[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Od czasu do czasu muszę zrobić coś przyzwoitego z bogatym playboyem o niezłych koneksjach towarzyskich -powiedziała.- Myślałem, że mnie lubisz - zauważył sensownie głos.- Och, żig! - wrzasnęła Sonia na maszynę.- David LaSalle, biedny bogaty chłopczyk.Rżniesz się dobrze! Czegochcesz? Medalu?Zabawne w tym było to, że przychodzili prosić o więcej.Wyglądało na to, że istnieje nieograniczona liczba masochi-stów gotowych się do niej zgłaszać.W zeszłym tygodniu,leżąc obok niej w łóżku, David słuchał wzmocnionych przez automat wydzwaniających do niej mężczyzn,niektórych sławnych, szydząc z nich razem z Sonią.Wierzył, że wpuszczała go do swego świata, pochlebiało mu, żeznalazł się po drugiej stronie tej męki.Nie przyszło mu do głowy, że go wrabiała! Teraz mógł sobie wyobrazić, żeSonia robi to samo w towarzystwie innego faceta! David się rozłączył.Zadzwoni znowu - na tym polegał Nowy Jork.Sonia stała się mistrzynią w tej grze nagłej nieosiągalności.Na Manhattanie stanowiło to eliksir miłości.Rozczesała włosy, nachylając się, by opadły jej na twarz i mogła je rozdmuchać suszarką.Myślała o ojcu i o tym, żewysyłała mu zdjęcia z pierwszych sesji, żeby zobaczył, jak pięknie mogła wyglądać.W końcu przyszła od niegolakoniczna kartka, w której prosił, żeby zaprzestała przysyłania fotosów.Nadal go kochała, ponieważ był to jejobowiązek.Jak można przestać kogoś kochać, jeśli nikt inny na świecie nie darzył go miłością? Och, tato - myślała.- Mógłbyś pokonać raka! Mogłabym cię wyciągnąć z każdej choroby, gdybyś uwierzył w moją miłość!Znowu zadzwonił telefon: David.- Przepraszam za to, co mówiłem.Soniu, teraz chcę zostawić prawdziwą wiadomość.Może naprawdę nie ma cię wdomu, bo gdzieś zaharowujesz się śmierć, mój piękny tyłeczku.Chciałem ci tylko powiedzieć, że kiedy zostawiamdla ciebie wiadomość, to mi staje.Zadzwoń do mnie, kiedy wrócisz, kochanie.Spotkajmy się albo po prostu mówmysobie świństwa, dobra? Kocham cię.Zapadła cisza, a Sonia spojrzała na aparat.Czerwone światełko świadczyło, że David jeszcze się nie rozłączył.Nagleznowu zaczął błagać:- Podnieś, kochanie.Wiem, że tam jesteś.Bądz miła!- Na miłość boską!Cisnęła w elektroniczną sekretarkę lusterkiem, które rozprysło się na kawałki na czarnym plastiku, zasypując nocnystolik odłamkami szkła.Sprzątaczka pozbiera.Stanęła przed otwartą szafą, całkowicie zapominając o Davidzie.Raymusi na mnie spojrzeć i wiedzieć! Musi to być całkowicie pod-Zwiadomy sygnał.Ty - zmysłowy czarny piosenkarz soul; ja - zmysłowa modelka nowojorska.Popatrzą na siebie ibędzie to jak wyładowanie elektryczne! Sięgnęła po liliową sukienkę: jej oczy będą lśniły jak różowofiołkowereflektory! Gładkie pończochy, które wydłużą nogi.Migoczące maleńkie pantofelki od Manolo Blahnika za pięćsetdolarów.Dobrze obuta.To wyrażenie zawsze wywoływało uśmiech Soni.Jak jakaś podfruwajka! Boże! Przesunęładłonią po włosach.Czuła się jak egzaltowana nastolatka wybierająca się na koncert swego idola.Nikt by w to nieuwierzył! Ale co z tego, że się ma Nowy Jork u stóp, jeśli czasem nie robi się z tego użytku? Usiadła na łóżku, żebywygładzić pończochy, po czym wsunęła stopy w drogie pantofle.O ósmej Sonia siedziała przy przejściu w pierwszym rzędzie audytorium Madison Square Garden, wyciągając przedsiebie zabójcze nogi.Miejsce obok było puste, ponieważ to także wykupiła.Leżała tam czerwona róża o długiejłodydze.Wybrała ją przed przyjazdem taksówką na koncert.Aodyga tkwiła w małej fiolce z wodą, a kwiat chroniłaprzezroczysta folia.Sonia wstanie i rzuci mu różę, a jeśli odległość okaże się zbyt duża, rzuci mu ją pod nogi.Wyglądała jak strona wyrwana z Vogue", paznokcie i biżuteria lśniły doskonale, włosy ściągnięte mocno do tyłu,ukazywały wspaniałą twarz.Przyciemniane okulary, które włożyła, by chronić się przed spojrzeniami sąsiadów,sprawiały, że przyglądali jej się jeszcze usilniej.Zauważyła, że domyślali się, że ona musi być kimś sławnym
[ Pobierz całość w formacie PDF ]