[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nikt w naszej okolicy nie chce o tym mówić.Przytym ci ludzie z gospody byli tu szanowani i bardzo lubiani.Ale potemstaÅ‚o siÄ™ coÅ› okropnego.Być może przypominacie sobie te dziwne bukiniedaleko krzyżówki? - PrzerwaÅ‚ i patrzyÅ‚ na zebranych.Gdy wszyscykiwnÄ™li, kontynuowaÅ‚: - To z pewnoÅ›ciÄ… wiecie też, co siÄ™ o takichrozroÅ›niÄ™tych bukach mówi.To majÄ… być drzewa czarownic, któredostarczajÄ… im mioteÅ‚ do latania.MÅ‚oda pani Pohlmann krzyknęła, starsza uderzyÅ‚a jÄ… z przyganÄ… porÄ™ce i syknęła  szaaa!".Natomiast Adelaide zadarÅ‚a nos, Å›ciÄ…gnęłaczerwone wargi i szukaÅ‚a wzroku Magdaleny.Gospodarz odchrzÄ…knÄ…Å‚ jeszcze raz, żona odsunęła siÄ™ od niego.- To wydarzyÅ‚o siÄ™ we wrzeÅ›niu zeszÅ‚ego roku, dokÅ‚adniej mówiÄ…c, wdzieÅ„ Å›wiÄ™tego Mateusza, dwa dni po nastaniu jesieni.Jak wiecie, to zÅ‚ydzieÅ„ na wszystko.- Magdalena w zadumie skinęła gÅ‚owÄ…, a AdelaideuniosÅ‚a brew.Helmbrecht natomiast patrzyÅ‚ trochÄ™ zmieszany, dopóki mugospodyni nie szepnęła czegoÅ› do ucha.W tym czasie karczmarz mówiÅ‚dalej.- Tego nieszczÄ™snego poranka gospodarz zobaczyÅ‚ na jednym zbuków wisielca.Ów widok musiaÅ‚ go tak przerazić, że przez dÅ‚uższÄ…chwilÄ™ nie mógÅ‚ siÄ™ ruszyć.Gdy w koÅ„cu zdoÅ‚aÅ‚ Å›ciÄ…gnąć pomoc i wróciÅ‚do drzewa, wisielca już nie byÅ‚o.I tego samego dnia zniknÄ…Å‚ jeden z jegodwóch pachoÅ‚ków.Gospodarz zaklinaÅ‚ siÄ™ na wszystkie Å›wiÄ™toÅ›ci, żewisielec to nie byÅ‚ ten chÅ‚op.Tego przecież od razu by poznaÅ‚.Najpierwludzie mu wierzyli.Bo dlaczego nie? W koÅ„cu on i jego żona byliszanowanymi ludzmi.Ale w nastÄ™pnych tygodniach dziaÅ‚y siÄ™ wokół tejgospody dziwne rzeczy.Raz caÅ‚a grupa podróżnych rozchorowaÅ‚a siÄ™ pozjedzonym tam posiÅ‚ku.Innym razem podobno caÅ‚a chmara ptakówwÄ™drownych spadÅ‚a martwa z nieba dokÅ‚adnie nad tÄ… polanÄ…, na której staÅ‚dom.Kiedy indziej chodziÅ‚o o jeden z tych dziwnych buków, który sam zsiebie siÄ™ zÅ‚amaÅ‚.- Jeden z tych rozÅ‚ożystych buków siÄ™ zawaliÅ‚? -Magdalena z niedowierzaniem zmarszczyÅ‚a czoÅ‚o.Helmbrecht poczuÅ‚ siÄ™zachÄ™cony jej pytaniem i również zabraÅ‚ gÅ‚os.- WidzielibyÅ›my przecież jakieÅ› Å›lady po tym.Przynajmniej dziura ponim musiaÅ‚aby zostać.Ale drzewa staÅ‚y caÅ‚kiem gÄ™sto.- O to chodzi: nastÄ™pnego dnia buk znów tam staÅ‚, jakby siÄ™ nic niezdarzyÅ‚o - odparÅ‚ gospodarz. - Opowiedz jeszcze o nocnych wizytach i o tym, że gospodarz od tejpory miaÅ‚ na rÄ™kach krew - wmieszaÅ‚a siÄ™ jego żona.Nagle zaczęło jejbardzo zależeć na tym, żeby dodać dreszczyku tym zdarzeniom i rozwiaćjakiekolwiek wÄ…tpliwoÅ›ci co do dziwnych zjawisk, jeszcze zanim ktoinny je zgÅ‚osi.ZwróciÅ‚a siÄ™ przy tym wprost do Magdaleny.- GospodynipróbowaÅ‚a najdziwniejszych rzeczy.W koÅ„cu znaÅ‚a dostatecznie dużotajemnych ziół i tynktur.ByÅ‚a mÄ…drÄ… kobietÄ….Podczas wielkiej wojnynawet ciÄ…gnęła w cesarskim taborze.- ZrobiÅ‚a poważnÄ… minÄ™.ZanimMagdalena zdążyÅ‚a siÄ™ ruszyć, Adelaide powiedziaÅ‚a  aha".Starsza paniPohlmann patrzyÅ‚a zdumiona, a Helmbrecht mÄ…drze siÄ™ uÅ›miechaÅ‚.Tymczasem ich gospodyni kontynuowaÅ‚a: - Z caÅ‚ej okolicy siÄ™ do niejschodzili, żeby wyleczyÅ‚a choroby albo rany.Również dlatego byÅ‚alubiana.UmiaÅ‚a dzieci leżące w brzuchach w poprzek wyciÄ…gać, nierobiÄ…c szkody ni matce, ni dziecku.A raz nawet udaÅ‚o jej siÄ™ jednego,który już leżaÅ‚ w konwulsjach, przywrócić z powrotem do życia.- Trzymaj siÄ™ prawdy - napomniaÅ‚ jÄ… mąż.Tym razem onostrzegawczo poÅ‚ożyÅ‚ rÄ™kÄ™ na ramieniu żony.Ona jednak tak samo daÅ‚asiÄ™ powstrzymać, jak przedtem on zważaÅ‚ na jej napomnienia.SzybkododaÅ‚a: - Jej mężowi na nic siÄ™ jednak zdaÅ‚y jej umiejÄ™tnoÅ›ci.Krew narÄ™kach ciÄ…gle wracaÅ‚a, a w dodatku jeszcze nie mógÅ‚ spać.Z caÅ‚Ä…pewnoÅ›ciÄ… nie sÅ‚użyÅ‚o to jego nastrojowi, podobnie jak dobrej sÅ‚awie.Stopniowo nawet goÅ›cie, którzy nie mogli nic wiedzieć o tychzdarzeniach, przestali siÄ™ tam zatrzymywać.- JesieniÄ… zawsze przyjeżdżamniej podróżnych - ostrożnie zgÅ‚osiÅ‚ wÄ…tpliwość Helmbrecht.To jednak nie zrobiÅ‚o wrażenia na gospodyni.- Mniej to co innego niż zupeÅ‚nie nikt.Ale to nie wszystko.MyÅ›lÄ™, żena ten dom spadÅ‚a regularna klÄ…twa.PosiÅ‚ki byÅ‚y nie do zjedzenia.ChlebczÄ™sto pleÅ›niaÅ‚ zaraz po wyjÄ™ciu z pieca.Wino byÅ‚o skwaÅ›niale, a piwozwietrzaÅ‚e.Tak czy owak, nikt już nie chciaÅ‚ dobrowolnie u nichnocować, ponieważ duch zmarÅ‚ego i zaginionego pachoÅ‚ka noc w nocpukaÅ‚ do drzwi.SÅ‚użące i ostami pachoÅ‚ek ulotnili siÄ™ na Å›wiÄ™tegoMarcina.DziÄ™ki Bogu, bo kto wie, jak dÅ‚ugo potem jeszcze mielibyszansÄ™.Z satysfakcjÄ… pocieraÅ‚a sobie obnażone przedramiona.Sucha skóraszeleÅ›ciÅ‚a pod dotykiem.Magdalena, zaskoczona, obserwowaÅ‚a okrÄ…gÅ‚Ä… twarz tej kobiety.Najwyrazniej zadowolona byÅ‚a z plajty sÄ…siedniejgospody.W każdym razie z najbliższego otoczenia zniknęła uciążliwakonkurencja.Dziwne, że przedtem chciaÅ‚a przeszkodzić mężowi, byopowiedziaÅ‚ jak najlepiej tÄ™ historiÄ™.- A co siÄ™ staÅ‚o z gospodarzami? - niski gÅ‚os Adelaide przerwaÅ‚ tok jejmyÅ›li.Gospodyni siÄ™ uÅ›miechnęła.Za to jej mąż pobladÅ‚.Jeszcze zanimzdążyÅ‚ wyjÄ…kać odpowiedz, ona wybuchÅ‚a:- Spalili siÄ™! Rzucono ich oboje na stos, a prochy rozsypano na czterywiatry.- Co? - Magdalena nie potrafiÅ‚a ukryć swojego przerażenia.Przy czymnikt siÄ™ tego nie spodziewaÅ‚ [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ines.xlx.pl