[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Dawał wiarę pozorom, uważał ją za taką, za jakąpragnęła uchodzić: płochliwą córkę angielskiego księcia.Jakże sięmylił.W rzeczywistości nie była nikim innym niż rozwiązłą dziewką,która pozwalała, by jej postępkami kierowały pokusy i namiętności.Co gorsza, stała teraz przed widmem szantażu lub zgubnegoskandalu.Anthony zaofiarował jej miłość, a ona mogła mu się zrewanżowaćjedynie fałszem i oszustwami.- Czy aż tak cię to przeraża, cara mia? - zapytał na połyżartobliwie, na poły z niepokojem.- Czy to moje wyznaniawprawiają cię w taki niepokój?Wysunęła się z jego objęć.Bez względu na następstwa winna mubyła szczerość.Gdyby był niefrasobliwym bawidamkiem, za jakiegomiała go jeszcze wczoraj, jej przeszłość nie stanowiłaby żadnejSRprzeszkody.Teraz jednak, gdy wiedziała, że jest angielskimdżentelmenem, arystokratą i człowiekiem honoru, nie miała wyboru,musiała wyznać mu prawdę.To jedyny sposób, by zasłużyć na jegozaufanie i miłość.Ale jakże znalezć właściwe słowa? Jak opowiedzieć mu oCarneyu? Jeśli Will spełni swoje grozby, skandal zaszkodzi także i sirRandolphowi, a wtedy może zacząć spoglądać na nią z pogardą, naktórą bez wątpienia zasługiwała.- O co chodzi, Diano? - Znów ją objął.- Powiedz mi, proszę.Czy tomyśl o miłości tak cię.,.- Błagam, nie mów mi o miłości - załkała boleśnie,wyswobodziwszy się z jego rąk.- Och, Antonio, nie przemawiałbyśdo mnie w ten sposób, gdybyś wiedział o mnie więcej.- A cóż mnie obchodzą cudze sądy? - odparł, wyciągając ku niejramiona.- Chodz do mnie, cara.Nie pozwól, by.- Chodzi o.innego mężczyznę.Zamarł skonfundowany.- O Warwicka?- Nie - zaprzeczyła żałośnie.- To nikt, kogo znasz, ale on.ma nademną władzę.Nie potrafię ci tego wytłumaczyć.- Spróbuj.Proszę, cara, daj mi szansę zrozumieć.- Nie mogę - wyszeptała, obejmując się ramionami. Za bardzo sięlękam.Nie będę miała odwagi spojrzeć ci w twarz po tym, jakusłyszysz prawdę.Nie zasługuję na twoje uczucia, Antonio.Niejestem ciebie warta.Nim zdążył ją powstrzymać, nim sama zmieniła zdanie, obróciłasię na pięcie i uciekła.SRRozdział dziesiątyAnthony siedział pod markizą kawiarni ze wzrokiem utkwionymw fasadę gospody.Filiżanka kawy i gazeta spoczywały przed nimnietknięte na stoliku.Wczorajszy wieczór zakończył się fiaskiem.Co gorsza, wciąż niepojmował dlaczego.Był pewien, że Diana darzy go szczerą sympatią,ba, być może nawet kocha.Niejednokrotnie udowodniła swymzachowaniem, iż bez trudu pozwoliłaby mu się uwieść.Miał sporedoświadczenie z kobietami i potrafił rozpoznawać wysyłane przeznie sygnały.Sam był nią nie mniej oczarowany niż ona nim.Przepadał za jej towarzystwem, bez względu na to, czy dyskutowalio malarstwie, czy droczyli się na temat błahostek.Uwielbiał jejśmiech, pocałunki i lotny umysł.Podobała mu się także ufność, z jakąpoddawała się jego pieszczotom.Nie było na ziemi drugiej takiej jakona.Musiał przyznać przed samym sobą, że się zakochał, głęboko ibezgranicznie, choć był to dla niego stan zupełnie nowy i niepojęty.Nie był przygotowany na taką intensywność uczuć.Bywał jużzadurzony, lecz nigdy do tego stopnia.Swego czasu śmiał się i kpił, gdy matka przepowiadała, że i jegodosięgnie kiedyś strzała Amora.Przewidziała, iż kompiętnie stracigłowę dla kobiety.Nie myliła się.Dopiero teraz zrozumiał, że miłośćto nie harce i czcze gierki, lecz śmiertelnie poważna sprawa, kto wie,może nawet najważniejsza w życiu.Nie wątpił, że mama, gdyby żyła,potrafiłaby mu wytłumaczyć, czemu, choć darzą się oboje takwielkim uczuciem, Diana nie chce tego przyznać.Wpatrywał się w okno gospody, rozpaczliwie pragnąc ujrzećchoćby jej cień.Dlaczego wmówiła sobie, że obchodzą go mężczyzni,których niegdyś darzyła względami? Biorąc pod uwagę jejżywiołowy temperament, zdziwiłby się, gdyby nikogo przed nim niebyło.Nie dbał o przeszłość.Liczyło się jedynie to, że teraz to jegonosiła w sercu.Pragnął pozostać w nim na zawsze.Nie dała muSRjednak sposobności, by jej o tym powiedział.Kwiaty musiały już trafić do jej rąk.Posłał je na górę co najmniejprzed kwadransem.Czy zanurzyła już twarz w płatkach, by napawaćsię do woli słodkim zapachem? Czy odnalazła ukryty we wstążceliścik i odczytała jego treść? Wybacz, najmilsza, jeśli mimowolniewyrządziłem Ci krzywdę".Czy przyjmie jego przeprosiny iwybiegnie mu na spotkanie, jeśli zapuka do jej drzwi? Czy zapomni oprzeszkodach, które powstrzymały ją wczoraj?Wstyd i sromota! Kto to słyszał, żeby Randolph wysiadywał poddomem jak pies spragniony widoku swej pani? Szczęściem naturaProsperich zwyciężyła i kazała mu walczyć o swoje.Cóż bowiemmoże być ważniejszego od kochania? Duma i próżność nie zastąpiąszczęścia, które może dać mu tylko Diana.Zdobędzie ją, choćbykazała mu na siebie czekać po kres życia
[ Pobierz całość w formacie PDF ]