[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Powiedział, że to dziwne, iż ten facet nieprzyszedł. Tak, Culvera odrzekł Tile. Culver ma sklep wędkarski nad jeziorem.Decker pomyślał, że to pewnie ta buda, przy której zatrzymał się kilka dni wcześniej,by spytać o przynęty zapachowe.Może to właśnie Culver stał za ladą. Jest cwańszy od Ozziego zauważył Skink ale od Ozziego nawet gęś jestbardziej cwana.Mknęli asfaltową dwupasmówką, nie przedzieloną linią i nie oznakowaną.Deckernie poznawał tej drogi.Jim Tile jechał szybko, z jedną ręką na kierownicy.Przez okasiatki Decker dostrzegł, że wskazówka szybkościomierza sięga stu pięćdziesięciukilometrów.Dziękował Bogu, że nie ma mgły.86 Jak poznałeś kapitana? spytał policjanta. Pracowałem kiedyś dla niego. W Tallahassee, dawno temu wtrącił Skink. A co robiłeś? Różne gówniane rzeczy odparł za Tile'a Skink.Decker był zbyt zmęczony, by ich naciskać.Wyciągnął sięwygodnie do drzemki.Skink i Tile milczeli.Nie mógł jednak przestać myśleć o OtciePickneyu; zastanawiał się też, co go zaraz czeka.Po mniej więcej kwadransie poczuł,że hamują i zjeżdżają z drogi.Po chwili radiowóz zaczął podskakiwać na wybojach, apod kołami słychać było trzask łamanych gałęzi i szelest liści.Decker otworzył oczy i usiadł prosto.Dojechali nad Trzęsawisko Morgana.Jim Tile wysiadł pierwszy i sprawdził teren.Nad bagnem rozpraszały się ciemności,już za pół godziny miało wzejść słońce.Skink wyjął z samochodu wędkę i podszedłdo czarnej wody, pokrytej plątaniną lilii i wodorostów, suchych gałęzi i żywychodrostów cyprysów.Z wysokich konarów zwisały splątane warkocze hiszpańskiegomchu.Był to iście prehistoryczny widok.Jim Tile stanął nad wodą z rękami wspartymi na biodrach.Skink raz po raz zarzucałwędkę i nawijał żyłkę. Co jest? spytał Decker, opanowując senność.Chłodne zimowe powietrzepachniało lekko dymem. Ta przynęta nazywa się Wodna Czarnula rzekł Skink. Do tego średniciężarek i dwa rzędy potrójnych haczyków.Naostrzyłem je przed twoim przyjazdem.Pewnie zauważyłeś, że założyłem nową żyłkę, inną od tej, na którą obaj łowiliśmy. Nie zauważyłem mruknął Decker.Tyle jazdy dla głupiej lekcjiwędkowania? Czy ci ludzie nigdy nie mogą powiedzieć prosto z mostu, o co imchodzi? Mocna ciągnął Skink. Wiesz, ile może udzwignąć? Nie mam pojęcia. Aż.oho, coś jest! Wędka wygięła się niebezpiecznie.Zamiast odczekaćchwilę, Skink zaczął wolno z wysiłkiem nawijać żyłkę.Zdobycz ledwo drgnęła. Zahaczyłeś o pień rzekł Decker. Nie sądzę.Skink kręcił korbką z takim wysiłkiem, że Decker bał się, iż87wygięta w pałąk wędka pęknie.%7łyłka była tak napięta, że aż dzwięczała. Już blisko rzekł Jim Tile. Uwaga! stęknął Skink.Pociągnął mocno i coś wydostało się na powierzchnię.Był to żelazny łańcuch.Przynęta Skinka utknęła w jednym z ogniw.Jim Tile ukląkł i chwycił łańcuch, zanimz powrotem pogrążył się on w trzęsawisku.Uwolnił haczyki, by Skink mógł nawinąćżyłkę.Teraz dopiero Decker zrozumiał, co się szykuje.Policjant obiema rękami zaczął wyciągać łańcuch z wody.Wkrótce wyłonił się jedenkoniec; była do niego przymocowana nowa, wykonana z żeliwa kotwica.Zwisały zniej wodorosty niczym przemoczona zielona peruka.Jim Tile rzucił kotwicę na brzeg.Bez słowa jął wyciągać resztę łańcucha.Decker mimowolnie pomyślał o aparatach fotograficznych.Niestety, zostały wbagażniku jego samochodu, zaparkowanego pod chatą Skinka.Bez nich czuł się jaknagi.Niektóre sprawy łatwiej znieść, gdy patrzy się przez obiektyw; czasem jedynąochronę stanowiło dla człowieka owo kruche szkło odgradzające oko odprzerażającego widoku.Na przykład widoku martwej koleżanki wepchniętej dobagażnika auta.Rzecz jasna, ów dystans był ułudą, ale mimo to Decker po razpierwszy od dawna pragnął mieć pod ręką swoje aparaty, tęsknił za ciężarem u szyi.Nie miał pewności, czy bez nich odważy się spojrzeć, choć wiedział, że musi.Wkońcu na tym polegała jego terapia powinien nauczyć się patrzeć gołym okiem.Iczuć to, co czują inni ludzie.Jim Tile szarpał za łańcuch.Skink ukląkł obok niego i wsparł go siłą swoich mięśni. Teraz sapnął zdyszany.Prawą ręką wyciągnął z wody drugi koniecłańcucha. Już blisko powiedział Tile.Do ostatniego ogniwa przywiązana była nylonowa linka.Skink zanurzył potężne ręcew bagnie aż po łokcie.Szukał na ślepo dłońmi pod powierzchnią; wyglądał jakolbrzymi szop polujący na ryby.88 Jest! wykrzyknął.Jim Tile wstał, wytarł palce o spodnie i cofnął się.Skink stęknął i wyciągnąłmakabryczny połów z dna trzęsawiska. O Boże! jęknął Decker.Na powierzchnię wypłynął Ott Pickney uwiązany na wędkarskiej żyłce.Niczym dużyokoń, złowiony był za obie wargi na potężny haczyk.30Wracali do Harney autostradą. Nie możemy go tam zostawić powiedział Decker. Nie mamy wyboru rzekł z tylnego siedzenia Skink. Co ty gadasz? Przecież to morderstwo.O ile wiem, mordowanie ludzi nadaljest zakazane, nawet na takim zadupiu jak to. Pan nie rozumie odezwał się Jim Tile.Skink nachylił się i zbliżył twarz dostalowej siatki. Jak wyjaśnimy naszą obecność na trzęsawisku? spytał. Czarny glina itaki świrus jak ja? No i były więzień" dopowiedział w myśli Decker.Skink mrugnął do niego spodczepka kąpielowego. Najbardziej martwię się o ciebie, Jim powiedział do Tile'a. Na pewnochętnie by cię ustrzelili. Trzeba więc jechać prosto do prokuratury stanowej i donieść0 przestępstwie rzekł Decker. Mamy dwa trupy, Clincha1 Otta.Nie możemy pozwolić, by to przyschło. Nie pozwolimy odparł Tile. Zwietnie pomyślał Decker. Jesteśmy jak trzej muszkieterowie." Czego tak się boisz? spytał policjanta. Naprawdę myślisz, że chcielibynas wrobić?90 Gorzej.Zignorowaliby nas.Clinch już został uznany za ofiarę wypadku. Ale Ott pływa tam na żyłce zaoponował Decker. To chyba dowód, że cośjest nie tak?Tile zjechał na pobocze i zatrzymał samochód.Znajdowali się trzy kilometry odrogatek miasteczka.Z naprzeciwka zbliżały się reflektory. Niżej głowy rzekł.Skink i Decker pochylił się.Kiedy auto minęło radiowóz, Skink chwycił wędkę iwyskoczył na drogę
[ Pobierz całość w formacie PDF ]