[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Twarz miał zsiniałąi zamknięte powieki.Podszedłszy bliżej, poznałem o, ja toprzeczułem Billa! Kiedy stanąłem przy jego głowie, otworzyłoczy.Twarz mu się ożywiła poznał mnie.Nie okazywał jednakzdziwienia, jakby był najzupełniej pewny, że przybędę.Dał miznak, a ja nachyliłem się aż ku jego ustom.Wtedy słabym, alewymownym gestem poprosił otaczających nas ludzi, aby siętrochę odsunęli, po czym zaczął mówić gasnącym głosem: Ani przez chwilę nie wątpiłem, że przyjdziesz.Teraz umręspokojnie, bo wiem, że krew moja, tak wstrętnie rozrzedzonana tym stole wódką o, przeklęty alkohol, to on jestwszystkiemu winien! że ta krew zostanie pomszczona.Słuchajuważnie: życie szybko ze mnie ucieka, nie będę ci więcopowiadał, co się ze mną działo, nim przybyłem do tego miasta.Ponieważ poprzedzała mnie fama znakomitego strzelca, zostałemnatychmiast zaangażowany przez tutejszy oddział Pierwszegonatychmiast zaangażowany przez tutejszy oddział PierwszegoBanku Narodowego jako zbrojny konwojent przesyłekpieniężnych.Zakochałem się na śmierć w pięknej Nelly, córcemiejscowego koronera.Początkowo wszystko zapowiadało sięjak najlepiej.Sam zresztą powiedz: czy kto inny mógłbyokazywać swą sympatię w tak oryginalny sposób? Kiedyna przykład leżała w cieniu rozłożystej czereśni, obsypanejdojrzałym owocem, zestrzeliwałem go z drzewa wprost do jejust, w locie drelując kulką pestki.Już się zdawało, że dobiegnędo wymarzonej mety, gdy przybył do miasta czarno odziany,ulizany obieżyświat, a przy tym szuler.Jego wygląd zewnętrzny i obrotny język tak podbiły sercedziewczyny, że na mnie nie zwracała już najmniejszej uwagi.Najpierw usiłowałem pozbyć się tej brudnej konkurencji tak,by nie splamić rąk krwią.Na przykład pewnego wieczoruzabłądziłem do uroczej dolinki w pobliżu miasta i kogóż tamujrzałem fircykowatego szulera, zawracającego Nellyw główce swą miłosną paplaniną! Jej zapłoniona buziadowodziła, że bajdurzenie tego uwodziciela wcale nie wydaje jejsię tak idiotyczne jak mnie, skrytemu w gąszczu krzaków.W tejchwili przyleciał śliczny dudek i bujając się na gałązce nadramieniem galanta, nastroszył rozkosznie czubek.Mój rywal,dostrzegłszy ptaszka, zawołał kokieteryjnie:A teraz będziemy podziwiać dudka!.Ale, gdy wypowiadał ostatnie słowo, wyciągnąłem koltaAle, gdy wypowiadał ostatnie słowo, wyciągnąłem koltai wypaliłem bez namysłu.Tym sposobem odstrzeliłem łajdakowiod ust pierwszą jego zgłoskę, więc okrzyk, którym chciałzwrócić uwagę na żartobliwe zachowanie się stworzonka, nabrałinnego sensu.Dziewczyna mogła pomyśleć, że chce ją wprawićw zmieszanie, mówiąc o jej wdziękach.Ale nawet tenmistrzowski wyczyn nic nie pomógł.Wymowność tego wężai jego wielkoświatowe maniery zwyciężyły.Wtedy zacząłem pić,pić dniem i nocą, bez przerwy! Jasne, że z każdą szklankąznikała pewność mej ręki.Toteż wkrótce doszło do katastrofy.Któregoś wieczoru wszedłem do szulerni Goddala, gdzie mójrywal przy faraonie trzymał akurat bank.Muszę, niestety,powiedzieć, że miałem wtedy (jak też, niestety, nie tylko wtedy)dobrze w czubie.I nagle padłem ofiarą delirycznej halucynacji zobaczyłem nie jednego, ale dwóch elegantów, blizniaków. Sprowadził na mnie brata pomyślałem. Nie szkodzi! I takmu rozbiję nie tylko bank, ale i gębę!.Do awantury doszłood razu, jak tylko ten typ zaczął rozdawać karty.Zaprotestowałem, aby robiło to dwóch naraz, zwłaszcza że łączyich tak bliskie pokrewieństwo.Od słowa do słowa, aż wreszciemój kolt i derringer szulera wyskoczyły z kabur.Ja oczywiściebyłem szybszy, ale zdecydowałem się strzelić najpierw do tegoz lewej strony, bo mi się wydawał niebezpieczniejszy.Niestety,strzeliłem do niematerialnej zjawy, czyli w powietrze.Nimjednak zdołałem oddać drugi strzał, karciarz naszpikował mnietrochę ołowiem ze swej rozkosznej zabawki i tym sposobemna dobre wyeliminował ze współzawodnictwa o Nelly.Aotrnatychmiast wziął nogi za pas i nie wierzę, żeby się jeszczeznajdował w mieście
[ Pobierz całość w formacie PDF ]