[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nigdy o tymnie mówi, bo jest niesłychanie lojalny wobec Charlesa.- Proponujesz zatem, żebym znalazła Jacka i.oświadczyła mu się?Nigdy w życiu nie zrobiła nic równie dziwnego.Nie mogła nawetwyobrazić sobie, co by było, gdyby przyjął jej oświadczyny.- Myślę, że zmuszę go, żeby odprowadził mnie na bal maskowy dolady Letheringsett.To pojutrze.Jeśli ty zdołasz zaciągnąć go w jakieśspokojne miejsce i zrobisz, co trzeba, będę mogła waspobłogosławić.- Bel nie przestawała się uśmiechać.- Ależ nie jestem zaproszona.- Pomyślała, że Bel potrafiplanować nie gorzej od swojego brata i równie trudno jest się jejsprzeciwić.- Wobec tego pozwól mi ją sobie przedstawić.Jestem pewna, żezjawiła się już w mieście.Zaprosi cię, dopilnuję tego.- Jeśli jednak Jack czegoś się domyśli, nie przyjdzie.- Zaufaj mi.- Bel uśmiechnęła się jeszcze szerzej.- Zamierzamnarzekać, jakie to okropne, że wielka księżna nie przyjęłazaproszenia i nie uda mi się jej poznać.A teraz spróbuję poprawićtwoje pióra.- Nie musisz się przebierać? - Freddie wydawał się co najmniejrozczarowany.186SMSiedział na brzegu łóżka Evy i przyglądał się, jak Fettershamczesze jej włosy, żeby dopasować maskę, zasłaniającą jej pół twarzy.- Nie, goście nie będą mieli na sobie kostiumów, to nie jestprawdziwa maskarada.Za to o północy wszyscy zdejmą swojemaski.Przytrzymała maskę, żeby garderobiana mogła wpleść wstążki wewłosy.Maska była bardzo ładna, pokryta złocisto-brązowymipiórami.Na ich tle oczy Evy wydawały się jeszcze głębsze iciemniejsze.Włożyła suknię z bursztynowego jedwabiu ze śmiałym dekoltem.Specjalnie wybrała taki strój, dla Jacka.Właściwie poza ichpierwszym spotkaniem nigdy nie widział jej w niczym eleganckim,zawsze miała na sobie tylko praktyczne stroje.Pomyślała, że teraznaprawdę go zaskoczy.- Biżuteria, proszę pani? - Fettersham zaprezentowała klejnotynadesłane przez jubilerów.Królowały brylanty, a także cytryny ibursztyny pasujące do sukni.Eva się zawahała, po czym sięgnęła pobrylanty.Rozpromieniła się.Już kiedyś go uwiodła, teraz musiaładokonać tej samej sztuki w świecie balowych sal i etykiety.Poczuła,że jej pewność siebie wzrasta.Na pewno się zgodzi - musiała w towierzyć.- Panu Ryderowi spodoba się ta suknia - oznajmił Freddie.- Moimzdaniem wyglądasz bardzo ładnie.- Dziękuję bardzo.- Eva z zadumą popatrzyła na syna.-Dlaczegouważasz, że pan Ryder będzie miał okazję podziwiać tę suknię? Skądpomysł, że będzie na balu?Freddie wydął policzki i przypominał pucułowatego amorka.- No bo jesteś strasznie radosna, mamo.I tak się wystroiłaś! - Ejże,dziecko - ofuknęła go żartobliwie. Natychmiast idz do łóżka.Radosna, też coś! Ten przebiegły łobuziak czytał w jej myślach,chociaż nie miał jeszcze bladego pojęcia o relacjach międzykobietami a mężczyznami.Zupełnie jak jego ojciec, pomyślała.Louisteż to umiał, chyba że z jakiegoś powodu wygodniej mu było tego nierobić.Miała tylko nadzieję, że jej niewinny syn nie domyśla się, co187SMprzychodzi do głowy jego matce na myśl o Jacku.- Jaka piękna suknia! - wykrzyknęła lady Bel, gdy Eva weszła dosali balowej.- I jaka śliczna maska.Nie domyśliłabym się, że to ty,gdybym się uważnie nie przyglądała.Chwyciła Evę pod rękę i zaciągnęła ją pod jedną ze ścianzatłoczonej sali, ignorując szepczące z zaciekawieniem grupki osób,a zwłaszcza mężczyzn, taksujących wzrokiem każdą zamaskowanądamę.- Prawda, że miałam genialny pomysł? - oświadczyła zzadowoleniem, gdy znalazły się w nieco spokojniejszej części sali.- Przez wzgląd na maski nikogo się nie anonsuje, więc Sebastiannie domyśli się, że tutaj jesteś.- A gdzie on jest? - zapytała Eva.Sytuacja wydawała siębeznadziejna, jednak w pewnej chwili tłum się rozstąpił i zobaczyła,że po drugiej stronie stoi wysoki, ciemnowłosy mężczyzna w czarnejmasce.Poznałaby go wszędzie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]