[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Na jednym z nich,chybaprzy kolejnej przecznicy alei Zachodniej, wielka ażurowa konstrukcja, na którejzainstalowano neonową reklamę, działającą mimo dziennej pory.Jest to reklamajakiegośorzezwiającego napoju, którego butelka wywołuje słoneczny uśmiech na twarzypyzategodiabełka-kosmity, a jej zniknięcie bezbrzeżną rozpacz.Niektóre fragmenty neonu wysiadły widoczna jest tylko połowa butelki, zaś diabełkowi brakuje jednego rożka alezasadniczatreść reklamy jest czytelna. Jaki fajny ludzik! cieszy się Alicja. Zupełnie taki sam jak na drzwiach.A może ontam mieszka?Zastanawiam się, co Alicja ma na myśli.Im dłużej przyglądam się reklamie, tymsilniejszyodczuwam niepokój i wrażenie, że gdzieś niedawno coś podobnego widziałam.Alewpatrywanie się w błyskający neon poczyna wyzwalać niebezpieczne skojarzenia.Rusztowanie reklamy nie jest już sztywną metalową konstrukcją, lecz pręży się i wygina,jakby pod wpływem impulsów zmieniających układ świetlistych linii.To już w ogóle niesąmetalowe wsporniki, lecz cienkie nogi jakiegoś gigantycznego głębinowego kraba czypająka,który wpatruje się we mnie ślepiami demona-kosmity. Chodzcie już! słyszę zdenerwowany głos Toma.Spoglądam na niego i widzę, żetwarzmu zzieleniała, a wpatrujące się we mnie oczy, jarzą się rubinowe.Zdaję sobie sprawę, że nie mamy chwili do stracenia.Chwytam Alicję za rękę izagarniamstojącego nadal przy drzwiach Toma. Trzymaj się mnie! podsuwam mu ramię i holuję oboje na korytarz. Znów sięzaczyna. Wiem.Pamiętaj o oddechach! I nie przyglądaj się niczemu.Nie potrzebuje mi tego przypominać.To, co trzymam za rękę, nie jest już z pewnościąpodobne do Alicji i nie mam zamiaru wcale się o tym upewniać.Nie patrzę też napodłogę, poktórej chyba przebiegają jakieś ohydne pająki i wije.Przeskakuję wzrokiem z sufitu naściany, na mijane drzwi i cyfry nad nimi, aby tylko nie zmylić drogi i jak najszybciejdotrzećdo windy.Zakręt i oto już ukazuje się blade światło.Winda czeka.Ale to oznacza jeszcze jednąciężką próbę. Mamusiu, ja się boję! Ja sama nie pojadę! piszczy błagalnie Alicja.Widać, już i jądopadły upiory. Pojedziesz ze mną postanawia Tom.Głos jego też zmienił barwę, brzmi głucho igroznie. Ja z tobą, mamusiu! upiera się mała, ale muszę być twarda. Pojedziesz z panem Tomem, a ja zaraz za wami.Dotkniesz dolnego światełka izjedziecie zaraz na dół.Tam na mnie poczekacie! Nie zostawisz mnie! Nie zostawię!Podaję kij Tomowi i wpycham go wraz z Alicją do wnętrza dzwigu.Wyglądają oboje jakmonstra z obrazów Boscha.Odwracam pospiesznie wzrok. Przyjedziesz? słyszę głos Alicji. Dolne światełko wołam przez zwężającą się szparę.W korytarzu jest niemal zupełnie ciemno, a ja boję się zapalić latarkę.MonstraHieronimaBoscha.Rok temu byliśmy z Martinem w Prado.%7łe też teraz musiały mi sięprzypomniećte obrazy!Zwiatełko sygnalizacyjne nad drzwiami dzwigu ruszyło z miejsca.Alicja wykonałapolecenie.Już ósme, siódme, szóste piętro.Czekam w napięciu na zapalenie się piątki iczuję, jak ogarnia mnie niepokój.Sekundy płyną.Jakby jakaś czarna diabelska łapaprzesłoniła okienka sygnalizacyjne.Coś czai się nad drzwiami.81 Piątka ! Nie ma już czarciej łapy, ale światełko nie gaśnie.Czyżby winda zatrzymała sięna piątym piętrze? Może Alicja się pomyliła? Albo mechanizm sygnalizacyjny zle działa?Mogę mieć też halucynacje jak z szybkościomierzem łazika. Piątka zgasła i zapaliła się czwórka.Winda szybko zjeżdża w dół i nigdzie się już niezatrzymując osiąga parter.Po chwili gaśnie czerwona lampka winda jest wolna Tom iAlicja są już w hallu.Pospiesznie sięgam do fosforyzującego punktu i światełkosygnalizacyjne znów poczyna wędrować.Lęk i zwidy jakby przybladły.Co prawda, cośdzieje się za mymi plecami, słyszę jakieś szelesty i sapanie, ale powtarzam sobie, że totylkowytwory wyobrazni, że muszę wytrwać te kilkadziesiąt sekund i za chwilę znajdę się wewnętrzu windy.Już dojeżdża! Za moment otworzą się drzwi.A jeśli za nimi zobaczęznówcoś okropnego? Zamykam oczy i na oślep przekraczam próg dzwigu.Potem odwracamsiępospiesznie twarzą w kierunku tablicy programowania i włączam parter.Nie mamodwagiobejrzeć się za siebie.Oddycham pospiesznie, powtarzając w myślach zaklęcieobronne, lecztym razem niewiele to wszystko pomaga.Tu w Cameo vortex działa nieporównaniesilniej niżw rezerwacie, czy nawet Delft.Winda staje i drzwi otwierają się z cichym szmerem.Przede mną hall pełen dziennegoświatła.Wyskakuję z windy i czuję, że serce mi zamiera: w hallu nie ma nikogo. Alicja! %7ładnej odpowiedzi.Sala recepcyjna wydaje się jakaś inna, nieporównanierozleglejsza i wyższa niż widziałam ją po raz pierwszy.Przypomina raczej ogromną,obrosłąkurzem i pleśnią komnatę starego, walącego się zamczyska niż hall nowoczesnegohotelu.Jest to oczywiście złudzenie, nowy zwid wywołany anomalią i nie powinnam zbytnioprzyglądać się temu co widzę.Muszę jednak odnalezć Alicję i Toma.A jeśli są tu gdzieśwpobliżu, a ja utraciłam zdolność ich dostrzeżenia i usłyszenia? Czy halucynacja możepolegaćna blokadzie określonych postrzeżeń? Prawda, że w hipnozie takie zjawiska występują,leczvortex zdaje się działać na innej zasadzie. Tom! Gdzie jesteś?!Nadal otacza mnie cisza.W głębi hallu widziałam stolik i kilka foteli.Może tam ich znajdę? Muszę sprawdzić!Oddycham pospiesznie starając się opanować lęk.Zamiast foteli i stolika widzę cztery, siedzące na ziemi w kucki, pokraczne wiedzmy. Tom! Alicjo!Wiedzmy siedzą bez ruchu, wpatrując się we mnie fosforyzującymi ślepiami.Tu nie maToma ani Alicji, to są tylko zwykłe meble
[ Pobierz całość w formacie PDF ]