[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Kiedy dam sygnał, będziesz wiedział, że czas się tu zjawić.W Kensington złapałem autobus numer 14 i wróciłem do miasta: nie tak szybko jaktaksówką, ale taniej.Teraz, kiedy umówiłem się na obiad u Claridge'a, musiałem liczyć każdygrosz.Włączywszy do sprawy Caldessę, miałem poczucie, że dokonałem pewnych postępów.Być może fałszywe, ale kiedy nasze własne koła buksują w trawie, dobrze wiedzieć, że innijednak się poruszają.Z tego powodu zadzwoniłem do Nicky'ego i spytałem o trzechmuszkieterów, Tlallika, Keta i Jetaniula.- Mam jeszcze parę trafień - odparł.- Jedno na Jetaniula i jeszcze jedno na Tlallika.yródła są cholernie stare, tak jak to Grazimira.I znów, to tylko listy imion z paru wczesnychgrimoirów: tłumaczenie tłumaczeń tłumaczeń, tak bardzo oderwane od oryginalnegokontekstu, że nie ma nawet sensu go sprawdzać.Nic nie wskazuje na to, kim są, czy czym są,ani co robią.Sądząc jednak po towarzystwie, w swoim czasie byli ważnymi graczami.Dlatego zastanawiam się, czemu żaden z nich nie pokazał się więcej na scenie po trzynastymwieku.- %7ładen nie zmienił imienia?- Jeszcze nie wiem.Ale powiem ci coś: Juliet mogłaby spytać brata.- Słucham?- Pochodzi z rodu Bafometa, prawda? Siostrą jest Bafometa i najmłodszą z rodu", itak dalej.Jego imię także pojawia się w jednym z owych spisów, więc może obracali się zTlallikiem w tych samych kręgach?- Nie sądzę, by zbyt często dzwoniła do domu - odpowiedziałem.To odruchowaodpowiedz, datująca się z czasów, gdy Juliet próbowała pozostać czysta.Po jej ostatnimwystępie może jednak powinienem ją zmienić.- Zapytać nie wadzi - upierał się Nicky.- Wciąż się tym zajmuję, ale myślę, że to strataczasu.Wszyscy ci goście już dawno pozamykali sklepiki.- Czy demony przechodzą na emeryturę, Nicky?- O to też mógłbyś ją spytać.Wysiadłem z autobusu przy Trafalgar Square, potem poszedłem St.Martins Lane,gdzie znalazłem bank i przelałem setkę funtów szterlingów na osobisty rachunek D.Anastasiadisa. Stówa za notes", powiedział.Teraz mógł się zająć dziennikami Rafiego, jeślijuż wcześniej tego nie zrobił.Gdybyście mnie spytali, co chciałem w nich znalezć i cozamierzałem z tym zrobić, musiałbym przyznać, że nie mam pojęcia.Znów jednak złudzenie,że posuwam się naprzód, dodało mi otuchy, nawet jeśli naprzód" w tym momencie nic nieznaczyło, bo nie miałem pojęcia dokąd zmierzam.Maszerując w stronę Seven Dials, gdzie miałem się spotkać z Trudie Pax, wykonałemostatni telefon, do Juliet - czy jak się okazało, Sue Book.Wydawała się przerażona iudręczona, zupełnie jakby odebranie telefonu stanowiło niebezpieczny wyczyn.Spytałem,czy kiedy Juliet wróciła wczoraj do domu, dobrze się czuła.- Wczoraj? - powtórzyła Sue.- Nie było jej tutaj.Ona nie.Myślałam.Zapadła cisza, a potem w tle usłyszałem inny głos.Sue odpowiedziała tamtej osobie,głos miała jednak stłumiony - najpewniej zasłaniała dłonią słuchawkę.- Sue? - nacisnąłem.Usłyszałem serię gruchotów i szczęknięć.- Kto to? - Nie był to głos Sue.Ani Juliet - czy raczej nie do końca.Brzmiał podobnie, ale miał w sobie poszarpanąnutę, pełną osobliwych wzniesień i dolin, zupełnie jakby odtwarzano go na niewłaściwymsprzęcie i w nieodpowiednim formacie.- To ja.Castor.- Ona do ciebie zadzwoniła?Natychmiast wyczułem grozbę w jej głosie.- Uch.Nie.Ja zadzwoniłem.Chciałem sprawdzić, jak się czujesz.Czy zdołałaś.-Szukałem oględnego określenia unikającego słów takich jak pożeranie i dusze.- Czy wciążsię trzymasz - dokończyłem tchórzliwie.Odpowiedziała mi długa cisza, dość długa, bym pomyślał, że może straciłempołączenie, zanim jednak zadzwoniłem ponownie, Juliet znów się odezwała.- Powiedz mi, gdzie jesteś?Zza jej pleców dobiegał słaby pisk grozy Sue.- Jules, nie.To tylko przyjaciel.Także twój.To nie.Huk, który zagłuszył resztę zdania, był dość głośny, bym się wzdrygnął i odsunął oducha telefon.- Juliet! - zawołałem.- Nie rób jej krzywdy.Do kurwy nędzy, nie rób jej krzywdy.Jestem w mieście.Przy Seven Dials.Czego chcesz?W tym momencie Trudie wyszła zza zakrętu Shorts Gardens, jakieś pięćdziesiątjardów dalej.Pomachała do mnie, lecz dostrzegłszy wyraz mojej twarzy, opuściła rękę.Podrugiej stronie linii zapadła cisza.- Juliet?! - wrzasnąłem.Od czasu do czasu nawiedza mnie osobliwe wrażenie: patrzę na zegarek i wydaje misię, że stanął, bo druga wskazówka w ogóle się nie porusza.Po prostu tkwi w miejscu, zpozoru znacznie dłużej niż powinna, aż wreszcie w końcu budzi się i przeskakuje na następnąkreskę.Trwa to zaledwie sekundę, ale sekundę, na którą spoglądamy z boku i pod tym kątemwydaje się dłuższa.Zapewne to właśnie teraz nastąpiło.Miałem wrażenie, że czekam całydzień i noc, lecz ponieważ w tym czasie nie zdarzyło się nic innego, mogę założyć, że wistocie trwało to jedynie chwilkę.- Nic jej nie jest, Castor - odparła Juliet normalnym głosem.- Co to znaczy: nic jej nie jest? - warknąłem.- Słyszałem, jak rozwalasz cały dom.Głos Juliet brzmiał upiornie spokojnie i kontrast tej obojętności z wcześniejszymiwydarzeniami był tak wielki, że aż mnie przeraził.- Uderzyłam krzesłem o ścianę, połamało się.Sue nic się nie stało.Ale teraz niepozwala mi się dotknąć ani do siebie zbliżyć.Mogę cię prosić o przysługę?Trudie podeszła do mnie i czekała w milczeniu, próbując zrozumieć, co się, do diabła,dzieje, z mojej części rozmowy.- Przysługę? - powtórzyłem tępo
[ Pobierz całość w formacie PDF ]