[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Ale coś może uda nam się ustalić, w końcu przeszłośćKusiciela mamy pod nosem.To jego życiorys - poinformował szamankę, po czym zacząłprzeglądać tekst i puszczać z ust kółeczka dymu.- Miał żonę - powiedział nagle.- I córkę.Kobieta nazywała się Lila Lajkowska, a dziewczynka Róża Karewicz.Ida poderwała głowę. - Jak? - zainteresowała się, nie kryjąc podekscytowania.- Powiedziałeś: Róża?- Dzika róża - mruknął, również doznawszy olśnienia.- Co się z nimi stało?Kruchy jeszcze raz zerknął w papiery, szybko przesunął oczami po tekście.- Obie nie żyją - oznajmił po chwili niemal triumfalnym tonem.- Dziewczynka umarła,gdy miała zaledwie kilka miesięcy, a kobieta niedługo po tym.Po śmierci żony Karevprzeszedł załamanie nerwowe i przez blisko rok nie pojawiał się w pracy.Potem całe latanienagannie wywiązywał się z obowiązków konsultanta do spraw wskrzeszeń izmartwychwstań, nawet mandatu za złe parkowanie nie dostał, same nudy.Ani wzmianki owypadku, w którym mógłby stracić pamięć.Ale mam tu coś na pocieszenie.- zawiesił głos ipodniósł wzrok na Idę.- Jego adres.Widząc błysk w piwnych oczach, nie miał wątpliwości, co zaraz od niej usłyszy.- Zabierz mnie tam - zażądała bez cienia wahania.Nie pomylił się.I już otwierał usta, by jej odpowiedzieć, gdy nagle za jego plecamirozległo się głośne chrząknięcie.- A dokąd, jeśli wolno wiedzieć? - spytał gderliwy kobiecy głos. Rozdział czwartyWskrzeszeńcyKruchy obejrzał się i zobaczył.Idę.Starszą od tej, która siedziała obok niego, ale podobieństwo było uderzające.Nieulegało wątpliwości, że miał do czynienia z kimś z rodziny szamanki.- Może mi wyjaśnią, o co tutaj chodzi, zamiast się gapić jak cielę na malowane wrota?W progu kuchni stała Tekla.Dokładnie tak: stała, nerwowo postukując w parkietczubkiem trzewika, zamiast wisieć w powietrzu jak każda porządna zjawa.Ida nie czułaobecności ducha ciotki, a willa ani jednym pomrukiem czy skrzypnięciem zawiasów nie dałapo sobie poznać, że cieszy się z powrotu swej dawnej właścicielki, a przecież zawsze witała jąnad wyraz entuzjastycznie.A zatem pozostawało tylko jedno wytłumaczenie.A raczej dwa,choć to drugie było zupełnie nieprawdopodobne.- Tego się nie spodziewała, co? - zrzędliwie zapytała kobieta, mierząc oniemiałąszamankę spojrzeniem pełnym złośliwej satysfakcji.Ida wolno nachyliła się w stronę łowcy, nie odrywając oczu od niespodziewanegogościa.- Kruchy - szepnęła mu do ucha - czy ty też ją widzisz, czy znowu mam przywidzenia?- Widzę - odparł, rozwiewając wszelkie wątpliwości.Zdjął z kolan protestującegogłośno Gryzaka, wstał i nadal nie wiedząc, z kim ma do czynienia, postanowił sięprzedstawić.- Konstanty Kruszyński, miło mi poznać.- Miło to nie będzie, może być pewien - sarknęła tamta w odpowiedzi.Taksowałaczarnowłosego nieśpiesznie i przenikliwie, ale w końcu podeszła bliżej i podała mu kościstądłoń.- Tekla Kryska, ciotka Idy.Kruchy zamrugał kompletnie już zbity z tropu.Wodził wzrokiem od jednej do drugiej,szukając między nimi różnic i podobieństw.Tych ostatnich było zdecydowanie więcej.Tensam wzrost, jeśli zignorować wysokie trzewiki ciotki, ta sama sylwetka, rysy, oczy, włosy.No, może nie licząc zmarszczek i siwizny, choć przecież dziewczyna dorobiła się jużpierwszego srebrzystego pasemka, a jeśli nadal będzie prowadzić tak niezdrowy tryb życia,zmarszczki pojawią się z całą pewnością.I z całą pewnością będą takie same, jak te zdobiącetwarz Tekli.Szamanka wyminęła zafascynowanego powyższymi obserwacjami łowcę i stanęła naprzeciw kobiety.Z wahaniem wyciągnęła rękę, a jej dłoń nie przeszła przez ciotkę jakprzez powietrze, a zamiast tego natrafiła na ciało z krwi i kości.- Jak.- wyjąkała z trudem dziewczyna, ale Tekla niecierpliwie uciszyła ją, unosząc wgórę niezaprzeczalnie namacalny palec wskazujący.- Wróciłam - oznajmiła krótko i dobitnie.- To widzę.- Ida skinęła głową.- Ale skąd masz tę cielesną powłokę?- Okhmhaka mi dał.- Ale dlaczego?- Bo go poprosiłam.- I tak po prostu cię wskrzesił?- Cóż to za pomysł, nikt mnie nie wskrzeszał! - obruszyła się kobieta.- Przekonałam go,że nie mogę wykonywać swoich obowiązków w konwencjonalny sposób, bo Ida skuteczniemi przeszkadza widmową mgłą i innymi skandalicznymi metodami, więc zgodził sięprzywrócić mi cielesność.Chwilowo.I bardzo dobrze, że nie na zawsze.Ledwo stałam sięmaterialna i już zdążyłam sobie przypomnieć, co to łupanie w krzyżu.- Jakich obowiązków znowu?- Mentorki, rzecz jasna - odparła Tekla takim tonem, jakby musiała wyjaśniaćoczywiste.- Pół roku szkolenia to w jej przypadku zdecydowanie za mało.Nigdy nie miałamdo czynienia z rozmawiającą z umarłymi, która wykazywałaby podobny talent do ściąganiana siebie nieszczęść gorszych niż plagi egipskie.%7łeby na samym początku kariery wpakowaćsię w coś takiego, to trzeba naprawdę mieć jakieś autodestrukcyjne predyspozycje w genach.- Przypominam, że jesteśmy rodziną - burknęła szamanka, łypiąc na ciotkę spode łba.- Od moich genów niech się łaskawie odstosunkuje, to Irmina przejęła większość tychspartaczonych, ja nie mam na co narzekać.- Jeśli zaraz mi powiesz, że jestem podobna do matki, to cię trzepnę - zagroziładziewczyna urażona do żywego.- Teraz masz ciało, nie mogłabym odmówić sobie tejprzyjemności, powiedz jeszcze słowo.- Więcej w tobie Tekli niż Irminy - niespodziewanie odezwał się Kruchy.-Przynajmniej wizualnie.Dwie pary niemal identycznych oczu spojrzały na niego jednocześnie.Zobaczył w nichte same ogniki gniewu.- No co? - spytał z rozbawieniem.- Widziałem zdjęcia pani Brzezińskiej, Ida nie jest doniej aż tak podobna.Poza tym dar rozmawiania ze zmarłymi również odziedziczyła poszanownej cioci. - A pytał go kto o zdanie? - wycedziła ciotka, groznie mrużąc powieki.- Niech sięAamliwy z łaski swojej nie wtrąca.- Kruchy - poprawili ją jednym głosem.- Wszystko jedno - ucięła lekceważąco Tekla.- To nie są jego sprawy.- Z bólem serca zmuszony jestem się z panią nie zgodzić - zaprotestował z uśmiechem.-Tylko Ida ma prawo decydować, czy jej problemy są moją sprawą, czy też nie.- Są jego sprawą? - Ciotka, choć wydawało się to niemożliwe, zwęziła oczy jeszczebardziej i jeszcze grozniej.Wyczekująco patrzyła na siostrzenicę.- Poniekąd tak - przyznała wymijająco Ida.- A on jako jedyny chce mi pomóc, więczastanów się dobrze, czy na pewno chcesz, żeby przestał się wtrącać.- A czemu mu tak zależy? - Niebezpieczne oczy Tekli znów spoczęły na łowcy.- Mam osobiste powody, zatrzymam je jednak dla siebie, bez względu na to, jak długobędzie mnie pani przewiercać wzrokiem.Ciotkę zatkało.Prychnęła więc kpiąco, by to zamaskować.Nie wiedziała, co bardziej jądrażniło: dobre maniery tego młodego człowieka, jego zuchwała, acz grzeczna odmowaskładania zeznań czy też fakt, że uważał Idę i jej problemy za swoją sprawę.Osobistą nadodatek.Szamanka wiedziała, że powody, o których Kruchy nie chciał opowiadać, nie miały nicwspólnego z nią, tylko z Leną.Teraz, gdy pierwszy raz głośno o tym wspomniał, dziewczynapoczuła wyrzuty sumienia, spowodowane tym, że żeruje na jego tragedii, by ratować własnytyłek.Ruda miała rację, to nie było w porządku, zwłaszcza w świetle pewnej wyjątkowoniepozytywnej, potencjalnie proroczej wizji [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ines.xlx.pl