[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ale jej oczy niepozostawiały wątpliwości, kim jest.Nie zdradził tego ich wygląd, lecz błysk szokui przerażenia.Agentka powiedziała cicho: Jestem Kathryn Dance, Biuro Zledcze Kalifornii. Kobieta zerknęła nadyskretnie pokazaną legitymację, ale tak szybko, że na pewno nie zdołała odczytaćani słowa.Z głębi domu zawołał męski głos: Kto to, kochanie?Patrząc jej prosto w oczy, Samantha McCoy odpowiedziała: Ta kobieta z naszej ulicy, którą poznałam w Safewayu.Opowiada łam ci.W ten sposób Dance uzyskała odpowiedz na pytanie, czy jej przeszłość jest dlainnych tajemnicą.Niezle, pomyślała.Wprawni kłamcy zawsze mają gotoweodpowiedzi i znają osobę, którą okłamują.Reakcja Samanthy powiedziała jej, żemąż nie pamięta przypadkowych rozmów oraz że Samantha dokładnie zaplanowałai przećwiczyła każdą sytuację, w jakiej będzie zmuszona kłamać.Kobieta wyszła z domu, zamykając za sobą drzwi, po czym obie ruszyły wkierunku ulicy.Widząc ją nieosłoniętą siatkowymi drzwiami, Dance zobaczyła, jakmizernie wygląda Samantha McCoy.Zaczerwienione, podkrążone oczy, suchaskóra na twarzy, spękane usta.Miała złamany paznokieć.Wyglądała, jakbyspędziła bezsenną noc.Dance zrozumiała, dlaczego dziś pracowała w domu.Kobieta zerknęła na dom, po czym odwróciła się do Dance i patrząc na niąbłagalnie, szepnęła: Nie miałam z tym nic wspólnego, przysięgam.Słyszałam, że ktoś mupomaga, jakaś kobieta.Widziałam w wiadomościach, ale. Nie, nie, nie po to przyjechałam.Sprawdziłam panią.Pracuje pani wwydawnictwie na Figueroa.Wczoraj spędziła tam pani cały dzień.Popłoch. Czy. Nikt nie wie.Zadzwoniłam w sprawie dostarczenia zamówionego towaru. Ach.Toni mówiła, że ktoś próbował mi coś doręczyć i o mnie pytał.A więcto pani. Potarła twarz i skrzyżowała ramiona.Gesty negacji.Była kłębkiemnerwów. To pani mąż? spytała Dance.Przytaknęła. Nie wie? Nawet nie podejrzewa.Nie do wiary, pomyślała Dance. Czy ktokolwiek wie? Kilku urzędników w sądzie, gdzie zmieniałam nazwisko.Mój kurator. A przyjaciele i rodzina? Moja matka nie żyje.Ojca zupełnie nie obchodzę.Zanim pozna łam Pella, niemogliśmy znalezć wspólnego języka.Po morderstwie Croytonów przestali do mnieoddzwaniać.A dawni przyjaciele? Niektórzy przez jakiś czas utrzymywali ze mnąkontakt, ale zadawać się z kimś takim jak Daniel Pell? Powiedzmy, że znalezlisobie wymówki, żeby jak najszybciej zniknąć z mojego życia.Wszystkich swoichobecnych znajomych poznałam jako Sarah. Znów odwróciła się w stronę domu, apotem z niepokojem spojrzała na Dance. Czego pani ode mnie chce? Pytaniezadała szeptem. Na pewno ogląda pani wiadomości.Nie znalezliśmy jeszcze Pella.Ale nieopuścił okolic Monterey.I nie wiemy dlaczego.Rebecca i Linda przyjadą nampomóc. Przyjadą? Wyglądała na zdumioną. Chciałabym, żeby pani też przyjechała. Ja? Zadrżały jej usta. Nie, nie, nie mogę.Proszę. Głos zaczął się jejzałamywać.Dance zauważyła początki histerii.Zapewniła ją pospiesznie: Proszę się nie bać.Nie zamierzam rujnować pani życia.Nie zamierzamnikomu o pani mówić.Proszę tylko o pomoc.Nie potrafimy zrozumieć, o co muchodzi.Być może wie pani coś. Niczego nie wiem.Naprawdę.Daniel Pell nie jest żadnym mężem, bratem aniprzyjacielem.To potwór.Wykorzysta! nas.To wszystko.Mieszkałam z nim przezdwa lata i nie umiem powiedzieć nic o tym, co się działo w jego głowie.Musi mipani uwierzyć.Przysięgam.Klasyczne sygnały zaprzeczenia świadczące nie o fałszu, ale stresie zprzeszłości, z którym nie mogła sobie poradzić. Będzie pani doskonale chroniona, jeżeli o to. Nie.Przykro mi.Chciałabym pomóc.Musi pani zrozumieć.Zbudowałamsobie nowe życie.Ale kosztowało mnie to mnóstwo pracy i jest takie kruche.Wystarczyło spojrzeć na jej twarz, przerażone oczy i drżące wargi, by wiedzieć,że kobieta nigdy się nie zgodzi. Rozumiem. Przykro mi.Po prostu nie mogę.Samantha odwróciła się i podeszła do domu.W drzwiach obejrzała się i naglerozpromieniła w uśmiechu.Czyżby zmieniła zdanie? W Dance wstąpiła nowa nadzieja.Kobieta pomachałado niej. Do zobaczenia! zawołała. Miło było znów panią widzieć.Samantha McCoy i jej kłamstwo zniknęły za drzwiami domu.Rozdział 24Słyszałeś o tym? zapytała Susan Pemberton Cesara Gutierreza siedzącegonaprzeciw niej w hotelowym barze.Słodząc kawę latte, wskazała na telewizor,gdzie pod sylwetką spikera czytającego wiadomości wyświetlano miejscowynumer telefonu.Gorąca linia w sprawie zbiega. Nie powinno być linia specjalna ? spytał z powątpiewaniem Gutierrez.Susan spojrzała na niego zaskoczona. Nie mam pojęcia.Biznesmen ciągnął: Nie chcę tego broń Boże lekceważyć.To straszne.Podobno za bił dwieosoby. Przystojny Latynos wsypał do cappuccino odrobinę cynamonu, brudzącsobie przyprawą spodnie. No nie, popatrz tylko.Ależ ze mnie niezdara.Roześmiał się. Nie można mnie nigdzie zabrać.Potarł plamę, co tylko pogorszyło sprawę. Trudno.Było to spotkanie w interesach Susan jako przedstawicielka firmy zajmującejsię organizacją imprez miała urządzić przyjęcie z okazji rocznicy ślubu jegorodziców ale ponieważ trzydziestodziewięcioletnia kobieta była obecnie samotna,mimowolnie otaksowała Gutierreza z osobistego punktu widzenia, zauważając, żejest tylko kilka lat starszy od niej i nie nosi obrączki.Najpierw omówili szczegóły przyjęcia drinki na koszt własny, menu złożonez kurczaka i ryby, otwarcie wina, piętnaście minut na odnowienie przysięgimałżeńskiej, a potem tańce przy muzyce serwowanej przez DJ-a.Teraz gawędzili przy kawie przed jej powrotem do biura, gdzie miałaprzygotować kosztorys imprezy. Może już go złapali. Gutierrez wyjrzał na zewnątrz, marszcząc brwi. Coś nie tak? spytała Susan. Wiem, że to zabawne.Ale kiedy tu wchodziłem, widziałem, jak przedhotelem zatrzymał się jakiś samochód.I wysiadł z niego ktoś trochę podobny doPella
[ Pobierz całość w formacie PDF ]