[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Boprzecież radca studiował ciało, jest to niewątpliwie jego dziedzina, jest w swoimrodzaju władcą ciał, jeśli się tak można wyrazić, więc niechże opowie, jak to siędzieje, gdy się ciało rozkłada!- 93 - Przede wszystkim pęka panu brzuch odrzekł radca, rozłożywszy łokciei pochyliwszy się nad splecionymi rękami. Leży pan na swoich wiórach i troci-nach, a gazy, rozumie pan, wydymają go, nadymają tak, jak to niegrzeczne chłopakirobią z żabami wdmuchując w nie powietrze w końcu jest pan po prostu jakbalon, a potem opona brzuszna nie wytrzymuje takiego napięcia i pęka.Paf! lżej siępanu robi, jest jak z Judaszem Iskariotą, kiedy spadł z gałęzi.Wnętrzności wylewająsię panu z brzucha.Taak, potem mógłby pan właściwie brać znów udział w życiutowarzyskim.Gdyby pan dostał urlop, to mógłby odwiedzić pozostałą po sobierodzinę, nie budząc odrazy.To się nazywa przestać cuchnąć.I byle się potem wydo-stać na powietrze, to się znów pięknie wygląda, jak ci obywatele z Palermo wiszącyw katakumbach kapucynów przed Porta Nuova.Wiszą tam wyschnięci i eleganccyi cieszą się powszechnym poważaniem.Chodzi tylko o to, żeby przestać cuchnąć. Rozumie się odrzekł konsul. Dziękuję uprzejmie. I następnego dniajuż go nie było.Odjechał, pierwszym pociągiem zjechał w dół, w równiny oczywiście, upo-rządkowawszy uprzednio swe sprawy, nikt przecież nie sądzi, że mogło być inaczej.Zapłacił rachunek, złożył honorarium za przeprowadzone badanie, w zupełnejtajemnicy, słówka nie szepnąwszy kuzynowi, zapakował obie swe walizy stałosię to zapewne wieczorem lub rankiem, kiedy wszyscy byli jeszcze pogrążeni weśnie i gdy Hans Castorp w porze pierwszego śniadania wszedł do pokoju wuja,pokój był już opróżniony.Podpierając się pod boki stał i powtarzał: No, no.W owej to chwili zrodził sięna jego twarzy melancholijny uśmiech. Ach, tak rzekł, kiwając głową.Otoktoś dał drapaka.Na łeb, na szyję, w milczeniu i pośpiechu, jak gdyby chcącuchwycić chwilę stanowczości i chwili tej broń Boże nie przepuścić, powrzucał swerzeczy do waliz i uciekł: sam, a nie we dwóch, nie spełniwszy zaszczytnej misji, aleszczęśliwy, że przynajmniej sam uszedł, zacny zbieg pod sztandar równiny, wujJames.No, szczęśliwej drogi!Hans Castorp nie dał po sobie poznać, że nic nie wiedział o zamierzonym wyjez-dzie krewnego, a w szczególności nie dał tego poznać kulawemu, który konsulaodwiózł na dworzec.Znad Jeziora Bodeńskiego otrzymał kartkę tej treści, że Jamesdostał depeszę wzywającą go niezwłocznie w interesach na równiny.Nie chciał zaśniepokoić siostrzeńca. Konwencjonalne kłamstwo. Przyjemnego dalszegopobytu! Czy były to kpiny? Jeśli tak, to bardzo wymuszone, Hans Castorp wiedziałdobrze, że wuj nie był skłonny do kpin ani do żartów, gdy zdecydował się naucieczkę; blady strach go obleciał, gdy mocą wyobrazni zdał sobie sprawę, że teraz,- 94 -po tygodniowym pobycie tu w górze, powróciwszy w równiny, będzie przez jakiśczas uważał za rzecz niesłuszną, nienaturalną i niedozwoloną, iż po śniadaniu niewybierze się na służbowy spacer, a potem otulony rytualnie kocami niebędzie leżeć na powietrzu, lecz zamiast tego pójdzie do swego kantoru.Ta przeraża-jąca świadomość była bezpośrednią przyczyną jego ucieczki.Tak zakończyła się próba równiny, aby odzyskać Hansa Castorpa.Młody czło-wiek zdawał sobie z tego sprawę, że przewidziane przezeń zupełne niepowo-dzenie tej próby mieć będzie decydujące znaczenie w jego stosunkach z ludzmiz równiny.Oni zareagują na nie tylko wzruszeniem ramion i definitywnym zrzecze-niem się wszelkich pretensji, a on uzyska zupełną wolność; myśl o niej nie wpra-wiała już serca jego w drżenie.Operationes spiritualesLeon Naphta pochodził z małej miejscowości w pobliżu granicy Galicji i Wołynia.Ojciec jego, o którym odzywał się z szacunkiem, niewątpliwie w poczuciu, że samna tyle już odszedł od swego pierwotnego świata, iż może go sądzić z życzliwością,ojciec jego był tam szochetem, rzezakiem.Zawód ten różnił się niezmiernie odzawodu chrześcijańskiego rzeznika, który był rzemieślnikiem i kupcem.Natomiastojciec Leona był osobą urzędową, i to duchowną.Przeegzaminowany przez rabinaw swym zbożnym kunszcie i upełnomocniony przezeń do zabijania odpowiedniegobydła wedle praw Mojżesza, zgodnie z przepisami Talmudu, Eliasz Naphta, któregoniebieskie oczy, wedle opisu syna, promieniały, blaskiem gwiazd, pełen skupionegouduchowienia, nabrał sam pewnych cech kapłańskich, uroczystych, przypominają-cych, że w zamierzchłych czasach ubój był istotnie rzeczą kapłana.Leon, czyliLejb, jak go w dzieciństwie nazywano, mógł się przypatrywać, jak na podwórzuojciec, z pomocą olbrzymiego parobka, młodego atletycznego %7łyda, przy którymwątły Eliasz ze swą okrągłą blond brodą wydawał się jeszcze delikatniejszy i drob-niejszy, wykonywał swój rytualny urząd, jak wobec związanego i zakneblowanego,ale nie ogłuszonego zwierzęcia wymachiwał swym wielkim rzezackim nożemi zadawał mu głębokie cięcie w okolicy kręgu szyjnego, podczas gdy parobek chwy-tał tryskającą i parującą krew w szybko wypełniające się naczynia: widowisko toLeon ogarniał tym spojrzeniem dziecięcym, które poprzez powłokę zmysłową sięgado istoty rzeczy, a które w szczególnym stopniu mógł posiadać syn Eliasza o pro-- 95 -miennych oczach.Wiedział, że rzeznicy-chrześcijanie, zanim zabiją zwierzę, obo-wiązani są odebrać mu świadomość przez uderzenie pałką czy siekierą i że przepisten ma zapobiegać męczeniu zwierząt i okrucieństwu, a tymczasem jego ojciec,choć o tyle delikatniejszy i mędrszy od tamtych prostaków, a przy tym posiadającyjak żaden z nich oczy promieniejące blaskiem gwiazd, postępował zgodnie z pra-wem, zarzynając nie ogłuszone stworzenie i wypuszczając z niego krew, póki niepadło
[ Pobierz całość w formacie PDF ]