[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Twardzi, nieustÄ™­pliwi.Nie, nieprawda, pomyÅ›laÅ‚a nagle.Twardy i nieustÄ™­pliwy byÅ‚ Marshall, ale nie Rand.Ogarnęły jÄ… wyrzutysumienia.Faktycznie przypisywaÅ‚a Randowi cechyczÅ‚owieka, który odwróciÅ‚ siÄ™ od niej, kiedy go po­trzebowaÅ‚a.Owszem, odkÄ…d zaczęła pracować u Randa, musiaÅ‚asiÄ™ dostosować do jego życzeÅ„, zostawać w pracy dÅ‚u­Å¼ej, niż zamierzaÅ‚a, ale.ale on też wielokrotnie szedÅ‚ ROMANS Z SZEFEM 225jej na rÄ™kÄ™.Na przykÅ‚ad, kiedy pracowali u niegow domu, zaprosiÅ‚ Maksa, aby mogÅ‚a zjeść z synem ko­lacjÄ™ i chwilÄ™ z nim pobyć.Wprawdzie nie byÅ‚o to jakieÅ› wielkie poÅ›wiÄ™ceniez jego strony, ale Marshall nigdy by nie wpadÅ‚ na takipomysÅ‚, a gdyby nawet wpadÅ‚, to natychmiast by goodrzuciÅ‚.Po dÅ‚uższym namyÅ›le doszÅ‚a do wniosku, że jestjeszcze jedna różnica miÄ™dzy obydwoma mężczyzna­mi.W przeciwieÅ„stwie do Marshalla Rand nie byÅ‚egoistÄ….Nie chciaÅ‚ jej mieć wyÅ‚Ä…cznie dla siebie; uwa­Å¼aÅ‚, że Maks ma wiÄ™ksze do niej prawo.Marshall na­tomiast pragnÄ…Å‚, żeby Å›wiat kobiety, z którÄ… przebywa,obracaÅ‚ siÄ™ wokół niego, a dziecko - jak oÅ›wiadczyÅ‚- wszystko by zepsuÅ‚o.Randowi nie psuÅ‚o; potrafiÅ‚ na­wiÄ…zać Å›wietny kontakt z Maksem.ZachowywaÅ‚ siÄ™wobec niego jak ojciec, a jednoczeÅ›nie jak przyjaciel.Dlatego chÅ‚opiec go uwielbiaÅ‚.Rand pochodziÅ‚ z licznej rodziny; wiedziaÅ‚, co toza sobÄ… pociÄ…ga i jakÄ… rolÄ™ powinien odgrywać ojciec.Jego wÅ‚asny zbyt maÅ‚o czasu spÄ™dzaÅ‚ w domu.On samwolaÅ‚ nie mieć dzieci, niż narażać je ha stres i tÄ™sknotÄ™.W niedzielÄ™ w szpitalu zachowaÅ‚ siÄ™ jak cudownyojciec i idealny mąż.Nie myÅ›laÅ‚ o sobie, o czekajÄ…cejgo w poniedziaÅ‚ek rozprawie w sÄ…dzie; caÅ‚Ä… uwagÄ™skupiÅ‚ na niej i na Maksie.Chociaż tuż przed przy­jazdem do szpitala odrzuciÅ‚a jego.tak, wÅ‚aÅ›ciwie tobyÅ‚y oÅ›wiadczyny.sÅ‚użyÅ‚ jej wsparciem, radÄ…, pomo­cÄ….Bezinteresownie i wielkodusznie.Innymi sÅ‚owy, Rand zdaÅ‚ egzamin; udowodniÅ‚ jej, 226 VICTORIA PADEże ona i Maks zawsze mogÄ… na niego liczyć.MarshallzaÅ› egzamin oblaÅ‚.Jednakże czy Rand bÄ™dzie potrafiÅ‚ siÄ™ przestawić,zmienić swoje życie, z pracoholika przeistoczyć siÄ™w domatora?Nie byÅ‚a pewna.PrzypomniaÅ‚a sobie, co jej mówiÅ‚a ciotka.%7Å‚e po­winna zaufać Randowi.%7Å‚e jest to czÅ‚owiek, który znasiebie, nie podejmuje pochopnych decyzji i dokÅ‚adniewie, czego chce.A Rand chciaÅ‚ stworzyć rodzinÄ™.Z niÄ… i Maksem.Gotów byÅ‚ ograniczyć pracÄ™, aby mieć wiÄ™cej czasudla żony i dziecka.PowtórzyÅ‚a to ze dwa razy.I nagle ogarnęła jÄ… ra­dość.PragnÄ…Å‚ jÄ… poÅ›lubić.PragnÄ…Å‚ być ojcem dla Maksa.ZawahaÅ‚a siÄ™.Czy powinna zaryzykować?ChciaÅ‚a tego.O niczym bardziej nie marzyÅ‚a.ChciaÅ‚a mieć Randa za męża, chciaÅ‚a zaÅ‚ożyć z nimrodzinÄ™, chciaÅ‚a Maksowi dać ojca.Jeżeli jemu też natym zależy.Raptem uzmysÅ‚owiÅ‚a sobie, że tak naprawdÄ™ to niedo koÅ„ca wie, o co mu chodziÅ‚o.W sobotÄ™ przestra­szyÅ‚a siÄ™.Nie chciaÅ‚a go sÅ‚uchać.A może Rand nie­koniecznie myÅ›laÅ‚ o małżeÅ„stwie? Może myÅ›laÅ‚ o ży­ciu na kociÄ… Å‚apÄ™?OczywiÅ›cie, to zmienia postać rzeczy.Musi z nim porozmawiać.Na co czekasz? - spytaÅ‚a samÄ… siebie. ROMANS Z SZEFEM 227Nie chciaÅ‚a jednak rozmawiać o tak ważnych spra­wach przez telefon, a nie mogÅ‚a wyjść - przecież le­dwo przywiozÅ‚a Maksa ze szpitala.- DziÅ› wieczorem - powiedziaÅ‚a szeptem.Tak, wieczorem, kiedy już poÅ‚oży Maksa spać, po­prosi Sadie, aby go popilnowaÅ‚a, a sama podjedzie doRanda.Serce zaczęło jej walić ze zdenerwowania.A jeżeliw niedzielny poranek niewÅ‚aÅ›ciwie odczytaÅ‚a intencjeRanda? Jeżeli zle go zrozumiaÅ‚a? Co bÄ™dzie, jeÅ›li po­jedzie do niego i zrobi z siebie idiotkÄ™?Trudno.PostanowiÅ‚a zaryzykować.DziÅ› wieczorem, obiecaÅ‚a sobie.DziÅ› wieczorem od­bÄ™dzie decydujÄ…cÄ… rozmowÄ™.O ile wczeÅ›niej nie stchórzy.Portier rozpoznaÅ‚ Lucy, kiedy o dziewiÄ…tej wieczo­rem weszÅ‚a do apartamentowca Randa, ale nie pozwoliÅ‚jej wjechać na górÄ™; powiedziaÅ‚, że musi jÄ… zapowie­dzieć panu Coltonowi.StaÅ‚a w holu, przestÄ™pujÄ…c nerwowo z nogi na no­gÄ™.Różne gÅ‚upie myÅ›li krążyÅ‚y jej po gÅ‚owie, na przy­kÅ‚ad, że Rand jest w łóżku z innÄ… kobietÄ… i poleciÅ‚ po­rtierowi, aby mu nie przeszkadzano.Po chwili portier wskazaÅ‚ rÄ™kÄ… na windÄ™.LucywsiadÅ‚a do kabiny, ale zdenerwowanie jej nie opusz­czaÅ‚o.BaÅ‚a siÄ™.Wczoraj odtrÄ…ciÅ‚a Randa nie raz, leczdwa razy.Nawet jeżeli wczeÅ›niej zależaÅ‚o mu na po­ważnym zwiÄ…zku, może zmieniÅ‚ zdanie.MiaÅ‚ dwadzie­Å›cia cztery godziny do namysÅ‚u.Może zirytowany jej 228 VICTORIA PADEzachowaniem wysÅ‚ucha, co ma mu do powiedzenia,po czym najzwyczajniej w Å›wiecie wskaże jej drzwi.Trudno.Wtedy wróci do domu jak niepyszna.Alenajpierw dowie siÄ™, co dokÅ‚adnie Rand miaÅ‚ na myÅ›li,kiedy mówiÅ‚ o wspólnym zamieszkaniu.Mimo że kolana jej drżaÅ‚y, a serce waliÅ‚o tak, jakbychciaÅ‚o wyskoczyć z piersi, wiedziaÅ‚a, że musi odbyćtÄ™ rozmowÄ™.Kiedy winda zatrzymaÅ‚a siÄ™ na ósmym piÄ™trze, RandczekaÅ‚ na niÄ… w otwartych drzwiach.Na ucieczkÄ™ byÅ‚oza pózno.ZmuszajÄ…c nogi do posÅ‚uszeÅ„stwa, Lucy ru-szyÅ‚a w jego kierunku.- Czy coÅ› siÄ™ staÅ‚o? Co z Maksem? - spytaÅ‚ z za-troskaniem, przekonany, że musiaÅ‚o wydarzyć siÄ™ nie-szczęście- Wszystko w porzÄ…dku - uspokoiÅ‚a go.- Maksczuje siÄ™ Å›wietnie.ByÅ‚a wzruszona, że jego pierwsze pytanie dotyczyÅ‚osyna.To jÄ… przekonaÅ‚o, że sÅ‚usznie postÄ…piÅ‚a, decydujÄ…csiÄ™ na dzisiejszÄ… wizytÄ™.Z kieszeni pÅ‚aszcza wyjęła kartkÄ™ wyrwanÄ… z nowejksiążeczki do malowania i podaÅ‚a jÄ… Randowi-.PrzedpójÅ›ciem spać Maks pomalowaÅ‚ rysunek kredkami, poczym kazaÅ‚ sobie pokazać, jak siÄ™ pisze sÅ‚owo "dziÄ™-kujÄ™".I doÅ‚u strony podpisaÅ‚ siÄ™ swoim imieniem.- ProsiÅ‚, żebym ci to daÅ‚a - rzekÅ‚a.- Chyba jesz-cze nigdy nie widziaÅ‚am go tak uradowanego jak dziÅ›,kiedy zobaczyÅ‚ prezent od ciebie.To byÅ‚onaprawdÄ™niepotrzebne.Już dość dla nas zrobiÅ‚eÅ›.- ChciaÅ‚em sprawić mu frajdÄ™.- Rand popatrzyÅ‚' ROMANS Z SZEFEM 229na rysunek.- Nie musiaÅ‚aÅ› przynosić mi tego osobi­Å›cie.ZwÅ‚aszcza dzisiaj.MiaÅ‚ nieprzenikniony wyraz twarzy.Nie uÅ‚atwiaÅ‚oto Lucy zadania.ZupeÅ‚nie nie wiedziaÅ‚a, co Rand czu­je, tym bardziej że rozmawiali na korytarzu; nie za­prosiÅ‚ jej do mieszkania.OczywiÅ›cie wyobraznia znówzaczęła jej podsuwać różne obrazy.Na pewno nie jestsam; na pewno jest u niego kobieta, na pewno poma­gaÅ‚a mu siÄ™ rozebrać, miaÅ‚ bowiem wyciÄ…gniÄ™tÄ… zespodni, rozpiÄ™tÄ… koszulÄ™, spod której wystawaÅ‚ kawaÅ‚ektorsu.Przypuszczalnie zamierzali.Wzięła siÄ™ w garść.- PrzyszÅ‚am nie tylko po to, żeby dać ci rysunek- powiedziaÅ‚a.- ChciaÅ‚am z tobÄ… porozmawiać.Alejeżeli masz goÅ›cia.- Jestem sam - rzekÅ‚ ostrym tonem.Najwyrazniej domyÅ›liÅ‚ siÄ™, co jej chodzi po gÅ‚owie,i daÅ‚ jej to odczuć.Po chwili jednak odsunÄ…Å‚ siÄ™ nabok i wykonaÅ‚ rÄ™kÄ… zapraszajÄ…cy gest.Z trudem przeÅ‚ykajÄ…c Å›linÄ™, Lucy weszÅ‚a do Å›rodka [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ines.xlx.pl