[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jego zaborcze usta brały,co chciały.Jedną ręką obejmował Abrę, a drugą błądził po jej ciele, odkrywając jegotajemnice.Nigdy dotąd tak jej nie dotykał, a jej reakcja była dla nich obojga zaskoczeniem.Była taka pobudzona.Koniuszkami palców wyczuwał jej galopujący puls.Rozsadzałają energia, napędzana namiętnością, która i jego wprawiała w trans.Nikomu nie udało sięwcześniej rozbudzić w nim takiej gamy uczuć.Abra nigdy dotąd nie przeżywała takich uniesień.Nigdy i z nikim.Zwiadomość tegowprawiała ją w euforię.Gotowa była zapomnieć o regułach, które sama przecież dla nichustaliła.Gdzieś ulotnił się gniew, choć jeszcze przed chwilą trzęsła się z oburzenia.Liczył siętylko obecny moment i dotyk Cody'ego, którego palce wyzwalały w jej ciele feerienieznanych doznań.Chciała, żeby pieszczoty trwały wiecznie, by nigdy nie przestał jejdotykać.Wzdychając z rozkoszy, przywarła do niego, ofiarowując mu siebie.Gdzieś w głębi pokoju rozdzwonił się telefon, ale oni nie zwrócili na to uwagi,wsłuchani w bicie własnych serc.Cody oderwał usta od jej warg, żeby zaczerpnąć powietrza, i ukrył twarz w jejwłosach.To kolejna rzecz, która przydarzyła mu się po raz pierwszy.%7ładnej kobiecie, jakdotąd, nie udało się pozbawić go tchu.Odsunął Abrę i spojrzał je w twarz.Oczy miała chmurne i tak bardzo zielone.Pomyślał, że musi być równie oszołomiona, jak on sam.Jeżeli teraz ulegną instynktom,kruchy fundament, jata udało im się wznieść, legnie w gruzach.- Lepiej porozmawiajmy - odezwał się stłumionym głosem.Skinęła głową i osunęła się na fotel.Czy jej nogi kiedykolwiek odzyskają dawną siłę?- Dobrze - wyszeptała.Kiedy znów nalewał jej wina, drżały mu ręce.Czy będzie kiedyś w stanie śmiać się ztego? Podał jej kieliszek, po czym wziął swój i usiadł naprzeciwko.Wreszcie odważyła się na niego popatrzeć.Włosy miał zmierzwione wiatrem, policzkiogorzałe od słońca, ale nie przypominał plażowego playboya.Emanowała z niego energia.Energia i siła, którą poznała już wcześniej.Czuła, że jeśli znów skrzyżują szpady, na pewnonie uda jej się wygrać teraz, gdy przepełnia go ta moc.Wzięła głęboki oddech i upiła łykwina.- Chciałeś porozmawiać.Cody nie mógł powstrzymać się od śmiechu.Pomogło mu to rozładować napięcie.- Tak.Rzeczywiście.- Nie podoba mi się sposób, w jaki mnie tu przywlokłeś.- A przyszłabyś z własnej woli, gdybym cię ładnie poprosił?- Nie - odparła.Cień uśmiechu przemknął przez jej twarz.- To jeszcze nie powód,żebyś się zachowywał jak jaskiniowiec i ciągnął mnie za włosy.Wizja Abry, wleczonej za włosy do jaskini, wydała mu się całkiem interesująca.Niemógł nie przyznać jej pewnej racji.- To raczej nie leży w mojej naturze.Mam cię przeprosić?- Chyba już dosyć przepraszaliśmy się nawzajem.Podobno chciałeś porozmawiać.Zatem rozmawiajmy.W końcu po to tu jestem.- Zwietnie wyglądasz w tym dresie, Ruda.Potrząsnęła głową.- Jeżeli to wszystko.- Chciała wstać, ale Cody uniósł rękę.- Wypada chyba wspomnieć, że nasze plany, by ograniczyć wzajemne kontakty dopłaszczyzny służbowo - koleżeńskiej, wzięły w łeb.Abra zapatrzyła się w swój kieliszek.Nie zamierzała zaprzeczać oczywistym faktom.- Masz rację.Szukając zapałek, pomyślał, że nie wygląda na zbyt zachwyconą tym odkryciem iprzeklął w duchu swój brak taktu.Zaciągnął się głęboko dymem, który miał jej smak.- Co dalej?Obrzuciła go uważnym i chłodnym spojrzeniem.Nawet jeśli przeżywała jakieśrozterki, nie dała tego po sobie poznać.- Przecież to ty podobno masz na wszystko gotową odpowiedz.- Abra.- Urwał ze strachu, że znów poniosą go nerwy i zacznie domagać się czegoświęcej, niż gotowa jest mu ofiarować.- Chciałaś, żeby wszystko było jasne i proste.- Upił łykwina.- Chyba dobrze cię zrozumiałem?Proste? - pomyślała spłoszona.Nic już nigdy nie będzie proste.Zcisnęła w palcachkieliszek, a potem odetchnęła bardzo głęboko i spróbowała wziąć się w garść.Spojrzała naCody'ego, który był całkowicie opanowany.- To prawda.Uważam, że żadne z nas nie ma w tym momencie ani czasu, ani ochotyna jakiekolwiek komplikacje.Komplikacje.Najchętniej zerwałby się z fotela, chwycił ją i pokazał, jakie życiepotrafi być skomplikowane.Ona jednak tchnęła takim spokojem.- Wobec tego musimy stawić czoło faktom.Po pierwsze, pragnę cię.- Zauważył, że woczach Abry mignęło coś na kształt lęku, a może namiętności lub nadziei.- Po drugie, ty teżmnie pragniesz.- Zgniótł w popielniczce niedopałek
[ Pobierz całość w formacie PDF ]