[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Może chcesz więcej?- Nie, dziękuję, wystarczy.Nie wiem, kiedy będę mogłaci oddać. - Nie musisz się śpieszyć, spodziewam się grubszej forsy.- To dobrze, bo moja sytuacja finansowa.- Nie ma o czym mówić.- To jeszcze nie wszystko - dolała sobie wódki.- Wpiątek mam być u lekarza, po to forsa.Chciałabym, żebyśpojechała ze mną.Trochę się boję.- Pojadę, oczywiście.Co za problem?- Właśnie jest problem.Moja matka nic o tym nie wie inie chcę, żeby wiedziała.Jest wierząca.Rozumiesz? Dlategonie mogę wrócić po zabiegu do domu.- Przywiozę cię tutaj.Możesz zostać tak długo, jak długobędziesz chciała.- Och! Jesteś cudowna! - Bożena oplotła mnie ciepłymramieniem, pocałowała.Siedziałam bez ruchu w pozie myślącego Buddy.- yle się czujesz? - zaniepokoiła się.- Nie.- Chwilami odnoszę wrażenie, że mówię do ściany.- Przecież ci odpowiadam.- Tak, ale jesteś nieobecna.Zmieniłaś się od powrotu zBaniewa.- Nieprawda.Zawsze taka byłam.- Chcesz, żebym sobie poszła?- Zostań.Zjemy razem kolację.Otworzymy jakąś puszkęalbo usmażymy jajecznicę.- Ja się tym zajmę, lubię gotować.Zostałam w tej samej pozie: nogi podwinięte pod siebie, wręku papieros.Z kuchni dochodził stłumiony głos radia,nadawali ostatnie przeboje.Powtarzałam słowa dziwiąc się,skąd je znam.Czułam jakąś podwójność w tym, co się działo,jakbym traciła kontakt z rzeczywistością: w tym samym czasiechodziłam uliczkami Starego Miasta, które przypominałylabirynt ze snu i siedziałam w fotelu patrząc na siebie zpewnego oddalenia, widziałam każdy swój ruch, a nawetdrgnienie powiek, ciemne niebo za oknem i księżyczawieszony między chmurami.- Dlaczego siedzisz po ciemku? - Bożena pojawiła się wdrzwiach i zapaliła światło.- Trzeba jeść, póki gorące -rozstawiła talerze.- Nie przeszkadza ci to, że jesteś cieniem? - spytałam.Bożena nie zrozumiała, więc usiłowałam jej wyjaśnić.- Poruszasz się wśród ludzi, których nie znasz, którzyciebie nie znają.- O to ci chodzi - odetchnęła.- Widzisz, ja lubię błąkaćsię po ulicach bez celu - powiedziała na odczepnego, jej oczypowędrowały w bok.- Nie mogę doczekać się piątku.Chciałabym mieć to z głowy i zacząć wszystko od nowa.- Uważasz, że to możliwe?- Oczywiście.- Zostań ze mną na noc.Dobrze się z tobą gada.- Nie mogę.Ze względu na matkę.Nie uprzedziłam jejwcześniej.- Możesz zadzwonić.- Nie chcę jej denerwować, pomyśli, że jestem zMaszkowskim.Spotkamy się w piątek.Matce powiedziałam,że wyjeżdżam do Baniewa.Pokazałam jej nawet lipnądelegację.- Skoro nie możesz - uśmiechnęłam się z przymusem.Jużżałowałam swej prośby.- Twoje zdrowie.- Dziękuję - Bożena przytuliła się do mnie.- Jestem cibardzo wdzięczna.A więc do piątku.- Tak.Tak.A tu są moje nie wysłane listy.Trudno uwierzyć, że przestałeś mnie kochać.Czyrzeczywiście tak jest? To pytanie dręczy mnie jak choroba,objawy znane, diagnoza też, brak jednak lekarstwa, wszystkiemetody zawodzą, a może za wcześnie na wyniki leczenia.Może gdybyś powiedział dlaczego, byłoby mi lżej? Chceszistnieć z dala ode mnie, ale czy to możliwe, czy to naprawdęmożliwe? Przecież nasze życia zrosły się razem, jesteśmyjednością.Przekonasz się o tym, jestem pewna, właśnie tapewność pozwala mi żyć.Nie każ mi jednak czekać zbytdługo, jestem słaba, bezradna, przeraża mnie każdy dzień.Błąkam się po mieście, wymyślam jakieś sprawy, staram siężyć.Dziś pojechałam do ciebie, zaparkowałam samochód napodwórzu.Miałam wielką ochotę wejść na górę, nie wiem poco, po prostu wejść, popatrzeć na portret mamy, byłamciekawa, czy trzymasz go jeszcze na sztalugach, czy też jegomiejsce zajęła inna modelka.Zobaczyłam ciemne okna iodechciało mi się wszystkiego.Wyjechałeś z Warszawy, bo wtwoją przeprowadzkę nie wierzę, nie mógłbyś rozstać się zpracownią, polubiłeś te ściany i przywiązałeś się do nichbardziej niż do mnie.Nie robię ci wymówek, o nic cię nieoskarżam, niczego nie żądam, nie wymagam, chociaż mam dotego formalne prawo, pieczęć w dowodzie, twoje nazwisko.Jeszcze nie zdążyłam się do niego przyzwyczaić, a już będęmusiała się z nim rozstać.Dziś stwierdziłam z całą pewnością, że wyjechałeś.Zajrzałam do skrzynki, puchnie od listów.Przyszły jakieśpisma urzędowe ze związku i z Desy", zaproszenia nawystawy, kartki z pozdrowieniami i mój list z Baniewa.Poczta teraz tak działa, ekspresy po tygodniu nie dochodzą zZakopanego, mój list wysłany ekspresem pobił wszystkierekordy, szedł 10 dni.Lepiej, że go nie dostałeś, chociaż to niema znaczenia, prawdopodobnie spotkałby go ten sam los, copoprzednie.Zabrałam go, do innych nie zaglądałam.Nie bójsię, więcej tego nie zrobię, nie mam zamiaru otwierać twoichlistów.Zrobiłam to z jakichś irracjonalnych pobudek.Ciąglenie mogę pozbyć się złudzeń, głupich złudzeń nie opartych nażadnych przesłankach.Buduję zamki na lodzie, bo jest to jakiśsposób na przetrwanie.Powiadają, że okłamywanie samegosiebie to zwykłe tchórzostwo, ja też tak myślałam, dziś sądzęinaczej, to mądre zagranie nie pozbawione znamion wielkości,więc się okłamuję, kłamstwo pozwala funkcjonować, niemówię żyć, to całkiem inna sprawa.No więc, funkcjonuję,dosyć normalnie, bezszelestnie i cicho, za cicho nawet.Jeżelita cisza jest zwiastunem burzy, to strzeż się mnie.Jeszcze wczoraj chciałam cię zabić.Z tą myśląwchodziłam na górę, miałam w zanadrzu kilka sposobówzadania ci śmierci.Gdy otworzyłam drzwi, duszne powietrzeowiało mnie nieprzyjemnie, farby, terpentyna, wszystko siępomieszało
[ Pobierz całość w formacie PDF ]