[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Była osobą starej daty - powiedziałam.- Była uprzedzona.- Powiedział to obojętnie, bez zajadłości.-Wydawało mi się, że ty nie masz uprzedzeń, ale byłaś tak nieuchwytna,że nie mogłem mieć pewności.Próbowałam mu wyjaśnić, jak się wtedy czułam.- Onieśmielałeś mnie.- Ty mnie o wiele bardziej.- Odepchnął się od głazu i podszedł domiejsca, w którym siedziałam, oparta o jedną ze skał dających cień.Powoli osunął się na ziemię obok mnie.Chociaż nie dotykaliśmy się, nagle odniosłam wrażenie, jakbymkażdą cząstką ciała czuła jego bliskość.- Gdyby nie ta noc na Mount Sangre.- Z westchnieniem urwał.-Już wtedy wiedziałem, że powinienem był powstrzymać Travisa.- Nie jestem pewna, czy potrafiłbyś.Był bardzo zdecydowany.- Powinienem był rozpłaszczyć tego skurwiela na ziemi, zabrać mutę przeklętą książkę i spalić.Przymknęłam oczy, słysząc taką zawziętość w jego głosie.- Spaliła ją moja babka.- Za pózno,.- Jeśli szukamy winnych, to nie można wszystkiego zwalać naTravisa - powiedziałam.- Przede wszystkim nie powinnam byłapozwolić mu na wyniesienie tej książki z naszej biblioteki.- Czy ona w końcu znalazła ten medalion? - spytał Luis.Wpatrywałam się w niego zastanawiając się, skąd wie oposzukiwaniach babki Faith.Zupełnie jakby czytał w moich myślach, boodezwał się ze zniecierpliwieniem:- Byłem jej lekarzem w ostatnich latach przed śmiercią.Czasemzwierzała mi się, jeśli można to tak nazwać.Nie należała dogadatliwych.- Delia uważa, że babka zapomniała, gdzie położyła to coś, czegoszukała - powiedziałam.- Medalion - uparcie powtórzył Luis.Wzruszyłam ramionamiwiedząc, że ma rację.- Niech Bóg da, żeby nikt go nigdy nie znalazł.- W jego słowachpobrzmiewało głębokie przekonanie.- Przepraszam, przyjechałem tuodpocząć, a nie wskrzeszać przeszłość.Nie odezwał się już i nie otworzył oczu.Ja też próbowałam zamknąćoczy w nadziei, że przeniknie mnie spokój skalnej oazy, ale naodgrodzenie się od przeszłości było za pózno.Pod zamkniętymi powiekami znów zobaczyłam bibliotekę Rollandówsprzed dziesięciu lat.Widziałam, jak znajduję cienki, wytarty tomik,wciśnięty między inne książki na najwyższej półce, jak patrzę nadziwaczne słowa na zniszczonych stronicach.Travis pyta, czy cośznalazłam.Podaję mu książkę ciekawa, co z niej zrozumie.Kartkuje ją,najpierw marszczy brwi, potem ogarnęło go podniecenie.- Moim zdaniem znalezliśmy grimoire? No wiesz, księgę zaklęć.Wtedy nie miałam zielonego pojęcia, o co mu chodzi, a kiedydowiedziałam się, jakie niebezpieczeństwo kryły butwiejące strony, byłoza pózno.O wiele za pózno.ROZDZIAA PITYNawet z zamkniętymi oczami czułam przy sobie obecność Luisa.Oboje opieraliśmy się plecami o jeden z głazów tworzących to ukrytesanktuarium.Luis trwał w milczeniu.Słychać było tylko stłumionegłosiki dziewcząt i łagodny szmer wody.Ale mój umysł daleki był odspokoju, na próżno próbowałam powstrzymać się przed chorobliwymrozdrapywaniem przeszłości.Kiedy dałam Travisovi ten dziwny, stary, ręcznie oprawiony tom zksięgozbioru Rollandów, znalazł w nim zaśniedziały srebrny medalion,wciśnięty pod oprawę.W metalu była wyryta lecąca biała sowa zrozczapierzonymi szponami.Wizerunek ptaka pokrywała biała emalia, aotaczały go jakieś dziwaczne symbole.Nie podobał mi się ten przedmiot,ale Travis traktował go z wielką atencją.- Hej, to fantastyczne - powiedział.- Niewiarygodne! Chciałbymprzestudiować tę książkę i sprawdzić, czy uda mi się odcyfrowaćznaczenie liter na medalionie.Do książki nikt nie zaglądał od lat, więcchyba nikomu nie zaszkodzi, jeśli wezmę te rzeczy na kilka dni dosiebie.Spojrzałam na niego z wahaniem.Babka Faith nie miała zwyczajuczegokolwiek pożyczać.Ale przecież mogła nawet nie wiedzieć o tejksiążce, wciśniętej za inne tak, że całkiem nie było jej widać.Travis nie prosił o wiele, a że nigdy nie widziałam go w takimpodnieceniu, jak nad tym starym, pożółkłym tomikiem, byłoby miprzykro mu odmówić.Gdybym jednak chciała iść z jego prośbą dobabki, mogłabym równie dobrze od razu stanowczo powiedzieć mu nie".- Oj, Val, nie bój się.Ona nawet nie zauważy - podpuszczał mnie,jakby wiedział, że babka ma opinię osoby z rozwiniętym instynktemposiadania.- Obiecuję piorunem zwrócić.- No, hm, wobec tego może mógłbyś.- Wiedziałem, że mogę na ciebie liczyć! - Chwycił mnie w pół,przyciągnął do siebie i szybko pocałował.- Wybacz, że cię opuszczam -powiedział uwalniając mnie z objęć.- Muszę załatwić coś pilnego.Aha! Pilnie wymknąć się z domu, zanim babka dopadnie cię zksiążką, pomyślałam rozważając jednocześnie, dlaczego pocałunekTravisa, choć całkiem przyjemny, nie wywołał we mnie takiego stanuradosnego oszołomienia, jak zwykłe ukradkowe spojrzenie Luisa.Travis zatelefonował następnego ranka.- Mam wspaniały pomysł w związku z twoimi urodzinami -oświadczył.- Wiesz przecież, że babka Faith wydaje dziś po południu przyjęciena moją cześć - przypomniałam mu.- Wiem, wiem, ale ja mam pomysł na pózniej.Na noc.I muszą byćdo tego cztery osoby.Dwie dziewczyny i dwóch chłopaków.- Masz na myśli podwójną randkę? - spytałam zmieszana.- Niezupełnie.Ty załatw dziewczynę, ja załatwię drugiego chłopaka,dobra?- Corenna wyjechała z rodzicami do Avila Beach.Nie będzie jej dokońca miesiąca, a innych dziewcząt w miasteczku właściwie nie znam natyle.- A Willa?- Nie jestem pewna, czy zechce
[ Pobierz całość w formacie PDF ]