[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- To niezupełnie tak.Ettinger przesadzał.Miałam eleganckie dżinsy, drogą bluzkę odArmaniego i skórzane buciki.- I grałaś bluesa?- Niezupełnie.Najpierw romantyczny nokturn Chopina, a potem standard PineyBrown.Kelner podał kawę i Sambuca.Jack napił się likieru i pokręcił głową.- Jesteś bardziej tajemnicza niż te twoje poszukiwania.- Wcale nie.Mam różnorodne zainteresowania.- Skąd znasz się na amerykańskim jazzie?- Zawsze mnie fascynował.Po Cambridge pojechałam do Nowego Jorku studiowaćantropologię.Chodziliśmy z przyjaciółmi do jazzowych klubów.Zbierałam płyty i czytałam ohistorii jazzu wszystko, co mi wpadło w ręce.- To z ciebie chyba niezły ekspert.- Niezupełnie.Raczej studentka jazzu.Kiedyś udało mi się spotkać w małym klubieOskara Petersona - powiedziała z przejęciem i rozejrzała się po sali.Jej oczy wyglądały tak,jakby widziały zupełnie inne miejsce w zupełnie innym czasie.- Peterson to był ktoś -szepnęła i odwróciła się do Jacka.- Miał tego wieczoru solowy występ.Nigdy nie zapomnę,jak chodził między stolikami i jego długich czarnych rąk.Usiadł przy fortepianie i zagrał cośDebussy ego.Ale w jazzowym stylu.Niesamowicie.Masa pomysłów i doskonała technika.Chciałam z nim porozmawiać, ale nie odważyłam się.Jej oczy wyrażały smutek po nie spełnionym marzeniu.- Kim ty, do diabła, jesteś? - Dotknął jej łokcia i uśmiechnął się.- Wszystko o mnie wiesz.- No dobrze, więc kim byłaś?- Taką samą dziewczynką jak inne.Miałam wszystkie dziecięce marzenia.Chciałambyć aktorką, malować, rzezbić, zostać primabaleriną i bez pamięci zakochać się w rosyjskimpoecie.- Zupełnie jak moja córka.Odrzucić tylko rosyjskiego poetę, a dodać baseball.- Jak się nazywa?- Jenny.- Ile ma lat?- Czternaście.- Musisz być ostrożny.Wkracza w trudny wiek.- Zauważyłem już symptomy.Kelner zabrał rachunek z Jacka kartą American Express.Gabriella wyjęła papierosa i zapaliła od świeczki.Zaciągnęła się, usiadła wygodniej ipopatrzyła na Jacka.- O co chodzi? - zapytał.- Robię coś nie tak?- Oj, przepraszam.- Uśmiechnęła się.- Nie, zamyśliłam się tylko.- O czym?- Nieważne.- Pokręciła głową.- To sprawa osobista.- Powiedz, obiecuję, że nikomu nie powtórzę.- Zastanawiałam się nad motywami, dla których prowadzisz śledztwo.Nie bawię sięwe Freuda, ale wydaje mi się, że szukając zemsty w gruncie rzeczy odświeżasz wspomnienieo kobiecie, którą dawno temu straciłeś?- Nie.Ani trochę.Mówisz, jakbym był jakimś mafioso.Mam wiele motywów, ale egonie jest jednym z nich.- Zadałam bardzo włoskie pytanie.Włosi nigdy nie mogą pogodzić się ze stratąkobiety, którą kiedyś kochali.Ani po rozwodzie, ani po śmierci.Przepraszam, nie powinnambyła pytać.To zupełnie nie moja rzecz.- Nie ma sprawy.Próbowałem już wyjaśniać to swojej córce, ale nie zrozumiała, ztobą byłoby chyba tak samo.Nie wiem czy odziedziczyłem to w genach, czy skądinąd, aleodkąd pamiętam, jeśli ktoś okazał mi miłość albo dobroć, a potem został skrzywdzony,musiałem się zemścić.To ważne i dla ofiary, i dla mnie, ale nie ma nic do ego.- Jednak to specyficzna sprawa.Biorąc pod uwagę, że zostałeś sam z córką, ryzykojest chyba niepotrzebne.- Masz trochę racji, ale ryzykuję nawet wychodząc na ulicę.Kelner przyniósł rachunek i kartę kredytową.- Smakowało państwu? - zapytał.- Tej polenty nigdy nie zapomnimy - odpowiedział Jack.- Proszę pogratulowaćszefowi.- Dziękuję.- Ach ta grzeczność, dzięki niej nigdy nic się tu nie zmieni.Gabriella uśmiechnęła się,poprawiła włosy i położyła papierosa na brzegu popielniczki.- Co sądzisz o Hamiltonie?- Tylko raz się zmieszał, gdy powiedziałem, jak Sorenson kupił trójkąt.- Wtedy, gdy dowiedział się, że w sprzedaży pośredniczył Claudon?- Nie, raczej gdy podałem mu cenę.Zdębiał, jak usłyszał o ćwierć milionie.Przypuszczam, że Claudon proponował mu trójkąt za inną cenę.- Może oferował mu drugi trójkąt.- Możliwe.Ale cena na pewno była inna.- A ma to jakieś znaczenie?- Nie wiem - powiedział i dopił Sambuca.- Możemy iść?- Jeśli chodzi o mnie, mogliśmy już po pierwszym daniu.- To moja wina.Powinniśmy zjeść kanapki w hotelu.- Nie, chciałam wyjść.Ale przynajmniej wino było dobre.- A towarzystwo?- No, no, no - uśmiechnęła się.- Gruboskóry detektyw domaga się komplementu.- To moja anglosaska próżność.*Niebo było pełne gwiazd i wiał orzezwiający wiatr.Zanim weszli do Berkeley,spacerowali wąskimi uliczkami z kocimi łbami.W sławnym parku drzewa były prawiezupełnie nagie, a opadłe liście kotłowały się pod ich stopami.Alejki oświetlały lampy sprzedstu lat, na ławkach siedziały zakochane pary wpatrzone w gwiazdy.- Uwielbiam to miasto - powiedziała Gabriella.- Tu spędziłam najlepsze lata życia.- Zabrzmiało jak wspomnienie o namiętnym romansie.- Bardziej romantycznym niż namiętnym.Byliśmy bardzo młodzi.On studiowałmedycynę, był Amerykaninem.- I co się stało?Podniosła kołnierz płaszcza.- Wyjechał do domu.Jego brata powołali do wojska, do Wietnamu, i rodzice chcieli,żeby studiował dalej w Stanach.Już nigdy nie wrócił do Cambridge.- Cóż, chyba powinnaś cieszyć się terazniejszością.- Jakbym słyszała Sabitiniego - powiedziała.- To jego filozofia.Cieszyć się chwilą.Wiatr rozwiewał jej włosy, do Jacka docierała delikatna woń jej perfum.Przechodziliwłaśnie pod latarnią i światło padło na jej twarz.Oczy promieniały błękitem.Położył dłoń na jej ramieniu i odwrócił ją do światła.- O co chodzi?- W świetle wspaniale współgrają ze sobą twoje oczy i policzki.Popatrzyła na niego, a potem odruchowo go pocałowała.- Bardzo miło słyszeć coś takiego.*Zabrali swoje klucze z kontuaru i wjechali windą na piąte piętro.W holu minęli dwóch arabskich szejków w otoczeniu trzech ubranych na czarnoAfrykanek.- Wyglądają niesamowicie - zauważył Jack.- Te kobiety?Pokiwał głową.- Nigdy nie widziałem takiego koloru skóry.I te blizny.- Pochodzą z Sudanu.Te blizny mają prawie od urodzenia.Taki szczepowy zwyczaj.- Skąd wiesz?- Mówiłam ci, że oprócz grania jazzu studiowałam antropologię.- Zapomniałem.- Należało raczej powiedzieć, że jestem genialna.- Uśmiechnęła się.- Nie chciałem cię wychwalać
[ Pobierz całość w formacie PDF ]