[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Był ubranyw jasnobrązowe dżinsy i niebieską bluzę.Emma cieszyła się, że nie włożyłasukienki.Odsuwając się od drzwi i nie patrząc na nią, Jack powiedział:- Proszę.Weszła do środka.Zamknął drzwi.Poszła za nim do kuchni.Zapach przypraw przywodził na myśl meksykańskąrestaurację.Jack wskazał jej krzesło przy stole.- Czego się napijesz? - zapytał niemal kurtuazyjnie.- Przyniosłam to.- Postawiła na stole butelkę wina.- Dziękuję.Mam już otwartą.- Czy już piłeś? Muszę nadrabiać? - zażartowała.Potrząsnął głową.- Dolałem do potrawy.Emma uznała, że Jack jest nieswój, zakłopotany, chociaż w dzień był takiodprężony i rezolutny.Czasami odnosiła wrażenie, że musi go oswajać odpoczątku.Miała nadzieję, że dziś tak nie będzie.Nalał kieliszek wina i postawiłprzed nią na stole.- Aadnie pachnie - powiedziała.Jack stał przy kuchence, mieszając coś w dużym garnku.- Wegetariańskie chili z ryżem.Niestety, wsypałem za dużo chili.-Miałrozczarowaną minę.Uśmiechnęła się uspokajająco.- Na pewno będzie pyszne.Znów umieram z głodu, dzięki świeże-mupowietrzu.Skosztował odrobinę z małej łyżeczki i skrzywił się.Dolał trochę sokucytrynowego i wody.W końcu usiadł naprzeciwko Emmy.- Jeszcze dziesięć minut.Emma dolała wina do obu kieliszków.- Na zdrowie.- Na zdrowie.Pochyliła się i szepnęła:- Uśmiechnij się, Jack.Wiem, że potrafisz, bo już się przy mnie uśmiechałeś.Możesz, więc i teraz.- Dziękuję za słowa mądrości, Emmo.Jestem bardzo zadowolony,tylkorozdrażniło mnie chili.Spojrzała na niego z powątpiewaniem.- Jesteś dziwny.Przez ostatnie lata spotkało cię tyle złego i poradziłeś sobiedoskonale.A jedno zbyt pikantne chili całkowicie cię rozkłada.W jego oczach było widać, że dostrzegł zabawny aspekt tej sprawy.Po chwilinałożył potrawę na talerze i zaniósł je do jadalni.- Tędy - powiedział.Poszła za nim.Pokój tętnił życiem dzięki utrzymanym w jasnopomarańczowejbarwie ścianom ze złoto-czerwonymi wzorami.Ogromne okno zdobiłymuślinowe firanki udrapowane na kutym z żelaza karni-szu.Zrodek jadalnizajmował wielki, dębowy stół.Stały na nim dwa ozdobne, żeliwne, trójramienneświeczniki.Dwa nakrycia, umieszczone naprzeciwko siebie, już czekały.Jack postawił talerze i zapalił świece.Emma usiadła i czekała, gdy zniknąłw kuchni.Wrócił z otwartą butelką wina, tą, którą przyniosła.Włączył jeszczepłytę z chórami mnichów.W końcu usiadł.- Czuję się jak w średniowiecznym klasztorze, zwłaszcza przy tej muzyce -powiedziała.- Obyś tylko nie zaczęła się modlić.Uniosła brwi.- Za pózno.- Uśmiechnęła się, ale po chwili spuściła wzrok, uświadamiającsobie, że jej uwaga mogła zostać niewłaściwie zrozumiana.Jack milczał.Emma wzięła do ust sporą porcję chili.Natychmiast otworzyła usta ikrzyknęła, wymachując rękami.Napiła się wina.Oczy jej łzawiły.- Uprzedzałem, że jest pikantne.Za bardzo? - Jack się zaniepokoił.- Nie, nie, wszystko w porządku.To przez zaskoczenie.- Wzięła kawałekbagietki i posmarowała go masłem, uśmiechając się.Sytuacja była niecozabawna.Jack zjadł trochę chili, starając się zareagować powściągliwiej.Tylkolekko zakasłał.Emma nabrała na widelec sporo ryżu z odrobiną chili, ale wciąż piekło jąw ustach.Jedli małymi porcjami, które szybko popijali winem i zagryzalipieczywem.Zapytała go o żeglowanie, a on opowiedział o wielu swoich wakacyjnychrejsach.Pływał wokół greckich wysp, Turcji, po Morzu Zródziemnym, był takżeu wybrzeży Bali i zaliczył spory obszar Oceanu Indyjskiego.Mówił o tym z pasją,żałował, że nie udało mu się wypłynąć na dłużej niż dwa tygodnie.Emmaz uwagą słuchała każdego słowa.Jej oczy reagowały na każde jego zdanie.Kolacja trwała.Robiło im się coraz cieplej.Jack zdjął bluzę, pod którą miałjasnoniebieski podkoszulek, Emma podwinęła rękawy bluz-ki, ale i tak było imcoraz goręcej.Mieli zarumienione, lśniące od kropelek potu twarze.Pili wino jakwodę - żeby przepłukać usta po palącej potrawie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]