[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Ona wróciła - powiedział, całkiem niepotrzebnie.- I chcecię widzieć.Teraz.Pozwolił, by Neill wciągnął go do góry przez tych kilkanaście jardów, świadom ponaglającego zachowania.Ale kiedy jużdotarli na szczyt schodów, Tam zatrzymał się i najzwyczajniejosłupiał na widok oczekującej ich postaci.Była dzieckiem, jasnowłosą dziewczynką nieliczącą sobiewięcej niż trzynaście lat.Ta ledwie pączkująca postać nie sięgała mu wyżej niż do piersi.Ubrana była w zwyczajną niebieską sukienkę ozdobioną wzorkiem przedstawiającym szuwary i ważki, poplamioną na kolanach od trawy.Jej porośniętewijącymi się włosami ciemię otaczała opaska z więdnącychfioletowych stokrotek.Przy świetle lampy Neilla jej skóra wydawała się przejrzysta, tak jak skóra synka Tama, który odziedziczył śliczną cerę Beatrice.Prawie uwierzył, że była jakimśniewiniątkiem schwytanym w pułapkę w samym środku tegokłębowiska magii, a nie jej ogniskiem, bo żadne dziecko niepanowało nad mocą tego rodzaju.Przypatrywała mu się spodjasnych rzęs i uśmiechała nieśmiało.A potem jej magia rozdarła mu umysł.393Nie wiedział, że upadł na kolana, a potem na dłonie i kolana, alew takiej właśnie pozycji znalazł się, odzyskując przytomność, potym jak już go uwolniła z magicznych więzów.Bezradny, drżący,zwymiotował.W ciągu jednej, dwóch, trzech czy iluś tam jeszcze ciągnących się w nieskończoność minut Emeya splądrowałajego umysł, kradnąc wiedzę o przeszłości Tama, jego wiedzę natemat Zwiątyni i znajomość magii, a nawet jeszcze coś, przedczym powstrzymali się nawet Wysocy Mistrzowie - ostatni darLukfera.Wydobyła z niego całe jego życie, wirujące w kłębowisku twarzy, miejsc, doświadczeń, emocji.Poznała jego jałowe chłopięce lata, zagmatwaną młodość, śmierć Artariana, latawędrówek, pomoc Dariena White Hand, spotkanie z Lukferem,ocalenie Fejelisa i karę, jaką za to poniósł, miłość do Beatrice,przyjazń z Fejelisem, narodziny dzieci, śmierć Isidore'a, śmierćLukfera i rzez w Zwiątyni, ocalenie Fejelisa, rozkazy WysokichMistrzów, życzenia Wysokich Mistrzów, jego własne nadzieje.Skradła mu całą wiedzę i wspomnienia.Poczuł na czole i z tyłu głowy delikatny ucisk dłoni Neilla,ledwo co wyczuwał dotyk magii mężczyzny, ale jego żołądekwreszcie przestał się skręcać.Cieniorodny mag złapał go podpachami i podciągnął wpierw na kolana, a potem na nogi.- Ostrzegałem cię - powiedział przez zaciśnięte zęby.Był wściekły, jak zdał sobie sprawę Tam, i to z jego powodu.Cieniorodny mag zarzucił ramię Tama na swoje barki i poprowadził go wokół łuku szańca.Znalezli się na wewnętrznymmurze obronnym, a nad nimi widniał jeszcze jeden poziom; tostamtąd dochodziło go poczucie obecności latających Cienio-rodnych.Przed nimi wyłonił się kolejny mur ziemny, o mniejszymłuku zamkniętym przez draperię.Jednym pstryknięciem palców Neill odrzucił kotarę na bok, by mogli przejść.Kiedy jużznalezli się w środku, kolejnym gestem zapalił kilkanaście rozświetlonych prętów wciśniętych w ściany.Opuścił Tama na594fotel.Krzesło, łóżko, stół - wszystkie wyrzezbiono ze szczegółami, jakich pozazdrościć mógłby każdy Ciemnorodny, choćdrewno było barwy głębokiego, wręcz różowego brązu i nawysoki połysk.Gdyby nie ich niepokojący brak przejrzystościi to, że rzucały gęsty cień, mogłyby ozdabiać sypialnię w domumistrza cechu.- Odmawiam spania na ziemi - powiedział Neill, zauważając jego zainteresowanie.W kącie, w rzezbionym koszu poruszyło się płowe futro.Mała samica żbika zasyczała na Tama z miejsca, gdzie leżałazwinięta w otoczeniu kociąt.- Gdzie jest twoja siostra? - zapytał ją Neill, a pasemko magii zapętliło się wokół komnaty, wyciągając drugą kocicę spodłóżka.Przyzwyczajenie nabyte całe dziesięciolecia temu sprawiło, że Tam oszacował zapłatę, jaką można było otrzymać zaich skóry.Neill położył się na podłodze przykrytej materacemobozowym na modłę Południowców, pozwalając kocicy, byrozłożyła mu się na kolanach.Jej boki był nabrzmiałe nienarodzonym jeszcze miotem.- Lepiej by było, gdybym posłał ciędo domu, co? - przemówił do niej mag.- Zbyt wiele stworówo wielkich zębach czai się dokoła.Zrobię to od razu, kiedytylko ona mi pozwoli.- Popatrzył na Tama; w tym świetle jegooczy przyjęły barwę głębokiego błękitu.- Nie przywitała emisariusza Zwiątyni z odpowiednią pompą.- Dlaczego? - zapytał Tam chrapliwie.- Ona? Ja? Ty? Zwiat? %7łycie?- Mogła zapytać.- Najprostsza odpowiedz brzmi: bo jest w stanie to uczynić.Teraz i ty, i twoja Zwiątynia wiecie, do czego jest zdolna.-Potrząsnął głową.- Powinieneś był pozwolić mnie się tym zająć.- Jesteś ode mnie potężniejszy, ale nie aż tak silny - powiedział Tam bez ogródek.393Kącik warg Neilla uniósł się.- A jak, jeśli mogę zapytać, zdołałeś przeżyć w Zwiątyni takdługo? - Napotkał zaskoczony wzrok Tama unoszącego brwi.-Sądziłeś, że nie studiowaliśmy obyczajów naszych przeciwników?- Nie wyczuwaliśmy waszej magii.- Nie odpalaliśmy fajerwerków.Wiedzieliśmy, że Ciemno-rodni są w stanie wyczuć Cieniorodnych, nawet jeśli nie byliśmy świadomi tego, że dotyczyło to również Zwiatłorodnychanormalności.Ograniczaliśmy się do drobnych aktów magicznych: do zmiany postaci, kiedy zaszła potrzeba.- Drobnych? -pomyślał Tam.- Do zauroczenia umysłu - Floria - i odrobinymagii talizmanicznej.- A.chrząknął Tam - co z amunicją, która zniszczyławieżę?- Pochodziła z fabryki za miastem.No już - zwrócił się dokocicy żbika, która chwyciła w zęby pieszczącą ją dłoń, nieraniąc przy tym jego skóry.- Już wystarczy.Podzwignęła się z jego kolan i z powrotem wcisnęła do swejkryjówki pod łóżkiem.- Kim jest Emeya? W jaki sposób stała się.taka, jaka jest?Skąd wzięła się jej moc?Na początku wydawało się, że błądzący wzrokiem za kocicąNeill nie usłyszał tego pytania.Ale potem spuścił z niej wzroki podniósł się, żeby usiąść na drugim krześle.- Co ci wiadomo o zródle Klątwy?- Została rzucona przez czarodziejkę Imogene i jej zwolenników w akcie zemsty za śmierć jej córki w wojnie magów -odpowiedział natychmiast Tam
[ Pobierz całość w formacie PDF ]