[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Masz duże mieszkanie, zapewne z widokiem napark.- Nie spuszczając z niego wzroku, grzebała widelcem w sałacie.- Chińskie wazy,figurki z drezdeńskiej porcelany, coś w tym guście.Spędzasz więcej czasu w biurze niż wdomu.Sumienny w pracy, oddany firmie, jak każdy rekin finansowy w drugim pokoleniu.Gdybyś mógł, chętnie zaglądałbyś częściej do muzeum, czasem obejrzał jakiś film.Lubisz teżciche, francuskie restauracyjki.Nie wyśmiewała się z niego.Co do tego nie miał wątpliwości.Była tylko rozbawiona.A jego zezłościły nie jej słowa, lecz to, że trafiła w sedno.- Co za inteligentna analiza.- Przepraszam - powiedziała z taką szczerością, że nie potrafił się dłużej na niągniewać.- Mam taki brzydki zwyczaj oceniania, szufladkowania ludzi.Sama byłabymwściekła, gdyby ktoś tak potraktował mnie.- Przerwała i przygryzła wargę.- Zgadłam?- Mniej więcej.Odrzuciła włosy do tyłu i roześmiała się.Siedziała teraz w pozycji kwiatu lotosu.- Czy mogę spytać, czemu postanowiłeś sponsorować sztukę o striptizerce?- Czy mogę spytać, czemu grasz w sztuce o striptizerce?Popatrzyła na niego z dumą, jak nauczycielka, której uczeń udzielił szczególniewnikliwej odpowiedzi.- To znakomita sztuka.%7łeby to zobaczyć, trzeba przeczytać samo libretto, bezpiosenek i tańca.Muzyka podkreśla treść, ale nawet bez niej to bardzo interesująca opowieść.Podoba mi się, jak Mary się rozwija, nie zmieniając się wewnętrznie.Musi być twarda, żebyprzetrwać, i bardzo się stara.Chce więcej i zdobywa to, bo na to zasługuje.Wszystko zaczynasię komplikować, bo naprawdę zakochuje się w tym facecie.On jest zamożny, ale nie to jestdla niej najważniejsze.Ona naprawdę traci dla niego głowę.Pieniądze już się nie liczą,pozycja się nie liczy, ale to wszystko i tak jej się dostaje.Lubię to libretto.- I żyli długo i szczęśliwie.- Nie wierzysz w szczęśliwe zakończenia?- W sztukach, tak.- Mogłabym ci opowiedzieć o mojej siostrze.- O tej, za którą uganiają się faceci?- Nie, o drugiej.Masz ochotę na eklera? Kupiłam tylko jednego, dla ciebie, więc jeślibędziesz jadł, zaproponujesz mi kawałek.A ja z grzeczności nie będę mogła odmówić.Cholera, ta kobieta z każdą minutą staje się bardziej pociągająca.Nie jest w jego typie,a poza tym za szybka.- Chętnie zjem eklera - rzekł z uśmiechem.Maddy na moment zniknęła w kuchni iwróciła z ogromnym, oblanym czekoladą ciastkiem.- Moja siostra Abby - zaczęła - wyszła za Chucka Rockwella, tego kierowcęwyścigowego.Słyszałeś o nim?- Tak.- Nigdy nie był wielbicielem wyścigów samochodowych, ale nazwisko obiłomu się o uszy.- Zginął parę lat temu.- Ich małżeństwo się nie układało.Abby miała bardzo ciężkie życie.Potem samotniewychowywała dwoje dzieci na farmie w Wirginii.Finansowo cienko przędła, uczuciowo byławypalona.Parę miesięcy temu zgodziła się autoryzować biografię Rockwella.Jej autorprzyjechał na farmę chyba po to, żeby Abby zniszczyć.Zaproponujesz mi kawałek?Reed posłusznie odkroił widelcem kawałek ciastka i włożył jej prosto do ust.Przezdługą chwilę trzymała go na języku, z wyrazem zachwytu w oczach.- No więc co przydarzyło się twojej siostrze?- Sześć tygodni temu wyszła za tego pisarza.- Jej twarz rozświetliła się tak samo jakróżowy neon.- A więc sam widzisz, że szczęśliwe zakończenia zdarzają się nie tylko wsztukach.- Skąd ta pewność, że drugie małżeństwo twojej siostry akurat się uda?- Bo znalazła odpowiedniego mężczyznę.- Maddy pochyliła się ku niemu i spojrzałamu prosto w oczy.- Moje siostry i ja jesteśmy trojaczkami.Znamy siebie na wylot.KiedyAbby wychodziła za Chucka, bardzo jej współczułam.W głębi serca wiedziałam, że robibłąd, że nic z tego nie będzie, bo znam ją tak dobrze jak samą siebie.Kiedy wychodziła zaDylana, moje uczucia były inne.Tak jakbym odetchnęła z ulgą.- Mówisz o Dylanie Crosbym?- Tak.Znasz go?- Zrobił książkę o Richardzie Baileyu.Richard miał kontrakt z Valentine Recordsprzez dwadzieścia lat.Poznałem Dylana całkiem dobrze, kiedy zbierał materiały.- Jaki ten świat mały.- Racja.- Na dworze zapadał zmrok, niebo zrobiło się purpurowe, lecz Maddy niezapaliła światła.Studenci baletu dawno przestali hałasować.Gdzieś za ścianą płakałodziecko.- Dlaczego mieszkasz akurat tutaj?- Tutaj? - Spojrzała na niego ze zdziwieniem.- A czemu nie?- Podejrzane typy na ulicach, wrzeszczący sąsiedzi.- No i?- Mogłabyś mieszkać w lepszym miejscu.- Po co? Znam tę dzielnicę jak własną kieszeń.Mieszkam tu od siedmiu lat.Jest bliskoBroadwayu.Pewnie połowa mieszkańców tego domu to tacy sami cyganie jak ja.- Wcale by mnie to nie zdziwiło.- Nie dosłownie.- Nerwowo bawiła się liściem stojącego na oknie filodendrona.-Mam na myśli tryb życia.No wiesz, dzisiaj tu, jutro tam.Ciągle z nadzieją na sukces.Mniesię poszczęściło, ale to nie znaczy, że przestałam być cyganką.- Sama nie wiedziała, czemutak jej zależy, żeby ją zrozumiał.- Nie możesz zmienić tego, czym lub raczej kim jesteś,Reed.A w każdym razie nie powinieneś.W to akurat zawsze wierzył.Syn Edwina Valentine'a, jednego z rekinów rynkupłytowego, był dzieckiem sukcesu.Jak sama powiedziała, cały oddał się firmie, bo zawszestanowiła część jego życia.Był niecierpliwy, często bezwzględny.Czemu więc siedzi teraz wjakimś mrocznym mieszkaniu z kobietą o kocich oczach i szelmowskim uśmiechu? I dlaczegotak bardzo pragnie tam zostać do świtu?- Co tak męczysz tę roślinę? - mruknął.- Sama nie wiem.Zawsze tak robię.- Ze zdziwieniem stwierdziła, że musi przełknąćślinę.To dlatego, że Reed tak na nią patrzy, że mówi takim tonem, i że siedzi tak jak siedzi.Twarze często oceniała błędnie, ale ciało zawsze mówiło jej prawdę.Reed był spięty, ona też.- Ciągle kupuję nowe kwiaty i wszystkie niszczę.- Za dużo słońca.- Wbrew sobie, musnął palcami wierzch jej dłoni.- I za dużo wody.Nadmiar miłości jest równie grozny jak niedobór.- Nie wpadło mi to do głowy.- Myślała o dreszczu, jaki przeszył jej ciało od ręki pokręgosłup.- Twoje rośliny pewnie kwitną pod właściwą opieką
[ Pobierz całość w formacie PDF ]