[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jejdwaj byli mężowie donosili ze była zanadto pochłonięta sobą, żeby być dobrą żoną jakiegokolwiekmężczyzny.Były sekretarz stwierdzał117niedwuznacznie, iż Melanie jest najwredniejszą babą, dla której kiedykolwiek zdarzyło mu siępracować.Wśród wypowiadających się najbardziej zjadliwie znalazł się były agent Melanie, MelSuskind.Mel, prezes niewielkiej własnej agencji literackiej Suskind & Associates, współpracował zMelanie od pierwszych dni, kiedy pisywała biografie sławnych ludzi za pięcio-cyfrowewynagrodzenia.Opowiadał, jak Melanie porzuciła jego firmę i przeniosła się do znanego agenta zICM natychmiast po tym, gdy jej czwarta książka, Ann-Margret: Pamiętnik symbolu seksu", znalazłasię na liście bestsellerów The New York Timesa".- Pewnego dnia dostanie za swoje - stwierdzał poprostu.Równie gorzka była wypowiedz Roberty Carr, wydawcy Melanie z Sachs & Singleton.Towydawnictwo, jedno z największych w Ameryce, zapłaciło ponad trzy miliony dolarów za prawa doostatniej książki Melanie, Oporny Bohater: Nieautoryzowana Biografia Charltona Hestona" i wydałojeszcze pół miliona na promocję książki, która przez dwadzieścia siedem tygodni utrzymywała się naliście Timesa".A potem Carr i jej koledzy mogli jedynie obserwować, jak Melanie przenosi się dorywalizującego z nimi wydawnictwa Davis House, otrzymawszy od nich gigantyczną zaliczkę pięciu ipół miliona dolarów za książkę o Alistairze Downsie.- W obecnej dobie autorzy rzadko bywają lojalniwobec swoich wydawców - powiedziała Carr dziennikarzowi z Vanity Fair" - i Melanie Moloney jesttypowym przykładem tego zjawiska.Zazwyczaj wydawcy życzą wszystkiego dobregoopuszczającym ich autorom.Jednak trudno jest życzyć Melanie czegoś innego niż tego, na co sobiezasłużyła.118A więc nie byłam jedyną osobą, która chciała, żeby Melanie dostała za swoje.Najwidoczniej wewszystkich budziła mściwe myśli.Następnego dnia rano, w drodze do Bluefish Cove byłam w całkiem niezłym nastroju,prawdopodobnie dlatego, że udało mi się nie nadziać na Soozie i zachować w tajemnicy moje zajęciesłużącej.Gdy dotarłam do domu Melanie, Todd poinformował mnie, że Melanie udała się na spotkanie zeswoim agentem na Manhattanie i wróci póznym popołudniem.Powiedział mi także, że spodziewa sięprzesyłki, którą mam mu przynieść, gdy tylko zostanie dostarczona.Myłam właśnie podłogę w jednej z łazienek dla gości na piętrze, kiedy usłyszałam dzwonek udrzwi.Odłożyłam mopa i pospieszyłam na dół, aby otworzyć drzwi.Biegnąc minęłam lustro wprzedpokoju i przez moment zerknęłam na siebie.Co za bałagan.Mój strój był cały poskręcany,fartuszek zwieszał się z talii, a włosy, których końce zmoczyły się w wiadrze z mydlinami, opadałyniedbale na twarz.Kogo to obchodzi, pomyślałam.Najwyżej listonosz obejrzy mnie w takim stanie.Byłam już przy drzwiach, gdy dzwonek zadzwięczał po raz drugi.- Wstrzymaj konia.Jużnadchodzę - wrzasnęłam, trochę zirytowana.Czy ten facet nie może poczekać dwóch sekund?- Już dobrze, dobrze.Już jestem - powiedziałam otwierając drzwi i stając oko w oko nie zlistonoszem, ale z Culliem Harringtonem.Byłam tak zaskoczona jego widokiem - widokiem człowieka, o którym fantazjowałam, tegoczłowieka, którego wyimaginowane słowa miłości pomagały mi119przetrwać wiele długich dni pracy - że umiałam tylko wstrzymać oddech.I oto pojawiał się mężczyzna, którego rozpaczliwie pragnęłam jeszcze raz zobaczyć, a ja w cobyłam ubrana na to wielkie spotkanie? W strój pokojówki! Teraz będzie wiedział, że jestem gosposią.A skoro on się dowie, dowiedzą się wszyscy.Skończy się cała ta maskarada, a wraz z nią mojareputacja w Layton.Upłynęła cała wieczność najbardziej niezręcznej ciszy, jakiej kiedykolwiek doświadczyłam, gdy wkońcu Cullie przemówił.- Ha, czyż to nie pani Koff? Czy dzisiaj jest Halloween, czy też może pani i jej przyjaciele szy-kujecie się do wyjścia na jedno z tych przyjęć dobroczynnych, gdzie na jeden wieczór bogacizamieniają się miejscami z biedakami?Nadal byłam zbyt oszołomiona, żeby się odezwać.Szybko! Kawał! Kawał! Nie pozwól muzauważyć, jaka jesteś upokorzona.Nie daj mu poznać, jak bardzo ci zależy na tym, co o tobie myśli.Szybko! Kawał!Mój mózg poszukiwał jakiejś ciętej i błyskawicznej riposty, ale nic nie wykrzesał.%7ładnego kawału.%7ładnej dowcipnej uwagi.Nic.- Cóż to? Nie ma zjadliwej odpowiedzi? - drażnił się Cullie.- Czy prawdziwa pani Koff mogłaby sięwreszcie pokazać, a przynajmniej wyjść z tego kostiumu?- To nie jest kostium - powiedziałam, patrząc w dół na moje czarne obuwie pokojówki.Wszystkobyło lepsze niż napotkanie wzroku Culliego.- Zastanówmy się więc - rzekł, gładząc brodę.- Jeśli to nie jest kostium, w takim razie musi to byćjakiś nowy trend w modzie: na służącą", jak pewnie120określają go projektanci.Ludzie pani pokroju lubią takie nowinki w modzie, prawda?- Znów zaczynasz z tymi ludzmi mojego pokroju".A tak w ogóle, to nie twoje zmartwienie.- Zmartwienie? Nie mam żadnych zmartwień.To nie ja otwieram drzwi cudzego domu, ubrany wstrój pokojówki.Czy powie mi pani, co pani tutaj robi?- Najpierw ty mi powiesz, co tu robisz.- Przyjechałem fotografować dom Melanie Moloney.Ponieważ już prawie skończyła książkę, wy-stawia dom na sprzedaż - wyjaśnił Cullie.- Dobrze, a teraz pani kolej.- Nie wiedziałam, że Melanie chce sprzedać dom - powiedziałam.- Wróćmy do pani odpowiedzi, pani Koff.- Mam na imię Alison.Możesz przestać mnie nazywać panią Koff.- Dobrze, Alison.Czy jesteś przyjaciółką Melanie Moloney, Alison?Zastanowienie się zajęło mi sekundę, po czym bez zmrużenia powiek oświadczyłam: - Tak, jestem.Znamy się z Melanie od dawna, jeszcze z czasów wspólnej nauki w szkole dziennikarskiej.-Nieważne, że Melanie była dobre dwadzieścia lat starsza ode mnie.- Co ty powiesz - rzucił powątpiewająco Cullie.- Właśnie tak - ciągnęłam dalej
[ Pobierz całość w formacie PDF ]