[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nika uniosła lufę pistoletu.- Spokojnie.- Podniósł ręce.- Szyb dwadzieścia siedem.Czy to ten tunel zaznaczonyprzerywaną linią?- Tak.- To znaczy, że nie ma żadnego tunelu dwadzieścia siedem.Jest w trakcie budowy.Dotej pory przebili tam tylko wąski otwór na skuter.Nika zmarszczyła brwi.- Tak wąski, że mieści się tam tylko skuter elektryczny.- A więc dotarli do jaskiń? - Chyba tak.- I nic nie słyszałeś?Nikt nic nie mówił?- O duchach?- Co słyszałeś o duchach?- Tylko Indianie o nich mówią.Ja jestem z Denver, wierzę w Burger Kinga iMcDonalda.Przyjechałem tu, żeby zarobić trochę grosza na college.- Czy w jaskiniach znalezli jakieś ciała?- Ciała? Dziewczyno, o czym ty mówisz? Nikt niczego nie znalazł.Indianie gadają, żejakieś duchy unoszą im się w szybach nad głowami, to wszystko.Nie rozumiem, o co cichodzi.- Kiedy skończą drążyć szyb dwadzieścia siedem? - Nie mam pojęcia.Najpierw musząstopić lód.Serce Niki zabiło mocniej.- Co to znaczy?Strażnik zmienił pozycję.- Zdrowo mi przywaliłaś.- Scott, ja nie jestem sabotażystką.Nie przyszłam tu, żeby coś psuć albo robić komuśkrzywdę.- To drugie chyba ci nie wyszło.- Dlaczego chcą topić lód?- Jaskinie są wypełnione niebieskim lodem.Można się przez niego przebić, ale topaskudztwo często pęka i wali się ludziom na głowy.Więc najpierw wsadzają do jaskinipalnik gazowy i zapalają.Lód się roztapia.Wypompowują wodę i dopiero wtedy kończądrążenie szybu.Nika poczuła ściskanie w gardle.- Można zawołać przez to radio wodza Willy ego?- Tak.Ważniejsi Indianie trzymają radia w pokojach.Odpięła walkie-talkie i położyła na śniegu.- Wstawaj.Połącz się z Willym i powiedz, że chcę z nim rozmawiać w cztery oczy,natychmiast.- O rany! - Jęknął strażnik podnosząc się.- No dobrze.Nika oparła pistolet na ramieniu i wymierzyła w pierś strażnika.- W porządku, już go wołam.- Jeśli spróbujesz skontaktować się z kimś innym, zginiesz, zanim radio spadnie naśnieg.Albo wódz Willy nie wie o Pierwszych Ludziach w jaskini, albo wie i nic go to nieobchodzi, myślała Nika Jeśli mu nie powiedzieli, to prawdopodobnie nie miał nic wspólnegoze śmiercią ojca.Mówił, że to tragedia, i wyglądało, że naprawdę tak myśli.Wszystko zależało teraz od tego, czy Willy stanie po jej stronie.Rozdział 42Nika i strażnik zbliżali się do białej przyczepy mieszkalnej z napisem Canard naścianie.Strażnik szedł pierwszy, lekko utykając.- Odwróć się - rozkazała Nika.- Oddaj mi całą amunicję.Zawahał się.- Jest w tylnej kieszeni.Szybciej.Sięgnął do kieszeni.- Co chcesz zrobić? Rozwalić wszystkich? - Nie jestem morderczynią, zaufaj mi.Podał Nice dwa magazynki.Wsadziła je do kieszeni na biodrach, wyjęła magazynek zpistoletu, opróżniła do kieszonki w spodniach i wcisnęła pusty magazynek z powrotem dopistoletu.- Wez broń.Teraz ja jestem twoim więzniem.Może nie stracisz pracy.Jeśli wódzWilly mi nie uwierzy albo nie zechce pomóc, i tak wszystko na nic.Strażnik spojrzał Nice w oczy.- Dzięki.Wódz Willy wpuścił oboje do biura.W pomieszczeniu paliła się tylko jedna małalampa.Nika weszła pierwsza.Nagle zapaliły się wszystkie światła.W wysokim skórzanymfotelu siedział tęgi mężczyzna, a przy nim stali dwaj strażnicy z pistoletami.Nice serce skoczyło do gardła z przerażenia.- Wracaj na posterunek - rozkazał Scottowi mężczyzna w fotelu.- Tak jest.- Przykro mi, że tak to wyszło, Nika - powiedział wódz Willy.- Tak pan sobie wyobraża spotkanie w cztery oczy?- Wódz Willy nie zdradził pani - rzekł grubas.- Moja straż monitoruje wszystkierozmowy.Lubię wiedzieć, co się dzieje w mojej kopalni.Wstał i wyciągnął do Niki pulchną dłoń.Miał na sobie białą koszulę i czarny skórzanykrawat ze złotym wykończeniem.Na jego nadgarstku błyszczał zegarek ze złoto-turkusowąbransoletą.Kosmyk rzadkich ciemnoblond włosów zaczesany od ucha do ucha nie zakrywałłysiny.Lekko wyłupiaste bladoniebieskie oczy odcinały się od zaczerwienionej od wiatrutwarzy.- Rex Kaiser - przedstawił się.Nika patrzyła nań w milczeniu.Zachichotał i rozsiadł się w fotelu z rękami za głową.- Pani ojciec uparł się, żeby zamknąć moją kopalnię.Nie żyje.A teraz pani się tu kręci,chociaż nie ma do tego prawa.Co z wami jest? Nie umiecie przegrywać?- Czasem lepiej jest toczyć beznadziejną walkę, niż pozwolić się zadeptać.Pochylił się nad biurkiem.- Kto kogo zadeptuje? Dałem pracę ponad dwustu pięćdziesięciu Indianom z plemieniaCaiyuh.Od sześciu lat mają przyzwoite, stałe zarobki.Oni nie staną po pani stronie.Nie chcą,żeby ktoś sabotował kopalnię.- Nie jestem sabotażystką.Może mój ojciec nim był.Ale wiem, że ktoś strzelił mu zbliska w plecy, i to na otwartej przestrzeni.- To było całkowicie uzasadnione.Miał broń i biegł w stronę hotelu.Nie chciał sięzatrzymać na wezwanie.Od dawna wiadomo było, że stanowi dla nas zagrożenie.- Jaką miał broń? Nóż do oprawiania skór?- Dziewięciomilimetrowy pistolet półautomatyczny, który zatrzymaliśmy jako dowód.- Mój ojciec nigdy w życiu nie strzelał z pistoletu automatycznego ani z żadnegoinnego.- Odciski palców świadczą o czymś innym.- Odciski palców? Nawet Caiyuh nie wychodzi z domu bez rękawic w środku zimy.Rex otworzył usta, żeby coś powiedzieć, ale Nika podniosła rękę.- Mniejsza z tym.Miał sądowy zakaz wchodzenia na teren kopalni.Jestem pewna, żejakoś się z tego wywiniecie.- Spojrzała na Willy ego.- Nie przyszłam tu rozmawiać o ojcu.- A więc o co ci chodzi? - Spytał Willy.Na jego okrągłej twarzy malowało sięzmęczenie.- Przyszłam powiedzieć panu o prehistorycznych ludziach w jaskini.Wódz uniósł brwii spojrzał na Rexa, który milczał, zaciskając szczęki.- Widzi pan? On wie - rzekła Nika.- Kompletna bzdura! - Warknął Rex.- Czy dorośli ludzie wierzą w bajki o duchach?- Dobrze pan wie, że nie mówię o duchach.- Spojrzała Willy emu w oczy.-Dwadzieścia lat temu znalezliśmy z ojcem prehistorycznego człowieka pod lodowcem,niedaleko stąd.Willy skinął głową.- Pamiętam.Dziennikarze z National Geographic mieszkali w naszej wiosce przezsześć tygodni.- Rok pózniej mój brat Yute odkrył w tej samej okolicy prehistoryczną kobietę.- No i co z tego? - Spytał Rex.- Wodzu Willy, czy plemię Chilkakot zna legendy o Pierwszych Ludziach?- Tak.Babcia mi je opowiadała
[ Pobierz całość w formacie PDF ]