[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zpewnością nie mogła poważnie myśleć o małżeństwie z kimśtak sztywnym i nudnym jak Roger Noleville.No i miałaczelność być rozczarowana Valentine'em.Zaraz po deserze damy odeszły od stołu, udając się naploteczki, wyszywanie czy cokolwiek, czym tam się zajmowały,gdy w pobliżu nie było żadnych mężczyzn.Kamerdynerobchodził stół, podając wyborne cygara i porto, gdy Valentinewstał, żeby przesiąść się bliżej Shaya.- Co ty tu robisz, u diabła? - wyszeptał brat Eleanor,podnosząc kieliszek, żeby zasłonić usta.- Ja jestem tu tylkodlatego, że Nell zażądała towarzystwa.272- Mam obowiązki, jeżeli sobie przypominasz - wskazałValentine, choć raz wdzięczny za to, że Melbourne wmotał gow tę katastrofę.W przeciwnym razie musiałby przyznać sięsam przed sobą do dość niepokojących rzeczy, takich jak to,że nie podobało mu się, gdy zobaczył dzisiaj Eleanor wtowarzystwie innego mężczyzny, oraz że cokolwiek oznaczałospojrzenie, jakie mu wcześniej posłała, martwiło go ono.- Sądziłbym, że można to uznać za bezpiecznewieczorne wyjście.W każdym razie ja tu jestem.- Cóż, ale ja o tym nie wiedziałem, nieprawdaż? -skłamał Valentine.- Ile razy mam powtarzać twojemu bratu,żeby przysyłał mi wiadomości?Charlemagne roześmiał się.- Przynajmniej deser był wart podróży.Valentine wziął głęboki wdech.To był najlepszy sposóbna początek rozmowy, jaki mógł mu się trafić.- Skoro mowa o deserze, Nell zjadła go niewiele.Czydobrze się czuje?- Jest oblegana przez konkurentów - odpowiedział jejbrat, nadal rozbawionym tonem.- Nie wydaje mi się, by miałapojęcie, że pozbycie się straży będzie oznaczało taki napływ.Trzech dziś rano i jeszcze czterech po lunchu, a wszyscy poprostu wstąpili z nadzieją, że uraczy ich paroma chwilami, bymogli ją oczarować i namówić na małżeństwo.- Siedmiu jednego dnia?Jej brat skinął głową.- Prawdę mówiąc, gdyby to najwyrazniej nie były męty,tobym się zmartwił.Ale wiem, że ona nie wybrałaby żadnego znich.- Czy ona nikogo nie bierze poważnie pod uwagę?- O ile mi wiadomo, to nie.Jednak nie rozmawia ze mnązbyt wiele.Stałem się jednym z nieprzyjaciół.- Jako mężczyzna?273- Jako brat.- Myślę, Shay, że ona się opamięta - odparł Valentine.-Ona tylko chce mieć szansę doświadczyć nowych rzeczy,zanim się ustatkuje.- Czyżbyś doznał oświecenia dziś wieczorem? Skąd się towzięło? - Charlemagne wyciągnął rękę i dotknął czołaValentine'a.- Dobrze się czujesz?Valentine odtrącił jego rękę.- Miewam chwile jasności umysłu, które zaskakująnawet mnie.To po prostu jedna z nich.Było blisko.Tak, on i Eleanor byli przyjaciółmi, aleValentine absolutnie nie chciał podsuwać któremukolwiek zjej braci choćby najmniejszej wskazówki, że chodzi o coświęcej niż tylko czuwanie nad nią.Lord Hennessy rozpoczął jakąś rubaszną opowiastkę omleczarce i baronie.Zarzekał się, że to wszystko prawda, alebiorąc pod uwagę, że jeśli suknia dziewczęcia była wywróconana lewą stronę, prawie niemożliwe byłoby ją zapiąć, Valentinenie uwierzył w ani jedno słowo.Jednak przyznanie się do tegona głos oznaczałoby przedłużanie wizyty, wyjaśnianie iwygłaszanie przez wszystkich komentarzy na ten temat, a onchciał już być gdzie indziej.Kiedy mężczyzni wreszcie skończąze swoim idiotycznym plotkowaniem, będą mogli dołączyć dodam w salonie.Oczywiście, tak naprawdę niepotrzebna mu była głębokadyskusja z Eleanor; on tylko chciał wiedzieć, co znaczyło tospojrzenie, i mieć pewność, że nie jest zainteresowanaNoleville'em.W końcu, dopóki Melbourne nie odwoła go z tejmisji, Valentine nadal jest zobowiązany mieć na nią baczenie.- Czy możemy już dołączyć do pań? - powiedział wreszcielord Goldsborough.- Nie chcę, by o nas zapomniały.- Dzięki Bogu - mruknął Valentine, zrywając się narówne nogi.274Shay roześmiał się.- Potrzeba ci więcej wprawy w przebywaniu wcywilizowanym otoczeniu.- Nie, wcale nie.Muszę go unikać.Wtedy nie będzie mniemęczyło.- Jesteś beznadziejny!- Tak mi mówiono.Gdy weszli do salonu, wszystkie damy śmiały się zczegoś.O ile nie śmiano się z niego, nie obchodziło go tospecjalnie, lecz Eleanor także się uśmiechała.Zwolnił kroku,wpatrując się w nią.To było takie dziwne
[ Pobierz całość w formacie PDF ]