[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Widzisz i słyszysz więcej niż inni.- Tak.Te kojące jęki, które Barlow wydaje z siebie w trakcie nastro-jowych solówek, na drapieżnym podkładzie z perkusji i.- Julka! Do czego zmierzasz? Nie potrafisz uszanować mojej intymno-ści? O pewne rzeczy się nie pyta.Nie nadają się, by o nich dyskutować.Każdy człowiek ma swoją prywatną sferę, do której nie wpuszcza nikogo.Jesteś w wieku, kiedy powinno to do ciebie dotrzeć!- Barlow uczynił z tej sfery swoją arenę, odgrywa na niej intymną cor-ridę.- Zarabia na emocjach, pisze teksty po narkotykach.- Jakie było nasze miejsce w tym wszystkim, kiedy Barlow śpiewał, żeskrada się do twego perłowego skarbca na klęczkach w pełnej hipnozie,brnie jak opętany szaman wprost do ekstatycznego zródła swojego zniewo-lenia.- Dziewczyno, nie zmuszaj mnie, żebym ci opowiedziała, jaki on by-wał okropny!267- Dusił? Odbierał rozum? To musiało być fascynujące! Rzucać na ko-lana takiego faceta! Jeden moment podobnego triumfu wystarczyłby mi naresztę życia!- Ależ ty jesteś egzaltowana!- Szkoda, że zupełnie nie przypominam w tym ciebie! Jesteś zaimpre-gnowana na wszelkie doznania.On się modlił, a ty krzywiłaś twarz i byłaśznudzona? To był twój patent na Barlowa?- Nie uważasz, że matce należy się odrobina respektu? Rozmawiasz zemną tak, jakbyśmy były sobie równe!- Nie martw się, mamo.Na pewno nigdy ci nie dorównam.Nie spo-tkam kogoś takiego jak Barlow.Połączenia wszystkich fizycznych atutówze zmysłowym potencjałem - to nie kręci jedynie lesbijek! Barlow nie stra-ci dla mnie głowy i nie zechce tego publicznie wyznać! Bez cienia wstydu,za to z pełnym akompaniamentem swoich zalet i umiejętności! Nie poru-szy, nie pozbawi tchu, nie unieśmiertelni! Szkoda, że na tobie nie robi towrażenia.Ja dla takiego mężczyzny nie zawahałabym się skoczyć w samączeluść piekła!- Naczytałaś się nieodpowiednich książek! Ujarzmić bestię? To chybanie jest lektura szkolna?- Jesteś jak szmacianka.Nie masz mimiki i emocji, tylko wciąż tensam oburzony wyraz twarzy.Powinni cię pokazywać w telewizji TRWAM,zamiast moherowych beretów!- Mogłoby się wydawać, że być wyróżnioną przez faceta pokroju Wi-liama to wielkie szczęście.Do czasu.Trochę jak oparzenie.Nie od razudociera do nas ból.W pierwszej chwili nic się nie stało.Jednak do końcażycia pozostają szpetne blizny.Jak po doświadczeniu z egoistą, despotą,uznającym wyłącznie swoje racje - zepsutym, zmanierowanym.Uznawałtylko swój punkt widzenia, zawsze musiał mieć ostatnie słowo.Na dłuższąmetę trudno było z nim wytrzymać! Na dodatek był chorobliwie zazdrosny.- Natalia żałuje, że jej to powiedziała.268- Jednak nie miał ostatniego słowa.Ktoś taki jak on - zazdrosny? Czymożna sobie wymarzyć większe szczęście?- Wróciłam do ciebie i chłopców.Do waszego ojca.To, co przeżyłam,mogło mnie tylko utwierdzić, że wybrałam najlepsze!- Ciekawa jestem, o czym będzie śpiewać na kolejnej płycie.Pewnieda jej tytuł The day after.Coś mi mówi, że zamilknie i odtąd będzie speł-niał się już wyłącznie instrumentalnie.Powiedział wszystko, a ty i tak nimwzgardziłaś.- Po czyjej jesteś stronie?- Po stronie tego, czego ty nie nazywasz miłością.Przydarzyła ci sięhistoria nie z tej ziemi! Wyciągnęłaś z tego wszystkiego blade, wystraszonewnioski, które nikomu nie dały szczęścia, a tylko wszystkich skrzywdziły.- Chciałam, żeby w domu wszystko wróciło do normy.%7łebyśmy zno-wu byli pełną rodziną.- Nigdy już nie będziemy rodziną, mamo.Jest pomiędzy nami ktośspoza niej! Wiliam.Czy tego chcesz, czy nie.Mnie on nadal fascynuje.Chyba nigdy mi nie minie to opętanie, choć wciąż nie wiem o nim tylurzeczy.Pomyśl, co by było, gdybym je znała.Pozostaje mi wyobraznia.Mnie on wydaje się boski! Nigdy nie zrozumiem, dlaczego wróciłaś.%7łyciebez ciebie było prostsze niż z tobą - kimś od Barlowa.Naznaczonym jegopiętnem.Pachniesz nim, jesteś dla nas obca.Ponieważ zatarłaś w sobiewszystkie wspomnienia, zazdrosna o to, czego nie znamy, ale możemy siędomyślać, oddaliłaś się od nas tak skutecznie, że nie będziemy już nigdynadawać na tej samej fali.Nigdy!- Julka, jestem twoją mamą.Tego nie mogło zmienić parę miesięcy!- To nie były zwykłe miesiące.Twoje oddalenie miało jego postać.Kolor oczu.Energię.Wszyscy wiemy, że choć wróciłaś, przywiozłaś zesobą kogoś obcego.Nie pozbędziesz się tego aliena , choćbyś wróciła dotego, co było i przeistoczyła się w ideał matki i żony.269- Jesteś okrutna, gdy tak mówisz, wiesz? Stawiasz pod pręgierzem i.- Nie widzisz, że ci zazdroszczę? Przez twoją nieobecność, właśnie ta-kiej jakości, zafundowałaś mi dorosłość, której wcale nie chciałam.Kobie-cość.Jak wolisz - świadomość kobiecości.A to, co czuję, kiedy o nim my-ślę, nie jest tylko szczeniackim zadurzeniem, mamo.Twoja pozycja w jegoświecie jedynie pogłębiła moją fascynację i zazdrość.Obrała Barlowa zakcentów nieosiągalnej imaginacji, z bezpiecznego, nierealnego pancerzagwiazdy.Uczyniła go pełnokrwistym mężczyzną, który podlega namiętno-ściom.Ktoś zdolny i wrażliwy zrobiłby z tego tragedię na miarę Medei.Tystchórzyłaś, bo chciałaś wszystkich zadowolić.Nie pojmujesz, %7łe coś ta-kiego jest niemożliwe?!- Usiłuję naprawić krzywdę, którą wam wyrządziłam.- Skrzywdziłaś tylko raz.Naprawdę głęboko.Wtedy, kiedy to jegowybrałaś, a nas zostawiłaś.Teraz to już tak nie boli.Niepotrzebnie dołoży-łaś również jemu.On ci tego nie daruje.***Siedzą wszyscy w pubie.Wiliam stawia kolejkę.Wrócili z teatru awan-gardowego, gdzie obejrzeli premierę sztuki młodego, wschodzącego adeptadramatu Scotta Lafayette.Sam autor siedzi pośród nich, w kolorowychdredach i hawajskiej koszuli, a ponieważ trochę już wypił, język mu sięrozwiązał i chętnie udziela na lewo i prawo dobrych rad wszystkim, nawetjeśli niekoniecznie marzą o karierze, którą dziś zapoczątkował.Nataliasiedzi obok Billa i Tory, pojadając sałatkę z ananasa, skropioną rumem.Rum ośmiela ją do wzięcia udziału w dyskusji o teatrze.Nawet zadajetwórcy konkretne pytania
[ Pobierz całość w formacie PDF ]