[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Mógłby wysłać ich na tę misję samych, lecz Gakhan dobrze poznał swego wielkiegoprzeciwnika i wyraznie odczuwał potrzebę nagłego działania.Wicher znaczących wydarzeńzaczynał tworzyć olbrzymi wir.Obecnie stał w oku cyklonu, lecz wiedział, że wkrótcezostanie przezeń pochłonięty.Gakhan pragnął móc lecieć z tym wichrem, a nie dać się rzucićna skały.- To tutaj - powiedział, zatrzymując się przed namiotem piwiarni.Szyld przybity do słupa głosił w mowie powszechnej: Oko Smoka , a na tablicypostawionej przy wejściu koślawo wypisano w mowie powszechnej: Smokowcom igoblinom wstęp wzbroniony.Zaglądając za brudną szmatę wiszącą w wejściu do namiotu,Gakhan dostrzegł swoją ofiarę.Machnął ręką do swej eskorty, odsunął tkaninę i wszedł dośrodka.Jego wejście spotkało się z głośną wrzawą, gdy ludzie w szynku zwrócili mętny wzrokku przybyszom - i ujrzawszy trzech smokowców - zaraz zaczęli krzyczeć i gwizdać.Jednakżewrzaski i świsty ucichły niemal natychmiast, gdy Gakhan zsunął kaptur zasłaniający jegogadzią twarz.Wszyscy rozpoznali przybocznego Kitiary.W tłumie zapadła cisza cięższa odskwaśniałego dymu i smrodu, jaki przepełniał szynk.Spojrzawszy z przestrachem nasmokowców, ludzie przygarbili się nad swymi napojami i pospuszczali głowy, starając się nierzucać w oczy.Spojrzenie błyszczących, czarnych oczu Gakhana omiotło tłum.- Tam - rzekł w języku smokowców i wskazał człowieka zgarbionego nadszynkwasem.Eskorta zareagowała natychmiast i chwyciła jednookiego żołnierza, który gapiłsię na nich z pijackim przerażeniem.- Zabrać go stąd na zaplecze - rozkazał Gakhan.Nie zważając na protesty i błagania ogłupiałego kapitana, jak również złowrogiespojrzenia i szeptane grozby tłumu, smokowcy wywlekli jeńca na zaplecze.Gakhan wolniejposzedł w ich ślady.Już po kilku chwilach wprawni smokowcy zdołali otrzezwić więznia wystarczająco,by mógł mówić - ochrypłe wrzaski mężczyzny odebrały niejednemu klientowi szynku ochotęna gorzałkę - lecz wreszcie był w stanie odpowiedzieć na pytania przesłuchującego goGakhana.- Czy pamiętasz aresztowanie oficera smoczej armii dziś po południu pod zarzutemdezercji?Kapitan przypomniał sobie przesłuchiwanie wielu oficerów tego dnia.byłpracowitym człowiekiem.wszyscy byli do siebie podobni.Gakhan dał znak smokowcom,którzy bez ociągania zabrali się skutecznie do dzieła.Kapitan wrzasnął przerazliwie z bólu.Tak, tak! Pamięta! Ale to nie był jeden oficer.Było ich dwóch.- Dwóch? - oczy Gakhana zabłysły.- Opisz tego drugiego oficera.- Ogromny człowiek, naprawdę ogromny.Uniform na nim pękał w szwach.Byli teżwięzniowie.- Więzniowie! - Gadzi język Gakhana wysunął się z jego ust i ponownie schował.-Opisz ich!Kapitan nie posiadał się z radości, że może to uczynić.- Ludzka kobieta, rude kędziory, cycki wielkości.- Daruj sobie - warknął Gakhan.Jego szponiaste dłonie drżały.Posłał spojrzenie swejeskorcie i smokowcy przycisnęli mocniej.Akający kapitan pośpiesznie podał opis pozostałych dwóch więzniów, wyrzucając zsiebie słowa w ogromnym tempie.- Kender - powtórzył Gakhan, coraz bardziej wpadając w podniecenie.- Mów dalej!Starzec z siwą brodą.- przerwał zaskoczony.Stary czarodziej? Chyba nie pozwoliliby temuzramolałemu, głupiemu staruchowi towarzyszyć im podczas tak ważnej i pełnejniebezpieczeństw misji.Jeśli to nie on, to, kto? Ktoś, kogo spotkali po drodze?- Opowiedz mi coś więcej o tym starcu - rozkazał Gakhan.Kapitan rozpaczliwie wytężał nasączony alkoholem i ogłupiony bólem umysł.Staryczłowiek.siwa broda.- Zgarbiony?- Nie.wysoki, szeroki w barach, niebieskie oczy.Dziwne oczy.- kapitan był nagranicy utraty przytomności.Gakhan ścisnął go za kark pazurzastą dłonią.- Co z tymi oczami?Kapitan wlepiał wystraszony wzrok w smokowca, który powoli dławił go na śmierć.Wybełkotał coś.- Młode.za młode! - powtórzył Gakhan w uniesieniu.Teraz już wiedział! - Gdzie onisą?Kapitan wysapał słowo, a Gakhan rzucił go z łomotem na podłogę.Wir wzbierał.Gakhan czuł, jak wynosi go ku górze.Kiedy wraz ze swą eskortąopuścił namiot i pomknął do lochów pod pałacem, jedna tylko myśl miotała mu się po głowieniczym skrzydła smoka.Wieczny Człowiek.Wieczny Człowiek.Wieczny Człowiek!Rozdział VIIZwiątynia Królowej Ciemności- Tas!- Boli.zostaw mnie.- Wiem, Tas
[ Pobierz całość w formacie PDF ]