[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.– Dlaczego?– Miałem złe przeczucie.– Z powodu facetów w garniturach?– Raczej z powodu tego pierwszego.W zielonej kurtce.Nie podobał mi się.– Słyszał pan coś? – dopytywał się Reacher.– Jakieś wrzaski i krzyki.Jakby się bili.– Gdzie pan był, kiedy faceci w garniturach wyszli?– Na chodniku po drugiej stronie.– Pamięta pan coś jeszcze?– Nie powinienem o tym rozmawiać – zreflektował się świadek.–Zabronili mi.Uważnie i powoli wyminął Reachera i ruszył ścieżką.Reacher zacząłza nim iść, ale przystanął, bo usłyszał warkot samochodu jadącegodrogą, znajdującego się być może w odległości czterystu metrów.Odwrócił się i zobaczył poruszające się w oddali niewyraźne snopyświateł przebijających się przez mgłę.Po chwili zaczęła się otwierać brama, nie za szybko, nie za wolno,ale bezgłośnie.58Julia Sorenson najwyraźniej nie odzyskała swojego telefonu.Anisamochodu.Ani reputacji.Nie została bohaterką.Reacher zobaczyłlśniącego czarnego forda crown victoria skręcającego z jednopasmówkii wjeżdżającego przez bramę, która nie otworzyła się jeszcze do końca.Reflektory zakreśliły szeroki łuk, a opony z szelestem pokonałybetonowy podjazd, objechały wysepkę i zatrzymały się przed wejściemdo motelowego biura.Z auta wysiadł człowiek, którego Reacherwcześniej nie widział, i otworzył tylne drzwi po stronie pasażera.Chybanic nie powiedział.Wskazał tylko ruchem brody recepcję.Tak jakwcześniej Dawson.Julia Sorenson wysiadła i stanęła nieruchomo przy samochodzie.W słabym świetle wyglądała na zmęczoną i przygnębioną.Lekko sięgarbiła.Wieczorny wiatr rozchylił poły jej marynarki.Nadal miała nasobie nową koszulę.Ale kabura była pusta.Oddała broń.Mężczyzna zamknął drzwi i wsiadł do samochodu, który odjechał,zostawiając ją samą.Brama znów zaczęła się otwierać.Ford przejechałprzez nią, przystanął na moment, skręcił w prawo i ruszył w stronę,z której przyjechał.Brama się za nim zamknęła.Reacher patrzył na samochód, ażzniknęły jego światła i umilkł warkot silnika.Potem odwrócił się, byspojrzeć na Sorenson.Stała jeszcze przez chwilę, po czym weszła do recepcji.Reacherodliczał w myślach czas: najpierw powitanie przez pulchnąrecepcjonistkę, uśmiech, potem pytanie o wielkość łóżka, wzmiankao fotelach, przestrzeni i upodobaniach większości gości.Wszystkieformułki.Spodziewaliśmy się pani.Ocenił, że potrwa to cztery minuty.Może krócej, bo będzie to rozmowa dwóch agentek.Albo dłużej niżcztery minuty, jeśli Sorenson zacznie się stawiać i zadawać oburzonepytania.Wszystko trwało dokładnie cztery minuty.Sorenson wyszłaz kluczem w ręku.Wyglądała na zrezygnowaną.Spojrzała na numeryna tabliczkach i ruszyła w stronę Reachera.Potem zerknęła na następnątabliczkę i na rozwidleniu skręciła w inną ścieżkę.– Julia! – zawołał cicho Reacher.Zatrzymała się.– Reacher?– Tutaj.Zboczyła ze ścieżki i podeszła do niego, idąc po tłuczonychkamieniach.– Co się stało? – spytał.– Nie wolno nam się komunikować.– Bo co? Zamkną nas za to? – prychnął Reacher.– Tu w każdym razie nie możemy rozmawiać.Dokąd pójdziemy?* * *Poszli do pokoju Reachera.Sorenson rozejrzała się uważniei stwierdziła:– To niedorzeczne.Przecież to wygląda jak zwykły motel.– Bo to jest zwykły motel – odrzekł Reacher.– A raczej był.Trzy latatemu kupiło go biuro terenowe z Kansas City.Tak mi powiedzieli.Nie słyszałaś o tym?– Ani słowa.Reszta też tu jest?Reacher przytaknął skinieniem głowy.– Delfuenso i jej córka, i naoczny świadek.Cali i zdrowi.Zresztądoskonale się tu czują.– Mimo że są zamknięci?– Powiedzieli im, że są odizolowani.Jak ława przysięgłych.Dla ichwłasnego dobra.To nie to samo co zamknięcie.Wszyscy traktują to jakwakacje.Minigolf i darmowe piwo.– To legalne?– Nie wiem.Nie jestem prawnikiem.Ale prawdopodobnie legalne.Chociaż raczej nie powinno być.Wiesz, jak wyglądają takie rzeczy.– Kto ich tu przywiózł? – chciała wiedzieć Sorenson.– Kto spłonąłw samochodzie?– W samochodzie spłonął Alan King – odrzekł Reacher.– Alenajpierw dostał kulę w serce.Od McQueena.McQueen to jedenz waszych, pod przykryciem.Z Kansas City.To dlatego Dawsoni Mitchell od razu przyjechali do starej pompowni, żeby cię pilnować.Chcieli ograniczyć straty.McQueen spalił samochód i razemz Delfuenso zabrali ich ludzie z jego zespołu wsparcia z FBI.Służbowym wozem Biura, jak wskazywały ślady opon, też z KansasCity.McQueen przyjechał tu z nimi, ale zaraz wyjechał.Mówiłpodobno, że musi wracać i zająć swoje miejsce.– Biedak.Będzie teraz pod ogromną presją.Jak wyjaśni śmierćKinga?– Pewnie będzie mu bardzo trudno
[ Pobierz całość w formacie PDF ]