[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.— Interesujące.— Klinga obgryzała paznokieć, mierząc krzak wzrokiem spodzmrużonych powiek.— Nie sądzę, aby znów nam się zaprezentowały na otwartejprzestrzeni.Szybko się uczą.Tak szybko? Imponujące, ale przypomniał sobie, co Aubri mówił o inteligencji zbiorowej.Jeśli było ich więcej, niż tych kilka, znaczyło to, że razem stado posiadało inteligencję równą makaarowej, a to niemało.Niezależnie od tego, co twierdzi ojciec.Krzewy znów się poruszyły i dojrzał czarne łuski.Skrzyżowanie charta z wę-żem.Nie mogę sobie wyobrazić nic dziwaczniejszego.Ale Klinga powiedziałaby pewnie, że mam ograniczon ˛a wyobraźnię.Ciekawe, jak widz ˛a tymi niezwykłymioczami i czy widz ˛a w nocy? Czy ta biała błona chroni gaiki oczne przed słońcem?Czy widz ˛a magię? Albo j ˛a czuj ˛a?— Zastanawiam się, jak nas oceniają — powiedział głośno.Klinga rzuciła muostre spojrzenie.— Sądzę, że ja wydawałam im się niegroźna, dopóki nie dostały z procy —odparła.— Ale podejrzewam, że ty przypominasz chodzącą ucztę.W końcu masznaturę magiczną, co jest dla nich raczej oczywiste.— Uważasz, że to mnie uważają za łup, nie ciebie? — wykrztusił.Przytaknęła.— Pewnie za coś, co warto jakiś czas utrzymać przy życiu, aby żywić siętwoją magią.Tyle pewnie już wykoncypowały.O tym nie pomyślał.I wcale nie poczuł się lepiej.Bursztynowy Żuraw stał przy dowódcy i wykręcał wodę z warkocza.Czekał,aż facet powie coś oświecającego.Mgła kłębiła się wokół i zatapiała wszystkow bieli.— Chciałbym wiedzieć, co tu się działo — wymamrotał Regin, gapiąc się na178przemoczone kukły upchnięte na gałęzi.— Nie ma śladu z obozowiska; Srebrzy-ści chcieli je ukryć.Ale nie ma śladu, aby coś ich ścigało.A teraz znajdujemy to.— Ziemia pod drzewem była zryta, podobnie jak kora na pniu, ale nie zakrwa-wiona.Znaleźli jedne zastawione sidła, ale bez śladu łupu.Mogli przeoczyć to miejsce, myśląc, że to jakieś leśne zwierzę zaznaczało swe terytorium.Gdyby na drzewie nie tkwiły kukły w kształcie gryfa i człowieka.To niczego nie wyjaśnia.— Mogli wpaść na jakiegoś dużego drapieżnika — zasugerował Żuraw.—Tylko dlatego, że nie widzimy śladu myśliwego, nie znaczy, że nie są śledzeni.Dlatego mogli starać się zacierać trop.Może to był podstawowy powód, dla któ-rego opuścili obóz.To był pierwszy ślad po dzieciach, na jaki się natknęli, idąc ku rzece.Bursz-tynowy Żuraw uznał go za dobry omen, gdyż świadczył, że para wojowników tudotarła i ich zespół szedł dobrą drogą.I podpowiadał, że byli na tyle zdrowi, aby podjąć wędrówkę.— Może.Ale dlaczego kukły? — Regin obszedł pień, oglądając go uważnie zewszystkich stron.— Większość leśnych drapieżców poluje, kierując się węchem,a nawet w tym deszczu trop stąd do miejsca noclegu powinien być na tyle świeży, aby nas poprowadzić.Zastanawiam się, jakie wyciągnąć z tego wnioski.— Nie wiem, nie jestem myśliwym — przyznał Bursztynowy Żuraw i zamilkł.W przeciwieństwie do Skana.— Cokolwiek zryło to miejsce, jest zwierzęciem albo przynajmniej nie używabroni i narzędzi — rzekł.— Możliwe, że Klinga i Tad wkroczyli na jego teryto-rium i zrobili kukły, aby czymś je zająć, aż oni się spokojnie oddalą.— Może.— Regin potrząsnął głową.— Cokolwiek to było, nie rozpozna-ję śladów, ale to mnie nie dziwi.Niewiele rozpoznałem w tym ciemnym lesie,odkąd do niego wkroczyliśmy.Zaczynam się zastanawiać, jak może tu przeżyćcokolwiek bez skrzeli.Wzruszył ramionami i ruszył w kierunku rzeki.Bursztynowy Żuraw podążyłza nim, ale Skan został jeszcze chwilę, zanim dogonił resztę, nim zniknęli wemgle.— Nie podoba mi się to — wymruczał z lękiem, zajmując miejsce u bokuŻurawia.— Po prostu mi się nie podoba.Coś było nie w porządku, ale za diabła nie wiem co.— Nie znam się na tyle na polowaniu, aby ci służyć pomocą — odparł przy-jaciel.Powtarzał sobie, że dzieciom na pewno nic się nie stało.Niezależnie od tego, jak imponujące ślady zostawiło na pniu to stworzenie, dzieci uniknęły jego szczęk.— Wiem tylko, że to, co zostawiło ślady, musi być wielkości konia i gdyby mnie goniło coś tak dużego, nie spałbym na ziemi.Może umieścili kukły nadrzewie i wspięli się na inne?179O ile, oczywiście, s ˛a w stanie wspinać się na drzewa.Ale jak umieściliby kukłyna gałęzi?— Iluzja! — powiedział nagle Skan, podnosząc głowę.— Tak! Nie ma iluzjiani jej śladów na tych kukłach.Tad nie jest potężnym magiem, ale na tyle dobrym, by nakładać iluzje, a gdybym ja robił kukłę, starałbym się ją jak najbardziej do siebie upodobnić! Dlaczego nie nałożył iluzji?— Bo nie mógł — odparł bezsilnie Żuraw.— Jeśli energię magiczną wyssałoz koszyka i innych przedmiotów, mogło równie dobrze wyssać ją z niego i byćmoże jeszcze nie odzyskał jej na tyle, aby rzucać jakiekolwiek zaklęcia.— Och.— Skan poczuł się urażony, ale w końcu przyznał Żurawiowi rację.Ten się ucieszył i znalazł jeszcze jedno wyjaśnienie.Tad nie może rzucić prostego zaklęcia, bo jest ciężko ranny.Z drugiej strony kukły były tak przemoczone, że mogły tkwić na gałęzi odparu dni, co znaczyło, że dzieci, jak na dwoje rannych, poruszały się szybko.Co z kolei sugerowało, że nie były ranne zbyt ciężko.Wolał nie myśleć, jak pozbawienie energii magicznej mogło wpłynąć na Ta-da w bardziej subtelny sposób.Czy przypominało ranę, z której sączy się krew?Czy zakłócało zdolność korzystania z magii? A jeśli Tad już nie był magiem?Gryfy były magiczne, aby czynić dobro, bo Urtho nie stworzyłby ich inaczej.I chociaż Mag Ciszy popełnił wiele błędów, gryfy uważano za jego arcydzieła.Magia gromadziła się w ich ciałach z każdym oddechem i uderzeniem skrzydeł.Stabilizowała funkcje życiowe, oczyszczała organy wewnętrzne, pomagała latać
[ Pobierz całość w formacie PDF ]