[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Wobec tego proszę przyjąć wyrazy współczucia. Czy to coś poważnego? W Panamie, przyjacielu, są tylko dwa rodzaje chorób rzekł doktor, podnosząc się z klęczek ipoprawiając na sobie surdut. Są takie, z których się można wylizać, i takie, gdzie nie ma jużratunku. A ona? Jest dla niej ratunek? Nie wiem.Jej organizm nie jest zbyt silny.Collis popatrzył w dół, na Hannę, równie białą jak statuetka świętego na nagrobku.Wyglądało, jakby trochę się teraz uspokoiła, ale jej wargi nadal były rozwarte i oddychała nierówno,pojękując, jak ktoś pogrążony w wielkiej rozpaczy. Co jej jest? zapytał Collis. Czy mogę się na coś przydać? Przyjacielu, zrobiłem, co mogłem.Dostała dawkę rycyny.Ale jeśli to żółta febra, to po prostu niema na to lekarstwa. A jak się panu zdaje, doktorze?Lekarz spojrzał na Hannę i wykrzywił twarz w grymasie. Moim zdaniem to żółta febra.To najbardziej prawdopodobne.Ma gorączkę i dreszcze, i odczuwapragnienie.Ale nie ma bólu w nogach, co jest jednym z symptomów, ani nie boli ją głowa, jak narazie.Ale to może jeszcze przyjść pózniej. A potem? Co potem? Co po tych bólach? Doktor położył rękę na jego ramieniu. Powiem panu na zewnątrz, przyjacielu.Jeśli to jest żółta febra, to nie powinien się pan w ogóleznajdować w tym pomieszczeniu.Sam widziałem, jak cała załoga klipera wymarła, do ostatniego, bojeden z ich ludzi złapał to świństwo.Collis otarł pot z twarzy. A kto się będzie nią opiekował, jeśli to żółta febra? Przecież ktoś musi się nią zająć. Przyjacielu nalegał spokojnie, ale stanowczo lekarz la fievre jaune nie rozróżnia pomiędzymłodymi i starymi, wszystko jej jedno, czy kto biedny, czy bogaty.Czy wolno mi zasugerować,abyśmy stąd wreszcie wyszli?Ociągając się, Collis opuścił żeński przedział i zszedł na peron.Wielu innych pasażerów wyszłoteraz z wagonów i stało w pewnej odległości, w pełnym szacunku milczeniu.Collis zauważył, że samotrzepuje klapy jasnopopielatej marynarki, jakby chciał wytrząsnąć z niej zapach choroby.Doktor zszedł za nim i rzekł coś po hiszpańsku do dróżnika.Collis nie zrozumiał, co mówił, aleuchwycił słowa fievre amarilla i Panama.Dróżnik wzruszył ramionami i zawrócił w kierunkulokomotywy, dalej mamrocząc coś do siebie pod nosem.Lekarz podszedł do Collisa i rzekł cicho: Ponieważ dalej nie jesteśmy pewni, czy to żółta febra,zatrzymają ją w pociągu aż do Panama City.Jest tam szpital, niezbyt dobry, ale będzie jej na pewnowygodniej niż tutaj. Ale przecież mówił pan, że nie ma na to lekarstwa.Doktor spojrzał na zabudowania Culebra, jakbymyślami był całkiem gdzie indziej gdzieś w zabłąkanych, zagubionych wspomnieniach sprzed wielulat. Nie rzekł z roztargnieniem po chwilowej przerwie rzeczywiście nie ma na to lekarstwa.Położył dłoń na ramieniu Collisa.Z bliska Collis dostrzegł, że jego oczy były chorobliwieprzekrwione od malarii. Najpierw przychodzą bóle i gorączka.Potem, po kilku dniach, pacjent zdaje się przychodzić dosiebie, choć twarz i oczy przybierają żółtą barwę.Następnie, kiedy pacjent zaczyna umierać,przychodzą wymioty; ciężkie, silne wymioty czarną krwią.Panamczycy nazywają to vomito negro.Oznacza to, że zbliża się koniec.Pacjent kostnieje z zimna i umiera w dziewięć lub dziesięć godzin.Przepraszam dorzucił jeszcze doktor. Nie są to przyjemne sprawy.Chciałbym móc zapewnićpana, że to po prostu grypa albo przeziębienie.Ale doprawdy, sam nie jestem pewien. Ale kto się nią zaopiekuje w drodze do szpitala? zapytał Collis z drżeniem w głosie.Doktor wyjął malutkie pudełeczko porzeczkowych dropsów i rozdawał je wokoło.Tylko konduktorpociągu wziął jednego, ale on wyglądał na takiego, co przeszedł już wszystkie podzwrotnikowechoróbska znane naukowej medycynie, a żadne nie zdołało go zwalić z nóg. Były tu kiedyś siostry zakonne, jeszcze do zeszłego tygodnia, ale teraz już wróciły do Panamy.Nie wiem.Nie sądzę, że znajdzie pan kogoś, kto zgodzi się zostać przy niej, jeśli to żółta febra.Będzie musiała sama sobie jakoś radzić.Czy umrze teraz, czy też za kilka dni, no cóż, doprawdy,bardzo mi przykro, ale nie robi to większej różnicy. Wobec tego nie ma innego wyjścia. Je ne comprends pas*. Ja sam będę musiał przy niej zostać.Doktor ssał swojego dropsa w zamyśleniu. Chyba pan nie wie, co pan mówi, przyjacielu.%7łółta febra nawiedza te okolice co dwa, trzy lata,zmiata z powierzchni ziemi setki, czasami tysiące ludzi.Nikogo nie oszczędza.Widziałem młodych inżynierów, co przybyli tu z Francji i pracowali przy budowie kolei chłopy naschwał, że tylko pozazdrościć.W miesiąc opadli z sił albo powymierali.Może pan myśli, że pańskiorganizm jest wystarczająco odporny, aby to przezwyciężyć.Fakt, czasem siła fizyczna pomagaludziom przeżyć.Ale w siedemdziesięciu pięciu przypadkach na sto na nic się to nie zdaje.I tak umierają.Pociągnął znowu nosem
[ Pobierz całość w formacie PDF ]