[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Szkoda,że mama nie może cię zobaczyć.Byłaby dumna ze swojego jedynaka.Carl miał na sobie codzienne ubranie: sportowe spodnie w kolorzekhaki i bawełnianą koszulę z krótkim rękawem.- Cóż to, jeszcze nie jesteś gotowy? - zdziwił się Dylan.- Jeżeli sięnie pospieszysz, spóznimy się bardziej, niż tego wymagają dobreobyczaje.- Widzisz, ja.kiepsko się dzisiaj czuję - odparł Carl.- Nicpoważnego.Chyba złapałem jakiegoś wirusa.- Wezwałeś lekarza?- Nie.Nie trzeba wzywać lekarza.Wystarczy posiedzieć spokojniew domu i odpocząć.Do jutra wszystko na pewno minie.Dylan rozwiązał muszkę.- Zaraz się rozbiorę i razem spędzimy wieczór.- Nie, nie przebieraj się - zaprotestował ojciec.- Chcę, żebyś pojechał doklubu i dobrze się bawił.Powiedz wszystkim, kogo spotkasz, kim jesteś,wyjaśnij, że między tobą a mną doszło do porozumienia i zgody, iwytłumacz moją nieobecność chwilowym złym samopoczuciem.Za nicnie chcę cię pozbawiać miłej zabawy, A poza tym - ciągnął Carl z lekkimuśmiechem - zwracam ci uwagę, że jeżeli zostaniesz w domu, ominie cięspotkanie z Maddie.- Skąd ci przyszło do głowy, że mi na tym zależy?- roześmiał się Dylan.- Nietrudno było odgadnąć.Podczas naszych rozmów dziwnieczęsto o niej wspominałeś.- Poddaję się - westchnął Dylan.- Faktycznie bardzo chcę jąAnula & ponaousladansczobaczyć.W końcu była moją pierwszą miłością.I ostatnią, dodał wduchu.Jedyną dziewczyną, o której nigdy nie zdołał zapomnieć.Uwijała się jak w ukropie, wydając polecenia, witając gości, po razktóryś z rzędu sprawdzając, czy wszystkie przygotowania do gali wklubie Lone Star zostały zapięte na ostatni guzik.Wrodzona dokładność iupodobanie do porządku przyczyniały się w dużym stopniu do jejsukcesów jako organizatorki pełnych rozmachu, wystawnych imprez.Dlawcześnie przybyłych gości przewidziana była kolacja w restauracji Em-pire Room.Natomiast sama gala, podczas której goście mieliuczestniczyć w rozwiązaniu kryminalnej zagadki, miała się odbywać wsali balowej na drugim piętrze, zaś pieczę nad jej przebiegiem Maddiepowierzyła swojej nowej asystentce, Alice.Mogła więc swobodnie witaćgości i pilnować, by nic nie zakłóciło dobrej atmosfery.Pomyślano też oobficie zaopatrzonym bufecie, przeznaczonym dla gości, którzy niewezmą udziału w kolacji tudzież dla osób, które w pózniejszej porzemiałyby ochotę coś przekąsić.Odziana w prostą, lecz niezwykle elegancką czarną suknię, zpołyskującymi w uszach i wokół rąk brylantami, Maddie oczekiwałagości nieopodal wejścia do wspaniałego, wyłożonego różowym granitem,wysokiego na dwa piętra foyer klubu, mając w tle znajdującą się pośrodkuholu granitową fontannę.Witała uśmiechem przybywających gości,zamieniając z każdym kilka słów.Ze swego miejsca mogła swobodnieobserwować podjeżdżające pod główne wejście eleganckie auta: jaguary,porsche, bmw.W dzisiejszej gali miała uczestniczyć cała miejscowaśmietanka towarzyska, dochód zaś z wieczoru przeznaczony był dla Czer-wonego Krzyża.Maddie najbardziej lubiła organizować takie właśnieAnula & ponaousladanscdobroczynne imprezy, dające jej poczucie, iż dostarczając członkomklubu rozrywki, przyczynia się równocześnie do wspomożeniapotrzebujących.Kierowniczka klubowego salonu odnowy biologicznej dla pań, JoanO'Brien, i jej mąż Hart wchodzili właśnie do holu.Jaka z nich urodziwapara, pomyślała Maddie, i co za szczęście, że znowu są razem.Historiaich romansu była jakby wyjęta z bajki albo romantycznej powieści.Maddie od kilku lat miała w Joan serdeczną przyjaciółkę, a do tegoprzepadała za dziewięcioletnią obecnie córeczką O'Brienów.I choć niebyła formalnie matką chrzestną małej Helen, dziewczynka, ku wielkiejuciesze Maddie, mówiła do niej ciociu".Nim jednak Joan zdążyła wymienić z Maddie parę słów, jej mążporwał żonę, umykając przez wkraczającym do klubu klanem Carsonów.Ojciec rodu Ford Carson, potężnie zbudowany mężczyzna ze strzechą si-wych włosów, krzaczastymi brwiami i wylewającym się ponad spodniamibrzuchem - szedł na czele pochodu, prowadząc pod rękę swą pulchną,jasnowłosą małżonkę.Za patriarchą postępowali Flynt z Josie, potemMatt z Rose, a za nimi Fiona i Cara.Siódma godzina szybko minęła, potem kwadrans po siódmej izbliżało się wpół do ósmej.Maddie szykowała się do opuszczeniaposterunku i udania na piętro do sali balowej, gdy zauważyłazajeżdżającego pod drzwi czarnego porsche.Nie było dla niej jasne, czymwysiadający z auta mężczyzna zwrócił jej uwagę.Z daleka nie widziaładokładnie rysów jego twarzy, lecz w postawie i sposobie poruszania sięmiał budzącą respekt, swobodną pewność siebie.Maddie potrząsnęłagłową.Skąd te głupie myśli? Normalnie nie miała zwyczaju snućAnula & ponaousladanscdziwacznych domysłów na temat nieznanych sobie panów.Nie poświęcając intrygującemu mężczyznie więcej uwagi,pośpieszyła na górę.Właściwa zabawa miała się rozpocząć dopiero oósmej, lecz w sali balowej pełno było już gości, wśród których krzątałasię obsługa.Do wysokiej na dwa piętra sali przylegał ogromny taras,położony bezpośrednio nad wejściowym portykiem.Zespół jazzowy grałmelancholijne, spokojne melodie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]