[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Te trzy tygodnie były bardzo pracowite.Ja miałem dużozaległości w firmie, a Joe Downs, nasz dynamicznywicedyrektor, wziął mnie do galopu.Stella też była bardzozajęta, musiała uporządkować nowy dom, wejść w co-dzienną rutynę, choć co prawda zawsze mogła liczyć napomoc mojej matki.Mieszkając obok siebie, przedzielenitylko trawnikiem, tworzyliśmy zżytą grupkę, do której wczasie weekendów dołączali Mousie i George Duncan,ostatnio chodzący luzem, ponieważ Marion Peyton spę-dzała wakacje w New Hampshire; często przebywali oni umojej matki, która teraz, kiedy się wyprowadziłem, lubiłamieć w domu towarzystwo.Problemem numer jeden było znalezienie kucharki.Margaret, służąca mojej matki, przysłała nam na próbęswoją przyjaciółkę, ale jedzenie było niesmaczne, staleopóznione i Stella ją odprawiła. Daj jej trochę czasu radziła moja matka. Ona sięnauczy, Stello. Chcę zatrzymać męża odparła Stella. Przy takimgotowaniu ucieknie, gdzie pieprz rośnie. Kochanie, nigdy nie znajdziesz kogoś takiego, ktogotowałby tak jak ty.Nie wyrzucaj tej dziewczyny tylko zmojego powodu.Przyzwyczaję się do jej kuchni. Chyba wiem, gdzie znajdziemy nową służącą po-wiedziała matka. Wczoraj Gladys mówiła mi, że Bernice,która przed swym zamążpójściem pracowała u Whartonów,chce wrócić do pracy, ale nie do swych poprzednichchlebodawców.Podobno Charlie w domu jest trudny dowytrzymania.Czy mam zadzwonić do Gladys i dowiedziećsię, jak sprawa wygląda?Stella spojrzała na mnie. Ależ tak, bardzo prosimy powiedziała.Bernice przybyła do naszego domu i od razu pierwszegodnia stała się nieodzowna.Dom był nieskazitelnie czysty,jedzenie wspaniałe, umiała nawet parzyć po turecku kawę.Oczywiście Bernice miała swoje wady, ale tak niewielkie,że tym więcej ją ceniliśmy.Nie lubiła, jak ktoś spózniał sięna obiad, i wtedy z ponurą miną głośno hałasowała wkuchni garnkami.Bardzo było ważne nie denerwowaćBernice i kiedy Gladys zadzwoniła do mnie z wiadomością,że dziewczyna przyjdzie do nas do pracy, ostrzegła mnie: Nie bądz dla niej zbyt ostry.Uciekła od Whartonów zpowodu Charlie ego.Z Bernice musicie się obchodzić jak zjajkiem.Tak też postępowaliśmy i byliśmy bardzo wdzięczniGladys.Dziwna rzecz, ale chyba typowa, że nasze wza-jemne stosunki ułożyły się zupełnie normalnie.Nie miałemżadnego dowodu, że ona była autorką hasła Morderstwosamo się wyda , a teraz zdawałem sobie sprawę, żewróciłem z naszego poślubnego rejsu gotów skoczyć nakażdego, kto zrobiłby najmniejszą aluzję do przeszłościStelli, sam wtedy szukałem zaczepki i bardzo możliwe, żehasło to zostało podane zupełnie przypadkowo.Tak jakStella byłem skłonny do tolerancji i puszczenia tego wniepamięć.Z początku Stella była dość ożywiona, poszła na brydżado mojej matki, potem grała jeszcze raz w domu Elaine,poza tym kilka razy byliśmy na obiedzie u Whartonów,Downsów i oczywiście w najbliższym sąsiedztwie umatki.Jednak nigdy więcej nie zagraliśmy w te przeklęteszarady.Wszystkie spotkania towarzyskie były miłe, ale popierwszym okresie ożywienia Stella straciła energię.Całegodziny spędzała samotnie na czytaniu, a chociażpozostała miłą, troskliwą żoną, robiła wrażenie osobywyczerpanej przeżyciami, potrzebującej dużo wypoczynku.Starałem się obudzić w niej jakieś zainteresowania.Kupiłem jej nowy wóz sportowy kabriolet z najprze-różniejszymi wymyślnymi urządzeniami, ale rzeczami ma-terialnymi interesowała się mało, najwyżej tylko ubraniem.Postanowiłem, że następnym prezentem będzie coś zbiżuterii, i moja matka to pochwaliła. Stella nie prowadziła tak ożywionego życia towa-rzyskiego jak my, mój drogi tłumaczyła synową.Przypomina raczej roślinę cieplarnianą.Omal nie powiedziała jak orchidea.Rzeczy nie dopo-wiedziane mają przekorny zwyczaj wypływania czasem nawierzch w drobnych przejęzyczeniach, a była między namimilcząca umowa, że nie będziemy nigdy wracać do owegowieczoru, kiedyśmy ze Stellą wrócili do domu, ani dopoprzedniego małżeństwa Stelli.Była to najlepsza metodaw tym trudnym okresie przystosowania.A przecież lato ma zawsze wpływ kojący, więc czekałemna jego zbawienne działanie.Jest to okres wypoczynku idobrego nastroju.Jedno mnie bardzo rozczarowało,mianowicie fakt, że po naszym poślubnym rejsie Stella niewykazywała żadnego zainteresowania żeglarstwem.Przezte trzy tygodnie tylko raz pływałem na Albatrosie , jakozałogę mając Mousie i Downsów, poza tym na jedenweekend pożyczyłem łódz Philowi i Gladys, a na druginaszemu urzędnikowi z firmy i jego żonie.Nie chciałempływać bez Stelli, ale żywiłem cichą nadzieję, że wezmieudział w dorocznych regatach naszego klubu.Zawczasuzacząłem przygotowywać grunt, ale była nieustępliwa nie popłynie. Ale j a chcę popłynąć! zawołała Mousie. Stello,proszę, zgódz się. No, to płyń. Ja i Mike? roześmiała się Mousie jak psotnadziewczynka. To nie wypada. Wcale nie miałam na myśli, że tylko ty i Mike wyjaśniła spokojnie Stellą. Przecież moglibyście zabraćjeszcze ze sobą Downsów.Oni nie mają jachtu.Jestempewna, że z przyjemnością się zgodzą. Mike, co ty na to? spytała Mousie. Wybadam Joego obiecałem. Ale nie ma po-śpiechu.Ta impreza ma się odbyć dopiero w połowiesierpnia.Mousie była u nas częstym gościem.Nie znalazła jeszczeposady w Nowym Jorku i podejrzewam, że niespecjalniestarała się o to, była młoda, a życie miało tyle do ofiaro-wania dziewczynie, której nie interesowała kariera zawo-dowa.Przyjeżdżała na weekendy z George em Duncanemnazywając siebie żartobliwie dublerką Marion Peyton,często telefonowała do nas i wpadała nieoczekiwanie, za-trzymując się u nas albo u mojej matki.Była bardzo miłymdzieciakiem
[ Pobierz całość w formacie PDF ]