[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Przypierwszym wdechu patrzysz w lewo, przy wydechuprzenosisz wzrok w prawo.Przy następnym wdechupatrzysz w dół, to znaczy w prawy dolny róg, przywydechu w lewy dolny róg.Rozumiesz, o czym mówię?- Chyba tak.- Masz trochę sceptyczną minę, ale wielu mówi, żeim to pomogło.Może warto przynajmniej spróbować.- Dobrze.- Wiesz, myślałem dzisiaj, że moglibyśmy dalejrozmawiać o twoim gniewie i o tym, dlaczego nieokazujesz ludziom, że jesteś zły.Czy zastanawiałeś sięnad tym?- Próbowałem, ale to trudne.Nie wiadomo, co jestważne, a co nie ma znaczenia.- Rozumiem.Ale zacznijmy od początku.Co robilitwoi rodzice, kiedy byłeś mały i się złościłeś?- Zależy, co się działo.Jeśli złościłem się za bardzo,mama mówiła, że mam iść do swojego pokoju, aż miprzejdzie.- Jak się wtedy czułeś?- Nie pamiętam.- A co robiłeś wtedy w swoim pokoju?- Kładłem się na łóżku i popłakiwałem.Czasem cośrozbijałem i wtedy była straszna chryja, ale to nie takiedziwne.Myślę, że byłem dość trudny.- W jakim sensie trudny?- Beczałem bez powodu.Wybuchałem nagle i takdalej.Nikt tego nie wytrzymywał i w jakiś sposób ichrozumiem.Prawie wszyscy myśleli, ze jestem trochęproblemowy.- I teraz nigdy nie możesz sobie pozwolić nazłoszczenie się?- Mogę, ale nie chcę tego okazywać.Nie chcę byćjakąś ofiarą.- Czy człowiek smutny i zły jest ofiarą?- Tak, tak myślę.Na pewno jest słaby.Słabyczłowiek.- Wyglądasz na zmęczonego.- Jestem zmęczony.Zmęczony wszystkim.H0.707IJM 4 Petra wyciągnęła kubek, a Christer nalał jejkawy.Nadruk z logo Friluftsframjandet* zaczynał się jużwycierać.Była zmęczona, miała ciężkie powieki.- Jak się dzisiaj czujesz? - zapytał cicho.Prawdopodobnie po to, by pozostali siedzący przy stolego nie usłyszeli.- Jest dobrze - odpowiedziała, starając się odpędzićwspomnienie oczu Yngvego, jak promieni lasera wciemności.- Na pewno?- Na pewno.Petra spróbowała się uśmiechnąć i poszła dołączyćdo pozostałych.Popijając małymi łykami kawę,wyciągnęła krzesło i usiadła.Nie miała siły więcej o tymrozmawiać.Stało się.Trzeba iść dalej.* Friluftsframjandet - szwedzka organizacja non-profit, promująca aktywny wypoczynek.- Badanie techniczne jest już prawie skończone -powiedział Christer.- To rzeczywiście była benzyna, takjak myśleli na początku.Jedna butelka spadła pod stolikprzy sofie w salonie.Druga prawdopodobnie chybiła izostała na grządce pod kuchennym oknem.Możemyobejrzeć zdjęcia.Christer położył na stół kilka kolorowych fotografii.- Tu można się domyślić zarysu palnej cieczy naparkiecie - rzekł i wskazał końcem długopisu ledwowidoczny, nieregularny obrys.- Edermo szacuje, żetemperatura wzrosła do pięciuset-sześciuset stopni.Petra kolejno przysuwała do siebie zdjęcia.Wszystko było czarne od sadzy, zwęglone.Z sofypozostała tylko kupka zgliszczy, a na podłodze leżałoszkło i rozbite przedmioty, których nie dało sięrozpoznać.Ogień wspinał się po ścianach i przebił przezsufit.Kiedy więcej szyb pękło pod wpływem żaru, tlenpodsycił ogień, który mógł teraz trawić dom w jeszczeszybszym tempie.Petra niemal słyszała, jak przetacza się z rykiemprzez pokoje.Bez słowa podała zdjęcia Urbanowi.- Cały dom stanął w ogniu w ciągu kilku minut -ciągnął Christer.- To bardzo mocna metoda, że się takwyrażę.Zapadło długie milczenie.Czy człowiek się budzi, kiedy zaczyna się palić, czydusi się dymem we śnie? Petra wzdrygnęła się na myśl,że budzi ją krzyk Nellie lub Hannesa, a ona nie może impomóc.Musi sprawdzić baterie w czujnikachprzeciwpożarowych, kiedy wróci do domu.Na wszelkiwypadek.Kiedy do Christera wróciło ostatnie zdjęcie, zebrałwszystkie w jeden plik i stuknął nimi w stół.- Yngvego Wennlunda musieliśmy wypuścić powczorajszym przesłuchaniu - powiedział.- Trzebaprzyznać, że bardzo niechętnie.Podobnie Kjella-OvegoMagnussona, prawda?Folke skinął głową.- Coś tu się nie zgadza, ale trudno powiedzieć co.Nigdy nie widziałem człowieka, który by tak się pocił.Wprawdzie było gorąco, ale mimo wszystko.To niewyglądało normalnie.- Czy zwróciłeś uwagę na coś konkretnego?- Nie, raczej miałem wrażenie, że on waży każdesłowo.Sprawdzę dokładniej komputer.Mirjam niewydawała się osobą szczególnie komputerową,przynajmniej dotąd tego nie zauważyłem, ale może wartoto jeszcze podrążyć.Christer skinął głową i zwrócił się do Urbana:- Możesz dalej przesłuchiwać tych, którzy mieszkająnad apteką i ICA Parlan.Szczerze mówiąc, obawiam się,że trudno będzie zdobyć dobry rysopis tego, którydzwonił z budki telefonicznej, ale zawsze można miećnadzieję.- Oczywiście - odrzekł Urban.- A ty, Petra, dalej zajmuj się byłymi Mirjam.Alezapraszaj ich tutaj.%7ładnych wypraw na własną rękę.- Okej - rzekła Petra, wypijając duszkiem resztękawy.- To brzmi tak, jakby to, co się stało wczoraj, byłojej winą - powiedział Urban.- A to nieprawda.- Nie, oczywiście, że nie - odrzekł Christer.-Przykro mi, jeśli to tak zabrzmiało.Ja jestem za toodpowiedzialny.Petra poprawiła się na krześle, unikając wzrokuChristera.On wertował przez chwilę papiery, po czympowiedział:- Musimy też przyjrzeć się bliżej tym aktomwandalizmu, o których pisze dzisiaj Varmlandsbladet ,nawet jeśli mamy dużo roboty.Prychnięcie Urbana sprawiło, że wszyscy zwrócilisię w jego stronę.- Czy teraz dziennikarze decydują, czym mamy sięzajmować? - zapytał.- Nie, oczywiście, że nie.Ale tego lata naprawdęwyrządzono wyjątkowo wiele szkód i nie mam na myśliwłamań i kradzieży, lecz zniszczenia bardziej ogólne.Wybite szyby, graffiti, zdemolowane samochody.Pytanie brzmi, czy kryje się za tym jakiś motyw lub cel.Christer patrzył na nich, szukając poparcia.Petrapoczuła się dziwnie na myśl, że miałaby ścigaćgraficiarzy w środku śledztwa w sprawie podpalenia, alespojrzenie Christera, który przeczuwał, że ich nieprzekona, sprawiło, że postanowiła go poprzeć.- Tak, to przecież gdzieś się zaczyna - powiedziała.-Wśród młodzieży.Urban wzruszył ramionami.- Sorry, może się mylę.Niepewność w spojrzeniu Christera znikła.- Folke - powiedział.- Możesz w wolnej chwiliprzejrzeć zgłoszenia z wiosny i lata, popatrzeć, czy niema jakichś wspólnych punktów.Christer wstał, a pozostali poszli za jegoprzykładem.Folke szybko wyszedł, ale Urban się niespieszył.Petra pomyślała, że może powinna się cieszyć ztego, że Hannes leży całymi dniami w łóżku.Przynajmniej nie wyrządzał żadnych szkód.Trzy tygodnie po czasie.Magdalena nie mogła siępozbyć tej myśli.Zanim się położyła poprzedniegowieczora, wyszukała paczkę ze starymi kalendarzami wjednym z nierozpakowa-nych kartonów na stryszku.Trzytygodnie były nietypowe.Nigdy się tak nie zdarzyło od.tamtego razu.Może weszłam w klimakterium, pomyślała,zeskakując z roweru i idąc chodnikiem przyjednokierunkowej Kóp-mangatan.Rozrzuciła stos poczty, otwierając drzwi do redakcji.Na wierzchu sterty leżał Lanstidningen.Pochyliła się,by go podnieść. Dwóch mężczyzn przesłuchano w sprawiepodpalenia w Hagfors.W ciągu lata Magdalena prawie zapomniała, jakie touczucie zostać wyprzedzoną z wiadomościami.Zastępca,którego znalazł Lanstidningen , nie był dziennikarzemrewolwerowym, ale teraz wrócił Linus Saxberg,najwyrazniej wypoczęty.Magdalena trzymała w objęciach stos gazet, kiedyzadzwonił telefon.- Varmlandsbladet , Hansson.- Dzień dobry, dzień dobry.Mówi Bertilsson.Wszystko w porządku?- Tak - odrzekła Magdalena
[ Pobierz całość w formacie PDF ]