu zginęła kobieta.A każda mijana osoba mogÅ‚a być mordercÄ….- Wejdzmy na górÄ™ - zarzÄ…dziÅ‚ Perotti.W poÅ‚owie drogi Guy musiaÅ‚ siÄ™ zatrzymać, poobijane żebra utrud-niaÅ‚y mu oddychanie.MiaÅ‚ dość.- Nogi.odmawiajÄ… mi posÅ‚uszeÅ„stwa! - wydyszaÅ‚.- Niech pan sobie wyobrazi, że ktoÅ› pokonuje tÄ™ trasÄ™ z.rannÄ…kobietÄ… na rÄ™kach! Rozumie pan teraz lepiej.mojÄ… teoriÄ™ o kilku mor-dercach?Guy przytaknÄ…Å‚, krzywiÄ…c siÄ™ i usiÅ‚ujÄ…c zÅ‚apać oddech.- Chyba że.zabito.jÄ….na górze!- A ta caÅ‚a krew na schodach?- Pozostawiona przez zabójcÄ™.mógÅ‚ być niÄ… caÅ‚y.przesiÄ…kniÄ™ty.Na szczycie byÅ‚o.dużo krwi?- Rozpruto jej brzuch i podciÄ™to gardÅ‚o.może pan sobie wyobra-zić.- Zlady na Å›cianach?- Niewiele.Guy skrzywiÅ‚ siÄ™.PodjÄ™li wspinaczkÄ™ i w koÅ„cu zlani potem znalezlisiÄ™ na szczycie północnej wieży.Kilka dam w piÄ™knych toaletach, trzy-majÄ…cych zamkniÄ™te parasolki, w towarzystwie tyluż panów z laskami wdÅ‚oniach, wyszÅ‚o wÅ‚aÅ›nie z windy, by podziwiać widoki.MiÄ™dzy dwiema kolumnami podtrzymujÄ…cymi kamiennÄ… dzwonnicÄ™czuÅ‚o siÄ™ lekki zbawienny powiew.- To tutaj - rzekÅ‚ Perotti, wskazujÄ…c zakÄ…tek przy murowanej kon-strukcji w pobliżu windy- Nie oglÄ…daÅ‚em zdjęć wtedy w archiwum, mógÅ‚by mi pan opisaćpoÅ‚ożenie ciaÅ‚a?- Tak, leżaÅ‚a tutaj.z rozÅ‚ożonymi ramionami i.- Å›ciszyÅ‚ gÅ‚os.-Nie miaÅ‚a już brzucha.Zamiast niego olbrzymiÄ… dziurÄ™, a jelita195rozciÄ…gniÄ™te na ziemi, zwiniÄ™te tak, jakby ktoÅ› testowaÅ‚ ich elastycz-ność! I wszÄ™dzie krew! Istny koszmar!- Czyli żadnych rozprysków krwi, powiada pan?- Nie rzuciÅ‚o mi siÄ™ to w oczy No, może trochÄ™, skoro pan o tymwspomina, chyba byÅ‚y jakieÅ› Å›lady tutaj, na Å›cianie.Ale bardzo maÅ‚o
[ Pobierz całość w formacie PDF ]