[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wiedziała, ile go to kosztowało. Jestem gotów ci wybaczyć, jeśli chcesz wrócić.Drzwi są otwarte. Dlaczego nawet teraz musisz być dla mnie taki dobry? Czułabym sięznacznie lepiej, gdybyś zareagował gwałtowniej.Z ironią przeprosił, że nie troszczy się o jej samopoczucie.Nie będziekrzyczał i demolował domu, nie da żonie tej satysfakcji.Ostrzegł, że możeżałować swojej decyzji.Dała się ponieść fali przelotnego romansu, któryniedługo zapewne dobiegnie końca. Nie sądzę, Marcin.Wiem, że nie powinnam ci tego mówić, ale kochamPaolo od wielu lat, nie jest to więc błaha miłostka.Ojciec wciągnął głośno powietrze przez nos. Czyli było, jak myślałem.Od lat robiłaś ze mnie kretyna, pieprzonegorogacza.Czym sobie na to zasłużyłem? Dlaczego nie mogłaś mi zwrócićwolności, gdy byłem młodszy? Pocierpiałbym, ale znalazłbym nową kobietę.Teraz jestem już stary i nie mam szans ułożyć sobie życia. Tak bardzo mi zle, Marcin.Wyda ci się to na pewno niemożliwe, ale japrzez te wszystkie lata kochałam ciebie i Paolo jednocześnie. Postawiłaś mnie w żałosnej, beznadziejnej sytuacji.Przez ciebie będęmusiał zaczynać wszystko od nowa! uderzył dłonią w stół. Przepraszam! rozszlochała się na dobre.Ojciec milczał, matka płakała.Cisza była znacznie bardziej wymownaniż wszystkie wypowiedziane dotąd słowa.Zdecydował, że nie będzie jejutrudniać życia i da rozwód najszybciej, jak to możliwe.Ma już dość tej farsy.Zaproponował, aby poszli jutro do Jurka Korzeniowskiego znajomego zestudiów i z nim porozmawiali.Zuza wreszcie zdecydowała się zejść na dół. Cześć, Zuzulku powiedziała mama.Nie nazywała tak córki, odkąd taskończyła dziesięć lat. Właśnie rozmawialiśmy z tatą o& Wiem o czym przerwała. Zróbcie, jak uważacie, ja też mam swojeproblemy.Dość spore.Radzcie sobie sami.Czas najwyższy jakoś rozwiązaćtę chorą sytuację nałożyła płaszcz. Gdzie idziesz? zapytali jednocześnie. Przewietrzyć się. Jest już pózno& Nie martwcie się o mnie.Nie będę się włóczyć po lasach i parkach.Wyszła na dwór i rozpłakała się.Nie znosiła swojego życia, tego, że jesttak koszmarnie skomplikowane.Nie miała nikogo, komu mogłaby sięzwierzyć ze swoich problemów, została zupełnie sama.Z nieba zaczął padaćrzęsisty deszcz, a Zuza nie wzięła parasola.Przemoknięcie nie było dla niejjednak w tej chwili największym problemem.Szła dość długo ulicą, nie wiedząc, co robić.Wiedziała jedynie, że dodomu na razie wrócić nie może.Zadzwoniła do Igora. Halo? odezwał się zdecydowany, męski głos. Wybacz mi, że dzwonię, ale nie mam właściwie nikogo, z kimmogłabym porozmawiać.Mój Boże, jestem żałosna szepnęła przez łzy. Płaczesz? Gdzie teraz jesteś? Nie, nie przyjeżdżaj po mnie.Chciałam po prostu usłyszeć twój głos. Gdzie jesteś? powtórzył pytanie. Na Poniatowskiego koło Pepperoni. Będę za dziesięć minut.Wejdz do środka, bo się przeziębisz.Gdy skończyła rozmowę, poczuła rozczarowanie sobą.Postąpiła, jakosoba pozbawiona ambicji, narzucająca się mężczyznie, który odrzucił jejuczucie.Powinna pogodzić się z losem i definitywnie zerwać kontaktz Igorem.Zamiast tego angażuje go w swoje sprawy, choć on przecież tegonie chce. Całkiem straciłaś głowę.Samotność zżera ci mózg uaktywnił sięgłosik.Igor podjechał i Zuza na chwiejnych nogach wsiadła do samochodu.Przeprosiła go za swoje zachowanie i obiecała, że po dzisiejszym wieczorzewięcej jej już nie zobaczy.Dziś ma po prostu gorszy dzień.Odparł, że jestostatnią osobą, która mogłaby się mu narzucać.Przyszli do jego mieszkania, a Igor wyjął z szafy luzny sweter i spodnie. Przebierz się, bo będziesz chora.Wzięła rzeczy i zamknęła się w łazience.Gdy wyszła, czekała na niągorąca herbata z cytryną. Proszę postawił przed Zuzą parujący kubek.Usiadł naprzeciw niej i patrzył w milczeniu.Jego twarz wyrażała szczerezatroskanie.Opowiedziała Igorowi wszystko o sytuacji rodzinnej
[ Pobierz całość w formacie PDF ]