[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Tenstarszy człowiek to Harold.Skinęła głową.- Domyśliłam się.A druga dama?Costain wyciągnął długie nogi w stronę ciepłego kominka i wydał z siebie westchnienie zadowolenia.- Sąsiadka i kuzynka, niejaka pani Newhart.Nie ciekawi pani, jak udało mi się zbliżyć do Heleny?- Zastanawiałam się, dlaczego jest pan w towarzystwie państwa Leonard.- Umyślnie użyła liczby mnogiej.Uniósł brew i stwierdził zuchwale:- Punkt dla pani.Harold również tam był, ale to bez znaczenia.- Zauważyłam, że zapomniał pan o nim podczas przerwy.- Och, zrobiłem to specjalnie.Nie jestem aż tak strasznie zapominalski.Lecz dotykamy tu sedna sprawy.Opowiem od początku.Postanowiłem wyręczyć dziś wieczorem Gordona i śledzić panią Leonard - tłumaczył.-Dlatego nie umówiłem się z panią.Pojechałem za Leonardami do Royal Coburg i wszedłem do teatru, mającnadzieję przyłączyć się do nich.Loże były wyprzedane, a pan Leonard, widząc, że zbieram się do odejścia zkwitkiem, zaproponował miejsce w ich loży.Oczywiście nie wahałem się ani chwili.- Oczywiście.- Prawdziwy ze mnie demon pracy, jak pani widzi.- powiedział robiąc skromną minę i powstrzymując uśmiech.- W czasie przerwy pani Leonard stwierdziła, że jej słabo.- Podniósł brwi, jednoznacznie dając do zrozumieniaswoje powątpiewanie co do szczerości Heleny.- A ja, jako dżentelmen bez skazy, zaproponowałem, żewyprowadzę ją na zewnątrz dla zaczerpnięcia świeżego powietrza.- Czyżby pan Leonard nie mógł sam zadbać o żonę?- Z pewnością, lecz ma już swoje lata i pewne dolegliwości.Nie tylko damy padają ofiarą nieubłaganego upływuczasu.Chciał z nią wyjść, ale gdy żona wyraziła głęboką troskę o jego zdrowie, zaproponowałem, że go wyręczę.Tak więc zszedłem z nią na dół i poprosiłem o otworzenie drzwi, żeby przewietrzyła się nieco.Biedaczka omal niezamieniła się na tym świeżym powietrzu w sopel lodu.Ja zresztą też.- Dziwne, że nie wzięła ze sobą peleryny.- Zwietnie posługuje się pani lornetką! Czy może Gordon pani o tym powiedział? Jeśli śledzi ją tak niezdarnie jakdziś wieczorem, obawiam się, że nie jest to dla niej żadna tajemnica.Muszę powiedzieć pani bratu, by tegozaprzestał.Cathy pominęła jego pytanie.- Dowiedział się pan czegoś interesującego?35- Pani Leonard nie stanowi żadnego zagrożenia.- Wdzięcznym gestem machnął ręką.- Długie wizyty w sklepie mademoiselle Dutroit są równie niewinne? Musi uwielbiać kapelusze.- Któraż kobieta jest inna? Ona też, ale poza tym ma talent do wymyślania fasonów.Pracuje dla panny Dutroit, bypodreperować swoje finanse.Pensja Leonarda nie jest zawrotna.Coś w jego sposobie bycia denerwowało Cathy.Może ten uśmiech podziwu, gdy mówił o pani Leonard.- Jak dowiedział się pan tego wszystkiego zaledwie przez połowę przerwy, milordzie?- Umiem czasem zdobywać informacje, które mnie interesują.- Roześmiał się.- Nie tylko wy, panie, jesteściemistrzyniami sprytnego wypytywania.Gawędziliśmy o tym i owym.Pani Leonard miała ciężkie życie.Była jużraz zamężna.Pan Fotherington zostawił ją bez środków do życia.Pracowała jako modystka, gdy poznała panaLeonarda na skromnym spotkaniu towarzyskim u wspólnych znajomych.Był wdowcem, ona wdową, obojesamotni i oboje w nie najlepszej sytuacji życiowej.Nietrudno dopowiedzieć sobie resztę.Sądzę, że to małżeństwoz rozsądku, ale jest między nimi prawdziwe uczucie, to, co starsze pokolenie nazywa wzajemnym szacunkiem.- Taka piękność mogła chyba liczyć na lepszą partię niż pan Leonard.- Rzeczywiście, można by tak sądzić, lecz ona bardzo mało bywała wśród ludzi.Wyczułem jakby na osobępierwszego męża padał jakiś cień, mimo że nie powiedziała wprost nic na ten temat.Może po prostu nie spłaconedługi? To zawsze zle wpływa na reputację wdowy.A kogo mogła spotkać pracując w sklepie modystki? Główniekobiety.Z tego, co zauważyłem, damy niechętnie wyciągają pomocną dłoń do kobiet piękniejszych od siebie.- W imieniu mniej pięknych kobiet muszę sprzeciwić się tej cynicznej uwadze, milordzie.Pochopne uogólnieniasą często zawodne.- Te zmarszczone brwi mówią mi, że nieumyślnie panią uraziłem.- Szarmancko skłonił głowę
[ Pobierz całość w formacie PDF ]