[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Tak przytaknął Jeffrey.W przeciwieństwie do tego, co robili policjanci w filmach nadawanych w telewizji, Jeffreywolał się trzymać jak najdalej od miejsca, gdzie właśnie popełniono zbrodnię, dopókitechnicy nie skończą swojej pracy.Koryto rzeki, gdzie znaleziono ciało chłopca, byłoogólnie dostępne i przez to raczej mało przydatne do zbierania śladów.Co innegoz mieszkaniem Andy ego.Keller poczekał, aż żona usiądzie, a potem zajął miejsce na kanapie obok niej.Próbowałująć jej rękę, ale ją cofnęła.Najwyrazniej walka, jaką toczyli między sobą, jeszcze niedobiegła końca. Czy sądzisz, że ktoś mógł go popchnąć? spytała nieoczekiwanie Jill.Jeffrey zastanawiał się przez chwilę, czy ktoś jej to zasugerował, czy też sama wpadłana taki pomysł. Czy ktoś groził państwa synowi? odpowiedział pytaniem.Popatrzyli na siebie w taki sposób, jakby właśnie to było przedmiotem ich wcześniejszejrozmowy. O nikim takim nie wiemy. Ale Andy próbował już wcześniej popełnić samobójstwo? naciskał Jeffrey.Jednocześnie kiwnęli głowami. Czy widziałaś list, Jill? Tak wyszeptała. To nie wygląda na samobójstwo powiedział.Wszystko jedno, co w tym momenciepodejrzewał była to na razie spekulacja.Nie chciał dawać rodzicom Andy ego czegoś,czego mogliby się kurczowo trzymać, tylko po to, by pózniej ich rozczarować.Sprawdzamy każdą możliwość, ale nie chcę rozbudzać państwa nadziei.Urwał, wyrzucając sobie, że użył tak niefortunnych słów.Czy rodzice naprawdę powinnimieć nadzieję, że ich dziecko zostało zamordowane?Keller zwrócił się do żony. Na pewno nie znajdą w czasie sekcji niczego, co odbiegałoby od normy.Mogą sobieszukać, gdzie tylko chcą.To zadziwiające, jakie cuda w dzisiejszych czasach potrafi zdziałaćnauka.Powiedział to pełnym przekonania tonem człowieka, który pracuje na tym polui całkowicie polega na naukowych metodach w każdej dziedzinie.Jill trzymała papierową chusteczkę przy nosie i najwyrazniej nie miała zamiarupotwierdzać słów męża.Jeffrey był ciekaw, czy napięcie między nimi jest wynikiemniedawnej sprzeczki, czy może kłopoty w tym małżeństwie trwają już od jakiegoś czasu.Uznał, że będzie musiał rozpytać się o to dyskretnie wśród mieszkańców campusu.Keller przerwał te rozmyślania. Usiłujemy przypomnieć sobie coś, co mogłoby się panu przydać oznajmił. Andymiał paru przyjaciół z czasów. Tak naprawdę to wcale ich nie znamy przerwała mu Jill. To byli jego kumple odćpania. No tak przyznał Keller. O ile się orientujemy, ostatnio nie kontaktował się z nikim. A w każdym razie nikogo nam nie przedstawił dodała Jill. Powinienem był częściej bywać w domu mruknął Keller bezbarwnym głosem.Jill nie podjęła tematu, a twarz jej męża poczerwieniała od powstrzymywanego płaczu. Pan, zdaje się, był w Waszyngtonie? spytał Jeffrey Kellera, ale za niegoodpowiedziała Jill.Brian pracuje teraz nad bardzo trudnym wnioskiem o grant wyjaśniła.Keller pokręcił głową, jakby to było niczym. I jakie to ma teraz znaczenie? zapytał jakby sam siebie. Tyle zmarnowanego czasu i po co? Twoja praca może któregoś dnia pomóc wielu ludziom odezwała się Jill, ale Jeffreywyczuł w jej tonie cień urazy.Nie pierwszy raz widział, jak żona ma pretensję do męża zazbyt długie godziny spędzane w pracy. Czy ten samochód na podjezdzie należał do Andy ego? zapytał i spostrzegł, że Kellerodwrócił głowę. Dopiero co mu go kupiliśmy odrzekła. Po to, żeby.Właściwie to nie wiem.Brianchciał, by była to nagroda za to, że tak dobrze sobie radził.Między wierszami łatwo było odczytać, że Jill Rosen nie zgadzała się z decyzją męża.Ten samochód stanowił ekstrawagancki nabytek, a profesorowie rzadko bywali milionerami.Jeffrey sądził, że przypuszczalnie on sam zarabiał więcej niż Keller, choć pewnie różnica niebyła oszałamiająca. Czy zwykle jezdził nim do szkoły? pytał dalej. Aatwiej było dostać się tam piechotą wyjaśniła Jill. Czasami chodziliśmy we trójkę. Czy wspomniał ci wczoraj rano, gdzie się wybiera? Od rana byłam w klinice.Myślałam, że ma zamiar cały dzień siedzieć w domu.Kiedyprzyszła Lena.Wymówiła jej imię z taką poufałością, że Jeffrey miał ochotę podążyć tym śladem, aleuznał, że trudno byłoby niepostrzeżenie włączyć ten temat do rozmowy.Zamiast tego wziął notatnik, by zapisać niektóre szczegóły. Andy pracował u pana, doktorze Keller? Tak.Nie miał co prawda zbyt dużo do roboty, ale nie chciałem, żeby cały czas obijałsię w domu. Pomagał mi także w klinice dodała Jill. Nasza recepcjonistka nie jest zbyt pilnąosobą i czasem Andy obsługiwał jej stanowisko albo wypełniał papiery. A czy miał dostęp do informacji o pacjentach? Och, przenigdy! zawołała Jill, jakby sama myśl o tym ją przeraziła. Takie rzeczytrzymamy pod kluczem.Andy zajmował się zestawianiem wydatków, układaniem planui telefonami, tego typu sprawami. Jej głos zadrżał. Brałam go tam tylko po to, żebymiał jakieś zajęcie w ciągu dnia. To samo dotyczyło laboratorium wyjaśnił Keller. On właściwie nie miałwystarczających kwalifikacji, żeby pomagać przy badaniach.To jest zadanie dlaabsolwentów. Usiadł i złożył ręce na kolanach. Po prostu chciałem, żeby był blisko, bymieć na niego oko. Czy obawialiście się, że może się stać właśnie coś takiego? Nie! zawołała Jill. Chociaż nie wiem.Może podświadomie obawiałam się, że onmoże o tym myśleć.Ostatnio zachowywał się bardzo dziwnie, tak jakby coś ukrywał
[ Pobierz całość w formacie PDF ]