[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Tory wrzuciła do koszana śmieci bibułkę, po czym zajęła się kasą. Pięćdziesiąt trzydolary i dwadzieścia sześć centów.Za miseczki dla szczeniaka. Zwietnie.Zapłacę gotówką.Masz, potrzymaj ją chwilę.Faith wcisnęła Tory szczeniaka i sięgnęła do torby.Zaskoczonai zachwycona Tory zanurzyła nos w miękkim futerku. Będziesz jadała jak królowa, prawda? Jak prawdziwakrólowa z bajki.Królowa Bee. Królowa Bee.Pszczółka.Przecież to do niej idealniepasuje. Faith położyła pieniądze na ladzie i czym prędzejodebrała szczeniaka. A więc jesteś Królową Bee.Kupię ciwytworną błyszczącą obrożę.Wydając resztę, Tory pokręciła głową. Z takiej strony jeszcze cię nie znałam, Faith. Bywam i taka.Chodz, Bee, musimy jeszcze zajrzeć w paręmiejsc i spotkać się z paroma osobami. Wzięła torbę znowymi nabytkami. Chyba nie dam rady otworzyć drzwi. Pomogę. Tory otworzyła drzwi i po chwili wahaniadotknęła jej ramienia. Dziękuję ci, Faith. Cała przyjemność po mojej stronie.Twój makijaż wymagalekkiego odświeżenia  dodała i wyszła.Faith nie zamierzała się angażować.%7łycie innych ludzi byłofascynujące, jeżeli można było na nich patrzyć z dystansu.Ale zobaczyła Tory skuloną za ladą, leżącą wśródrozsypanych wstążek, taśm i srebrnego sznurka.Zobaczyła paskudny czerwony ślad na szyi Tory.Na Hope też były takie ślady.Nie widziała ich, niepozwolono, żeby je zobaczyła.%7ładen mężczyzna nie powinien znęcać się nad kobietą.Jeślinie można zawiadomić o tym policji, znajdzie jakiś inny sposób.Pochyliła się, żeby pocałować Pszczółkę w łepek, po czymudała się prosto do banku, żeby powiadomić J.R, co przydarzyłosię jego siostrzenicy.262 J.R.nie tracił czasu.Odwołał najbliższe spotkanie, przekazałasystentowi bieżące sprawy i pobiegł do sklepu Tory.Miała klientów.Para młodych ludzi zastanawiała się nadkupnem niebiesko białego półmiska.Tory w drugim końcusklepu ustawiała nowe podstawki do świec na miejsce tych,które sprzedała rano. Wujek Jimmy! Czy na dworze jest aż taki upał? Zgrzałeśsię.Może podać coś zimnego? Dobrze, niech będzie  zdecydował się.Pozwoli mu totrochę ochłonąć. Cokolwiek masz pod ręką, kochanie. Zaczekaj chwilkę. Udała się na zaplecze.Poznała po jegooczach, że rozmawiał Faith.Nie należało jej ufać.Wyjęła puszkę ciemnego piwa i zaniosła wujowi. Dziękuję, kochanie.A co byś powiedziała na lunch?Zapraszam cię. Jeszcze nawet nie ma południa& a poza tym przyniosłamsobie coś z domu.Nie chcę zamykać sklepu w środku dnia.Babcia i Cecil odjechali? Z samego rana.Boots namawiała ich, żeby zostali parę dni,ale przecież znasz babcię.Lubi być u siebie.Młodzi klienci zaczęli się zbierać do wyjścia.Kobietapopatrzyła za siebie tęsknym wzrokiem. Jeszcze wrócimy. Mam nadzieję.%7łyczę miłego dnia. Pozwól teraz, że obejrzę. Ledwie zamknęły się drzwi,J.R.odstawił piwo i położył ręce na ramionach Tory.Uważnieobejrzał skaleczenie na jej szyi. Och, skarbie! Co za bydlak!Dlaczego mnie nie wezwałaś? Ponieważ było już po wszystkim.Faith niepotrzebniepobiegła z tym do ciebie. Nie mów tak.Postąpiła jak najbardziej słusznie i jestem jejza to wdzięczny.Nie chciałaś wzywać policji.No cóż, może zewzględu na twoją matkę będzie lepiej, jeżeli tego nie zrobimy.Ale ja także należę do rodziny.263  Wiem, wujku.On już odszedł.Chodziło mu tylko opieniądze.Boi się, że go złapią.A ja chcę, żeby się to stało jaknajdalej stąd.Mam nadzieję, że mnie rozumiesz. Oczywiście, że tak.Tylko obiecaj mi coś. J.R.odsunął jądelikatnie na długość ramienia. Jeśli go znowu zobaczysz, jeślinawet nie będzie próbował zbliżyć się do ciebie, natychmiast dajmi znać. Zgoda.Ale nie martw się.Dostał to, po co przyszedł.Znajduje się teraz daleko stąd.Chciała w to wierzyć.19ierzyła w to przez resztę dnia.Schroniła się zacienką tarczą tej wiary.I chociaż wiedziała, że toWgłupie, zdjęła z wystawy jedną z przewiązanychkokardą świec i postawiła ją na ladzie.Miała nadzieję, że jej światło i zapach zneutralizują trochęprzykrą atmosferę, jaka zawisła w powietrzu po wizycie ojca.Zamknęła sklep o szóstej, złapała się na tym, że pilnieobserwuje ulicę  tak jak to robiła przez pierwsze tygodnie poucieczce do Nowego Jorku.Znów szła ostrożnie, niespokojnie, aserce kołatało jej jak dzwon.Czy to możliwe, że jeszcze niedawno miała zamiarprzeciwstawić się ojcu, gdyby odważył się znowu wtargnąć wjej życie?Gdzie się teraz podziała jej odwaga?Zaraz po otworzeniu drzwi samochodu wskoczyła do środka.Serce jej biło mocniej za każdym razem, gdy zerkała wewsteczne lusterko.264 Mijała samochody, pomachała nawet Piney owi, kiedyprzejechał obok, trąbiąc na powitanie.Kończy się dzień pracyna polach.Ludzie zaraz zaczną wracać do domów.Cade także.Była rozczarowana, kiedy po zjechaniu na swoją drogą niezobaczyła jego samochodu przed domem.To prawda, że bezentuzjazmu przyjęła jego słowa o przeprowadzce do niej.Ale imwięcej o tym myślała, tym bardziej się przekonywała do tegopomysłu.Od bardzo dawna nie zależało jej tak na towarzystwie kogoś,z kim można spędzać dzień, rozmawiać o błahostkach, śmiać sięz drobiazgów i ponarzekać.Mieć kogoś blisko siebie w noc pełną dzwięku, ruchu iwspomnień.A co dawała w zamian? Bunt, opór, irytację i milcząceprzyzwolenie.Należy zrobić to, co zapewne robiły kobiety, żeby odkupićdrobne przewinienia.Może mu przygotować pyszną kolację i gouwieść.Już sam ten pomysł poprawił jej humor.Chyba go zaskoczytaka nagła zmiana w jej zachowaniu.Miała nadzieję, żeodnajdzie w sobie kobiecość, o której już dawno zapomniała.Tym samym przejmie na siebie część odpowiedzialności w ichukładzie, jakikolwiek by on był.W ten sposób próbowała przypodobać się Jackowi, poczym&Nie.Nie należy o tym myśleć.Cade nie jest Jackiem, a onanie jest tą samą kobietą, którą była w Nowym Jorku.Nie należyłączyć przeszłości z terazniejszością.Kiedy otworzyła drzwi, stanęła jak skamieniała.Jej ojciec byłrównież tutaj, w domu, który chciała uczynić swymschronieniem.Fotel był przewrócony  musiał użyć czegoś ostrego, żeby gorozerwać od spodu.Lampa, którą kupiła zaledwie przed kilkomadniami, leżała potłuczona, stół przygotowany do renowacji miałzłamaną nogę.265 Obtłuczony tynk.Zwiadczył o tym, że walił w ścianypięściami, co zawsze czynił, nie mogąc się wyżyć na swojejcórce.Nie zamknęła drzwi, pozostawiając sobie drogę ucieczki nawypadek, gdyby zawiódł ją instynkt i okazało się, że ojciecnadal jest w domu.Ale sypialnia była pusta.Rozrzucił pościel, rozpruł materac.Oszczędził tylko metalową ramę.Szuflady bielizniarek były pootwierane, a jej ubraniewywalone.Nie, nie zależało mu na zniszczeniu rzeczy.Gdybytak było, zniszczyłby także jej ubrania.Robił to dawniej, kiedydawał jej lekcje przyzwoitego ubierania się.Szukał pieniędzy albo przedmiotów, które łatwo zamienić nagotówkę.Gdyby był pijany, byłoby gorzej.Czekałby na nią.Takjak& Schyliła się, żeby podnieść pomiętą bluzkę i na widokmałej drewnianej skrzyneczki, w której przechowywałabiżuterię, krzyknęła z rozpaczy.Potrząsnęła nią i osunęła się na podłogę, kiedy stwierdziła, żejest pusta [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ines.xlx.pl