[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ale od czasu, gdy nikt nie śmiał go pytać, czego szukał w archiwach MSW, coś się jednakzmieniło.Powstała sejmowa komisja, Michnik został wezwany do złożenia zeznań, i choćzachowywał się na tej komisji, delikatnie mówiąc, dziwnie, to odmawiając zeznań, to pouczającśledczych - jego interpretacja wydarzeń została zignorowana.Jak się to skończyło, Państwo wiedzą.Michnik, do którego chyba wreszcie dotarło, że żył wświecie urojeń, zamilkł, znikł z kraju i ze swojej gazety, gdzie od czasu do czasu pojawia sięnajwyżej jakiś jego tekst o literaturze albo historii, a postkomunistyczna lewica rozsypała się jakdomek z kart.Po pierwszej sejmowej komisji przyszły następne, Miller i Kwaśniewski stali sięrównie nieaktualni, jak ich mentor, a w odwleczonych wyborach parlamentarnych 70 procentgłosów zdobyły łącznie Platforma Obywatelska oraz Prawo i Sprawiedliwość, dwie partiepostsolidarnościowe, zgodnie głoszące, że trzeba skończyć ze skorumpowanym, przegniłympaństwem wytargowanym przez nomenklaturę od Wałęsy i Familii przy Okrągłym Stole, izbudować Polskę nową, prawdziwą - IV Rzeczpospolitą.Co z tym poparciem wyborców obie wspomniane partie zrobiły, to już osobna historia.Historia, w której michnikowszczyzna wciąż istnieje, wciąż równie irytująca i rozzuchwalona,ale istnieje już na zupełnie innych prawach, jako jedna z wielu stron w publicznej debacie.A to znaczy, że wszystko, co dalej, to temat na inną rozmowę.* * *Podobno mam skrzywienie na punkcie ekonomii.Tak twierdzą i przyjaciele, i krytycy.Niechbędzie, że mam.Więc spójrzmy na koniec na aktywa i pasywa Adama Michnika właśnie zekonomicznego punktu widzenia.Bez wątpienia, miał on ogromny kapitał - kapitał swejpopularności i zaufania, kapitał zasług dla Polski, kapitał podziwu, jaki budził.Wielki kapitał,porównywalny może jedynie z Wałęsą i Kuroniem.Kapitał się inwestuje.Dobrze ulokowany, przyrasta i przysparza zysków.yle ulokowany -marnuje się i przepada.Adam Michnik swój kapitał zainwestował w rehabilitowanie komunizmu, w Jaruzelskiego,Kiszczaka, Kwaśniewskiego, Cimoszewicza, w zakłamywanie pojęć, w nazywanie draństwaodpowiedzialnością, a podłości szlachetnym kompromisem.Jeśli ktoś lokuje swój kapitał tak zle, to go po prostu traci.I bankrutuje.162Adam Michnik przez kilkanaście lat uparcie inwestował w złe przedsięwzięcia, i w końcuwszystko przeputał.Stracił zasługi, zaufanie, dobre imię, i na końcu - twarz.Zbankrutował.Po prostu.I tyle.Zamiast zakończeniaW listopadową noc 1830 na ulice Warszawy wyszli zbuntowani uczniowie szkołypodchorążych.Wyszli z bronią, aby rozpocząć powstanie - w imię wolnej Polski.Ich dowódcy,starzy generałowie, próbowali ich powstrzymać i zapędzić z powrotem do koszar.Niektórzyprzypłacili to życiem.To jedna z dziwniejszych kart polskiej historii.Dlaczego podchorążowie, patrioci, zwrócilibroń przeciwko bohaterom wielkiej napoleońskiej epopei? Przeciwko ludziom, którzy o wolnąPolskę walczyli na niezliczonych polach bitew, ryzykowali za nią życiem, krwawili z ran? Albo,jak kto woli, od drugiej strony - dlaczego ci bohaterowie spod Wagram czy Tarutino stanęliprzeciwko patriotycznemu zapałowi młodzieży, czemu usiłowali ją zapędzić na powrót podcarski knut?Otóż dlatego, że zdaniem generałów powstanie nie miało żadnego sensu, bo wolna Polska jużprzecież istniała; było nią właśnie Królestwo Kongresowe.Miało swojego króla, polskiego, choćbędącego zarazem carem Rosji, miało konstytucję i osobną administrację kierowaną przezkrólewskiego namiestnika.Miało polskie wojsko, w polskich mundurach, z orłami i sztandaramioraz polską kadrą oficerską.A książę Drucki-Lubecki, jako polski minister, mógł dzięki temuwszystkiemu budować drogi i patronować z jak najlepszym skutkiem rozkwitowi gospodarki,którą wcześniej przedrozbiorowe długi i wymuszone przez Napoleona zbrojenia wtrąciły wgłęboką ruinę.Dodajmy, że poza wszystkim - dla generałów to była ich Polska.Państwo wywalczone ichżołnierską służbą i krwią.163Podchorążowie, patrząc na ten sam kraj, widzieli zupełnie co innego - to wszystko, czego ichdowódcy dostrzegać nie chcieli.Konstytucja, regularnie i bezceremonialnie gwałcona, byłafikcją, w pałacu namiestnikowskim urzędowała jedna z najżałośniejszych kreatur polskiejhistorii, odrażający lizus i służalec Zajączek, polskich oficerów publicznie upokarzał i prał pomordach grieduszczij cham, carski brat, a codzienne życie zatruwał lęk przed rojącymi sięwszędzie szpiclami.Więc nie była to żadna wolna Polska, tylko kacapia, w której żyć bez buntuspadkobiercom legendy Somossiery i Raszyna wydawało się hańbą.Wraca do mnie myśl o tym szczególnym momencie naszych dziejów, ilekroć czytam w prasiebądz czasopismach kolejną filipikę w obronie III Rzeczpospolitej, wysmażoną - nie mówię, przezjakiegoś cymbała, bo z takimi nie mam moralnego i intelektualnego zgryzu, ale właśnie przezktóregoś z ludzi, których naprawdę głęboko szanuję.I ilekroć zdarza się, że sam muszę siępolemicznie zderzyć z kimś, kto przed laty wydawał mi się świętym i bohaterem, choć potem,przyznaję, bywało, że i żałosnym kunktatorem albo zgoła zdrajcą ludzi, których sam zwoływał nabarykady.Dziś już, na szczęście, do siebie nie strzelamy.Najwyżej, jeśli czasem puszczą nerwy,obrzucamy się inwektywami.Państwo poczęte przy Okrągłym Stole to niepodległe państwo polskie, przekonują oni, i niewolno tego państwa przedstawiać jako jakiegoś gangsterskiego układu, nie wolno godeprecjonować i odrzucać.Próżna gadanina! Jeśli ktoś III RP przymierza w myślach dognijącego peerelu lat osiemdziesiątych, jeśli kto pamięta, jak beznadziejne wydawały się wtedypoświęcenia opozycjonistów, borykających się nie tylko z policyjną przemocą, ale także zobojętnością zastraszonego i zniechęconego społeczeństwa - to rzecz jasna, że porównaniezawsze musi wypaść korzystnie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]