[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Komu wolno przeżywać, a komunie.Za to każdy bez ograniczeń może zobaczyć symulację komputerową ostatnich sekundlotu, przeanalizować najmniejszy nawet fragment roztrzaskanego kadłuba samolotu,porównać stroje żałobników, wyraz ich twarzy i zachowanie.Absolutny raj dlastabloidyzowanych nadawcy i odbiorcy.Z uszami rozdartymi między radiem państwowym a TOK FM, ze wzrokiem wbitymw ekran TVN24, postanowiłam coś zrobić.W swojej naiwności wsadziłam dzieci dosamochodu i pojechałam szukać jakichś zbiorowisk wspólnego przeżywania, jakichśspontanicznych zniczy, kwiatów.Chciałam, żeby dzieci poczuły, że jesteśmy częściąspołeczeństwa, że możemy być razem.Przed cmentarzem w Puszczykowie pani sprzedawałaznicze i kwiatki.Kupiliśmy, poszliśmy zapalić lampkę.Nie, nie pod krzyżem - poszukaliśmyjakiegoś opuszczonego grobu, gdzie można by.Oprócz nas nikogo nie było.Chodziliśmy pocmentarzu, rozmawialiśmy o śmierci.Kiedy wróciliśmy koło południa do naszej miejscowości, na rynku atmosferai frekwencja były takie jak w każdy inny weekend.Prowincja polska jest jak skała - nie ugniesię łatwo w swojej introwertyczności.Przy straganach kręcili się zwolennicy świeżychwarzyw i chińskich bluzek za pięć złotych.Z daleka poznałam niebieskiego, mocnozdezelowanego żuka.Kupuję tam czasami ziemniaki i pszenicę dla kur.Nagle uświadomiłamsobie, że przecież oni mogą nic nie wiedzieć! Przyjechali na targ o świcie, a nikt nie chodziz radiem przy uchu.Poszłam do żuka i wstrząśnięta tą niezmiennością rynkową zapytałamdelikatnie mocno starszego przedstawiciela wsi, czy wie, co się stało. Pani, podobno całągórę szlag trafił!.Ot co!Na kanapie w Baranówku smutno.Nawet bardzo.Bohdan przeżywa Smoleńsk 2010.Relacja z powrotu pierwszej grupy ciał.Papierosy, papierosy.Pyta mnie grubymgłosem: Wiesz, jak nazywają taki samolot, który wozi trumny?. Nie mam pojęcia. Czarnytulipan.Siedzimy, pijemy, jak zwykle każde z nas co innego.Oglądam obrazki, bezdzwięku.Samolot, żołnierze, flagi, delegacje, kwiaty, rodziny.Boję się, że Bohdan zarazzacznie płakać, ma oczy zupełnie mokre.Zastanawiam się, czy nie zadziałał syndrom zwany w psychologii nieprzeżytą żałobą?Wiem, że nosi w sobie historię, przeżycia, które są jak nocny koszmar.Może to dobry czas, żeby zacząć tę najtrudniejszą ze wszystkich naszych rozmów?Z nieba do piekłaCzasy poznańskie to stabilizacja, lepsze, coraz lepsze pieniądze.Mieszkanie, pózniejdom w podpoznańskiej miejscowości Przezmierowo.Na świat przychodzi trzeci syn Bohdanai Tereski.Smoleniowie otwierają sklep zoologiczny w samym centrum Poznania.Branża byłalogicznym następstwem ich wykształcenia i zainteresowań.Lokalizacja, wystrój lokalu,asortyment i nazwisko Bohdana miały być gwarancją sukcesu.Co prawda do sklepu częściejprzychodziły wycieczki żądne zobaczenia Smolenia prywatnie niż wielbiciele skalarówi gupików, ale interes się kręcił.Inicjatywa wyprowadzała z równowagi kolegę z kabaretu,Zenona Laskowika.Wiele razy żartował ze sklepu, dogryzał na temat zarabiania na rybkach.Jednak bilans był dodatni.Chociaż nadmierne zainteresowanie wielbicieli nie było łatwe.Anidla Bohdana, ani dla jego rodziny.Czy można się przyzwyczaić do ciągłego wytykaniapalcami? Głośnych komentarzy? Uwag na swój temat wygłaszanych przez stateczną głowęrodziny do gromadki pacholąt? Zobaczcie, to jest ten Smoleń! Patrzcie jaki cwaniak! Sklep sezałożył.Teresa była dość odporna, dzieci dawały sobie radę gorzej.Uwagi nauczycieli natemat tatusia plus ciągłe specjalne traktowanie.Każde przewinienie kwitowano: Co ty sobiemyślisz?! %7łe jak tatuś jest w telewizorze, to tobie więcej wolno?!.Nie wpływało to dobrzena samoocenę chłopaków.Najtrudniej znosił to Piotrek.Nie chciał być ciągle wytykanympalcami synem Smolenia, chciał być sobą.Nawet jeśli to miałoby znaczyć, że jest.rozrabiaką.Po rocznym rozstaniu przyjeżdżają do ciebie, do Poznania, Tereska i chłopcy.Gdziezamieszkaliście?Pierwsze mieszkanie było przy ulicy Gwardii Ludowej 10 / 4.Dwa wysokie pokojew starej kamienicy.Mieliśmy tam nawet kominek.Estrada się ciągle odgrażała, że załatwi milokum, ale ostatecznie po prostu zamieniłem moje krakowskie mieszkanie na poznańskie.I tak osiedliśmy się na Wildzie (dzielnica Poznania).Ale najpierw, jak Teresa przyjechała z chłopakami do Poznania, to kilka dnimieszkaliśmy u Wojtka Michalskiego - kolegi z Teya.Okazało się, że za wcześnie dotarli,remont mieszkania jeszcze nie był skończony.A Wojtek był akurat po rozwodzie i kilka dniu niego byliśmy.Zaraz mój Maciek miał pierwszą pamiątkę z Poznania, bo przebiegał podskrzynką na listy, pierdaknął głową i miał dziurę
[ Pobierz całość w formacie PDF ]