[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Gdy na kamiennej posadzce rozlegał się stukotniezgrabnych kroków Staruszki, Iza szybko wycierała twarz, chowałachusteczkę i z uśmiechem witała matkę słowami: Dziś czuje się trochęlepiej, najmilsza, uważaj, abyś się przypadkiem nie rozpłakała w jegoobecności. Niezmiennie powtarzała to samo.W tym okresie kiedy pielęgnowała sędziego, Lidia zapanowała naduczuciem do Antala. Zapomnę o nim myślała o wszystkim możnazapomnieć, nawet i o tym, czego nigdy nie było.To całe moje uczucie doAntala jest śmieszne i nikomu niepotrzebne. Iza znowu stała się tym, czymzawsze była dla Lidii jej ideałem z lat dziewczęcych.Jaka była dobra!Zawsze to o niej mówiono.Lidia znała w tym czasie Izę tylko ze słyszenia.Aleteraz sama się o tym przekonała i jakoś dziwnie byłoby jej myśleć o tamtejjako o niezwyciężonej rywalce.Lidia wstydziła się sama przed sobą.Potem, pewnej nocy, sędzia przemówił.Z początku myślała, że cierpi lubszepcze w malignie, ale zaraz spostrzegła swoją omyłkę.Wincenty uśmiechałsię i starał się wyprostować w łóżku.Zupełnie normalnym głosem powiedział: Od wielu lat nic mi się nie śniło, Lidio, a dziś w półśnie zdawało mi się,że byłem w domu.Wyobraz sobie, w domu!Pielęgniarka w takim wypadku musi coś powiedzieć.Poprawiła poduszkę ikołdrę Wincentego.Dotykanie go i krzątanie się przy nim sprawiało jejprzyjemność. W przyszłym roku będziesz tańczył mawiał profesor Dekker,ile razy zaglądał do niego. Już lepiej wyglądasz, ojcze! jąkał się Antal,który nie był wytrawnym kłamcą.Kiedy Wincenty oczekiwał na przyjście żony, prosił, żeby podawano mulekarstwo, nie chciał jej bowiem niepokoić.Przed pielęgniarką tłumaczył się,że chce świeżo wyglądać. Podaj mi, Lidio, ten wzmacniający środek mówił, a jego mądre małeoczy były pełne wyrozumiałości.Lidia w takich razach odwracała się i krzątała koło stołu, nie chcącspotkać się z jego spojrzeniem.Niełatwo można znieść, kiedy chory wyraża wjakiś sposób przypuszczenie, że już niedługo pożyje.Lidia lubiła Wincentego.Nie ze względu na Antala lub Izę.Po prostu dlaniego samego.Podziwiała go, że potrafi tak bohatersko wywiązywać się z roliw komedii, którą grają w jego obecności wszyscy z najbliższego otoczenia.Lidia wiedziała, że Iza przekonana jest, iż ojciec niczego się nie domyśla.Zmiali się i grali z sobą w karty.Lidia wiedziała, że Staruszka żywi nadzieję iże Wincenty, chcąc ją w tym utwierdzić, żartuje z nią grożąc jej figlarniewychudłym palcem.Kiedy był przytomny, opanowywał się tak wspaniale, żeżadne lekarstwa nie mogłyby tego zdziałać.Prosił o włączenie radia, o gazetyi czytał, dopóki mógł je utrzymać w ręku.%7łartował i dowcipkował zodwiedzającymi go osobami.Gdy Lidia miała przy nim dyżur w nocy, Wincenty sypiał lepiej, a kiedy siębudził, prawił jej komplementy i mawiał, że jej twarzyczka przypomina mudziką różę.Opowiadał różne rzeczy i Lidia słuchała go.Powracałwspomnieniami do czasów, kiedy Iza sepleniła, chodziła w fartuszku i miaładługie warkocze.Przypominał sobie żonę, gdy była młodą dziewczyną, w jejpierwszej wieczorowej bladoniebieskiej sukience, z wiankiem niezapominajekw złotych włosach.Lidia słyszała, jak płakał, kiedy wspominał, że go wydaliliz pracy jak przestępcę.Gorące łzy wstydu zalewały mu twarz.Kiedyś z jegosłów zrozumiała, że Staruszka zbeształa go za utratę pracy i daremniepózniej przepraszała; do dziś nie mógł jej tego zapomnieć.O Antalu także się dużo dowiedziała z ust na wpół drzemiącego pacjenta.Obraz, który przedstawiał sędzia, ukazywał lekarza w nowym świetle.A więctak dobrze było mu z Antalem pod jednym dachem? Dlaczego porzucił Izę? pytał niespokojnym szeptem. Taki dzielnychłopak i tak bardzo ją kochał.Dlaczego ją porzucił, nie wiesz, Etelko?Lidię również gnębiło pytanie, dlaczego właściwie Antal opuścił swojążonę.W klinice nikt nie znał dokładnie prawdziwej przyczyny.Pielęgniarki,które w owym czasie pracowały już w szpitalu, opowiadały, że nikt nigdy niesłyszał, aby Antal był niewierny, i że do końca żyli ze sobą poprawnie.Wszyscy wiedzieli, że również Izy od czasów studenckich nigdy nieinteresował nikt poza Antalem.Znana była ich wspólna walka o Dorozs.Teraz okazało się, że nawet Wincenty nie znał prawdziwej przyczynyrozkładu tego małżeństwa.Tej nocy kiedy Wincenty tak niespodziewanie przemówił, Lidia nachyliłasię nad nim, aby go lepiej słyszeć.Poprzedniego dnia Staruszka została wklinice dłużej niż zwykle, tak że chory z trudnością mógł zasnąć.Zwiatzewnętrzny i ten, w którym teraz przebywał i do którego przywykł, kolidowałyze sobą.Osoby, które przychodziły z zewnątrz, denerwowały go i niepokoiły. Gdzie jest pański dom, panie sędzio? zapytała pielęgniarka.Sędzia uśmiechnął się.Jego wychudzone ręce drżały.Od paru dni niemógł się poruszać bez czyjejś pomocy.Odpowiedział: Daleko.Na prowincji. Pochodzi pan z prowincji? zainteresowała się Lidia.Pojęcie prowincja oznaczało dla niej wszystko, co nie było stolicą
[ Pobierz całość w formacie PDF ]