[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jest pan człowiekiem, na którym rzeczywiście można polegać.Zatrzymał się.Jak ma opisać sam siebie? Metr siedemdziesiąt pięć wzrostu, szatyn,oczy piwne? Ciało faceta, który przebiega codziennie prawie pięć kilometrów? Nie.- Może tak: przeciętna twarz przeciętnego faceta z przeciętną osobowością.Godnyzaufania.Człowiek, z którym chciałby się pan znalezć się w strzeleckim okopie.- Typ faceta, który może zagwarantować, że majątek po śmierci właściciela będziewłaściwie zarządzany?Nie napomknął ani słowem, że zajmuje się sądowym zatwierdzaniem testamentów.Było oczywiste, że gazetowy skryba odrobił pracę domową.- Coś w tym rodzaju.- Wspomniał pan o strzeleckich okopach.Służył pan kiedykolwiek w wojsku?- Wiek poborowy osiągnąłem już po naborze do Wietnamu i całym tym zamieszaniu.- Od jak dawna pracuje pan jako prawnik?- Skoro wie pan, że jestem prawnikiem od testamentów, zakładam, że wie panrównież, jak długo praktykuję.- Prawdę mówiąc, zapomniałem zapytać.Szczera odpowiedz.To było fair.- Jestem zatrudniony w kancelarii Pridgen & Woodworth od prawie trzynastu lat.- Pańscy wspólnicy wyrażają się o panu z uznaniem.- Rozmawiałem z nimi w piątek.Uniósł brwi zdumiony.- %7ładen z nich mi o tym nie wspomniał.- Prosiłem, żeby tego nie robili.Przynajmniej do dzisiejszego popołudnia.Chciałem,żeby nasza rozmowa miała spontaniczny charakter.Do sali weszli zwiedzający.W pomieszczeniu nagle zrobiło się tłumnie i gwarnie.- Może przejdziemy do Sali Edwardsa.Będzie tam mniej ludzi.Ponadto zobaczy pankilka wspaniałych rzezb.Ruszyli antresolą.Słońce wpadało przez grube szkło wpuszczone w ściany gmachuwzniesionego z białej budowlanej ceramiki.Przeciwległą ścianę od północy zdobiło ogromnemalowidło koloru atramentowego z mozaiką ze świecidełek.Przed otwartymi drzwiamikawiarni unosił się aromat kawy i prażonych migdałów.- Niezapomniane wrażenie - wyznał reporter, rozglądając się dookoła.- Jak napisanow New York Timesie ? Chyba, że to najlepsze muzeum zbudowane w mieście przezwspółczesnych.- Ich entuzjazm przyniósł nam wiele satysfakcji.Dopomógł w zapełnieniu salmuzealnych.Wystawiający czuli się wyróżnieni.Przed nimi pośrodku atrium znajdowała się wypolerowana bryła z czerwonegogranitu.Odruchowo skierował się w tamtą stronę, zresztą nigdy nie przeszedł obok, niezatrzymując się choćby na chwilę.Dziennikarz podążył za nim.W kamieniu wyrytodwadzieścia dziewięć nazwisk.Oczy Paula zawsze zatrzymywały się pośrodku:YANCY CUTLER4 CZERWCA 1936 - 23 PAyDZIERNIKA 1998ODDANY PRAWNIKMECENAS SZTUKIPRZYJACIEL MUZEUMMARLEN CUTLER14 MAJA 1938 - 23 PAyDZIERNIKA 1998ODDANA MAA%7łONKAMECENAS SZTUKI PRZYJACIEL MUZEUM- Pański ojciec również był w radzie muzeum, prawda?- Piastował tę funkcję przez trzydzieści lat.Pomógł zgromadzić fundusze nawzniesienie tego gmachu.Moja matka też mu pomagała.Stał w milczeniu, skupiony jak zawsze.To jedyny ich pomnik.Airbus eksplodowałwysoko nad pełnym morzem.Zmierć poniosło dwadzieścia dziewięć osób.Całe kierownictwo muzeum, ichwspółmałżonkowie oraz kilku pracowników.Ciał nigdy nie znaleziono.Jedynymwyjaśnieniem tragedii było zdawkowe oświadczenie włoskich władz, że winę za katastrofęponoszą terroryści ze środowisk separatystycznych.Celem zamachu miał być ponoć włoskiminister zajmujący się sprawami dziedzictwa kulturowego.Yancy i Marlenę Cutler po prostuznalezli się w niewłaściwym czasie w niewłaściwym miejscu.- Byli dobrymi ludzmi - wyznał.- Wszyscy za nimi tęsknimy.Obrócił się w stronę Sali Edwardsa.Przez atrium biegła w jego stronę asystentkakustosza.- Panie Cutler, proszę zaczekać - zawołała, sapiąc z pośpiechu.Miała bardzozakłopotaną minę.- Właśnie odebrałam wiadomość dla pana.Bardzo mi przykro.Pański byłyteść nie żyje.17ATLANTA, GEORGIA WTOREK, 13 MAJAKarol Boria został pochowany o godzinie jedenastej w pochmurny wiosenny, poranek
[ Pobierz całość w formacie PDF ]