[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zawsze miałam wrażenie, że Giles Proust, jakojedyny ze wszystkich policjantów, nie tylko wierzył, żejestem niewinna, ale wiedział to w taki sam sposób, jak jai Paul to wiedzieliśmy.Wiedział, że żadna ze mniedzieciobójczyni, i zdawał sobie sprawę z tego, jak bardzokocham swoich chłopców.I oto znów stał w moichdrzwiach, w towarzystwie kobiety której nie znałam.Pojego minie od razu się domyśliłam, że sytuacja jest bardzoniedobra. No, słucham odezwałam się, chcąc mieć to już zasobą. To jest detektyw konstabl Ursula Shearer zOchrony Dzieci powiedział sierżant Proust. Przykromi, Helen.Przyszliśmy cię aresztować za zamordowanieMorgana i Rowana Yardleyów.Nie mam wyboru,przepraszam.Jego żal był absolutnie szczery Aresztowanie mnieewidentnie go dręczyło.Wtedy nienawidziłam jegoprzełożonych chyba bardziej za to, do czego go zmuszali,niż na własne konto.Czyżby go nie słuchali, gdywielokrotnie tłumaczył im, że ścigają pogrążoną w żałobiematkę, która nie zrobiła nic złego? Byłam tak samoodpowiedzialna za śmierć moich chłopców jak oni.Choć moment aresztowania był dla mnie straszny tonie potrafię wspominać go, nie pamiętając Gilesa Proustai cierpienia, jakiego musiał doświadczać.Musiał czuć sięrównie bezbronny jak ja, niezdolny nakłonić swoichszefów, by dostrzegli prawdę.Paul wielokrotnie mnieprzestrzegał, bym nie wierzyła w to, że ktokolwiek postronie prawa jest moim sojusznikiem.Bał się, że będę sięoszukiwała i tym samym skazywała na jeszcze większyból w przyszłości. Proust jest porządny, ale to policjant.Niezapominaj o tym mawiał. Jego współczucie może byćwyłącznie taktyką.Musimy zakładać, że oni wszyscy sąprzeciwko nam.Chociaż nie zgadzałam się z Paulem, rozumiałamjego podejście.Dla niego była to kwestia zachowania sił.Na początku nie ufał nawet najbliższej rodzinie,rodzicom, braciom i siostrom. Twierdzą, że są pewni twojej niewinności mówił ale skąd mamy wiedzieć, że nie mówią tak tylkodlatego, że tak wypada? A jeśli niektórzy z nich mająwątpliwości?Do dziś jestem przekonana, że nikt spośród członkówmojej rodziny, w tym Paul, ani przez chwilę niepodejrzewał, że mogę być winna.Wszyscy widzieli mniez Morganem i Rowanem i wiedzieli, jak mocno kochałamich obu.Powiedziano mi, że Paul nie usłyszy zarzutów, ale żepozwolą mu pojechać ze mną radiowozem, co było dlamnie wielką ulgą.Siedział obok mnie, a po drugiej stroniemiałam sierżanta Prousta.Detektyw Shearer kierowałasamochodem, wioząc nas do komisariatu w Spilling.Całądrogę płakałam, że siłą zabierają mnie z mojegoukochanego domu, w którym byłam taka szczęśliwa najpierw z Paulem, potem z Paulem i Morganem i pourodzeniu Rowana.Tyle cudownych wspomnień! Jakmogli mi to robić po tym, co już wycierpiałam? Przezchwilę zżerała mnie nienawiść do wszystkich iwszystkiego.Nie chciałam mieć nic wspólnego zeświatem, który potrafił zadawać taki ból.Nagle poczułamczyjąś dłoń na swoim ramieniu, a sierżant Proustpowiedział: Helen, posłuchaj.Wiem, że nie zabiłaś Morgana iRowana.Twoja sytuacja jest nie najlepsza, ale prawdawyjdzie na jaw.Jeśli ja ją widzę, to inni też ją dostrzegą.To oczywiste, że jesteś dobrą, kochającą matką.Detektyw Shearer wymamrotała jakąś sarkastycznąuwagę, więc domyśliłam się, że nie podziela pewnościsierżanta Prousta.Może sądziła, że jestem winna albo żesierżant Proust złamał protokół, mówiąc to, co mipowiedział.Ale nie obchodziło mnie to.Paul sięuśmiechał.Wreszcie rozpoznał w Gilesie Prouścienaszego sojusznika. Dziękuję powiedział. Pańskie wsparcie wieledla nas znaczy.Prawda, Helen?Przytaknęłam, a detektyw Shearer znów zadrwiła podnosem.Sierżant Proust mógł na tym poprzestać, ale dodał: Jeśli sprawa znajdzie finał w sądzie, w co bardzomocno wątpię, zostanę wezwany na świadka.Zanimskończę zeznawać, przysięgli będą o twojej niewinnościprzekonani tak samo jak ja. Co ty wyprawiasz, do cholery? warknęładetektyw Shearer Oboje z Paulem skuliliśmy sięprzestraszeni jej srogim tonem, ale Giles Proust pozostałniewzruszony. Robię to, co słuszne odparł. Ktoś musi.Zdałam sobie sprawę, że przestałam płakać.Ogarnęłamnie fala wielkiego spokoju i nie martwiłam się już, cosię ze mną stanie.Zadziałało to trochę jak magia:porzuciłam strach.Nieważne było, czy Giles Proust miałrację co do moich szans na sali sądowej, bo patrzyłamprzez okno radiowozu na skrzynki pocztowe, drzewa isklepy i kochałam świat, którego jeszcze przed chwiląnienawidziłam.Czułam się częścią czegoś dobrego icałego, do czego należeli też Paul, Giles Proust, Morgan iRowan
[ Pobierz całość w formacie PDF ]