[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Dziennikarzom towystarczy, a ona, jeśli jest winna, na pewno się zaniepokoi.Tucker skinął głową.- Tak, to ma sens.A ty jak uważasz? - zwrócił się do szwagra.- Może być.- Walker zerknął na Richarda.- Zwłaszcza jeślibędę miał przygotowane oświadczenie, które tylko przeczytam, apotem odmówię odpowiedzi na wszelkie pytania.Richard westchnął.- Ciekawe, kto je napisze?- Bardzo dziękuję, że się zgadzasz - rozpromienił się policjant.-Wiedziałem, że mogę na ciebie liczyć.- No dobrze, ale będę do tego potrzebował waszego komputera itrochę czasu - powiedział dziennikarz.- Ależ proszę.- Walker wstał i podsunął Richardowi obrotowekrzesło.- Czy mam zamieścić coś jeszcze poza informacją o nowejposzlace? - spytał Richard, siadając za biurkiem.Walker patrzył przez chwilę na szwagra, a potem skinął głową.- Tak.%7łe policja uwolniła w związku z tym panią Chandler odpodejrzeń.296AnulaouslaandcsTucker nie mógł uwierzyć własnym uszom.Nie sądził, żeusłyszy kiedyś te słowa z ust Walkera.Zaraz też w nim samymzaczęły narastać wątpliwości.- Dlaczego? Nie masz przecież jeszcze ostatecznych wynikówanaliz - zauważył.- Jestem pewny, że potwierdzą moje domysły.- Ale.Walker wyciągnął dłoń, chcąc stłumić jego protest.- Jeśli nasze domysły są słuszne i mordercy rzeczywiściezależało na tym, żeby skierować podejrzenia na Mary Elizabeth, tobędzie to najlepszy sposób, żeby go, czy raczej ją, wyprowadzić zrównowagi - tłumaczył.- Więc może powinieneś umieścić tę informację w prasiestanowej - zauważył Richard.- Wtedy wszyscy się o tym dowiedzą.- Nie, nie - zaprotestował Walker.- To zbyt ryzykowne posunięcie - powiedział Tucker, bacznieobserwując reakcję szwagra, który tylko zacisnął szczękę.- To prawda - przyznał niechętnie Walker.- Wolałbym mieć jużwyniki badań laboratoryjnych.Poza tym podejrzewam, że morderca itak na bieżąco śledzi tę sprawę.- Jest jeszcze taka możliwość, że ta kobieta widziała się zChandlerem, ale go nie zabiła - dorzucił Richard.- To prawda, jednak i tak dotarcie do niej jest w tej chwilinajważniejszym zadaniem - zauważył Tucker.- Może porozmawiam297Anulaouslaandcsjeszcze z Mary Elizabeth i postaram się dowiedzieć, z kim ostatniospotykał się jej mąż.- Znam już jedno nazwisko - odezwał się cicho Walker.-I niemam zamiaru go ujawniać - dodał, widząc ich gwałtowną reakcję.- Czemu nie? - żachnął się Tucker.- Ponieważ nie chcę robić wokół tej sprawy szumu.I nie życzęsobie żadnych przecieków do prasy - zaznaczył, patrząc na siedzącegoza biurkiem dziennikarza.- Pamiętajcie, że na razie niczego na nią niemam.Chcę się przyczaić i poczekać, aż popełni jakiś błąd.- Rozmawiałeś z nią?- Nie, ale jest pod obserwacją - odparł.- Będę znał każdy jejruch.Tucker wymamrotał pod nosem jakieś przekleństwo.- Czyżbyś chciał mi coś powiedzieć? - Szwagier spojrzał muprosto w oczy.- Nie, nic - mruknął szeryf.- Dobrze ci idzie, chociaż nie każdatwoja decyzja musi mi się podobać.- Dziękuję.- Walker spojrzał w stronę dziennikarza.-A ty?Richard wzruszył ramionami.- Mnie wystarczy to, co mam.- Zwietnie.- W głosie Walkera dało się wyczuć ulgę.- Więc zacznij lepiej pisać to oświadczenie.Chciałbymprzynajmniej raz w tygodniu wrócić do domu na kolację.- Powiedz przynajmniej Daisy, że Mary Elizabeth nie jest jużgłówną podejrzaną - poprosił Tucker.- Na pewno się ucieszy.298AnulaouslaandcsWalker pokręcił głową.- Tę wiadomość zostawię na deser - stwierdził.- Jestem zbytgłodny, żeby ryzykować.Liz otworzyła drzwi dokładnie o szóstej i zastała przed nimiuśmiechniętego Tuckera.Musiała wytężyć całą wolę, żeby nie rzucićmu się na szyję.Wystarczyło na niego spojrzeć, by domyślić się, żema dla niej jakieś dobre wieści.- Czegoś się dowiedziałeś, tak?Tucker skinął głową, a potem rozejrzał się dookoła.- Może się przejdziemy, to ci o wszystkim opowiem - rzucił.Początkowo chciała się zgodzić, ale po chwili potrząsnęła głową.- Chodzmy lepiej na taras - zaproponowała.- Przyjemnie dzisiajwieje, a poza tym zrobiłam świeżą lemoniadę.- Doskonale.- Tylko powiedz, że to dobra wiadomość - poprosiła, chociaż jużsię tego domyślała.- Wygląda na to, że bardzo dobra.Nie pytała już o nic więcej, tylko poszła do kuchni, nalała muszklankę lemoniady, dodała trochę cukru, tak jak kiedyś lubił, anastępnie podała mu zimny napój.Kiedy znalezli się na tarasie, usiadła na dwuosobowej huśtawce,którą zajmowała wcześniej, i przez moment obserwowała rozterkęTuckera.Najwyrazniej wahał się, gdzie usiąść.W końcu, ku jejrozczarowaniu, wybrał wiklinowy fotel.- Przyjemny wieczór - zauważył.- Przyjemny i spokojny.299Anulaouslaandcs- Ale przestanie taki być, jeśli mi nie powiesz, czego siędowiedziałeś - prawie warknęła, powoli tracąc cierpliwość.Tucker znowu się uśmiechnął.- Zacznę od najważniejszego.Nie jesteś już główną podejrzaną.Walker ma nowe poszlaki.Liz przyjęła te słowa zupełnie spokojnie.- Wiedziałam, że jest inteligentny i nie oskarży mnie o tomorderstwo - stwierdziła.- Ciekawe tylko, dlaczego ty się takcieszysz.Czyżbyś powątpiewał w mą niewinność? Coś takiego.- Będę szczery.Wiesz, jeśli chodzi o ciebie, nie umiemzachować obiektywizmu.Dlatego cieszę się, że teraz zostałypotwierdzone moje wcześniejsze domysły.- Dziękuję ci bardzo - odparła z goryczą.- Daj spokój.Przecież i tak najważniejsze jest to, co myśliWalker.Mary Elizabeth pokręciła głową.- Dla mnie nie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]