[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.– Muszę przyznać, że nie rozumiem, co możesz na tym zyskać.–Bezpośrednio nic – odpowiedział Cletus.– Ani Dorsajowie – my, Dorsajowie – muszę nauczyć się tak mówić.Czy to nie ty powiedziałeś mi kiedyś, że to, co posuwa całą ludzkość naprzód, posuwa również ku długofalowym celom jednostkę i jej naród?–Interesujesz się teraz naszymi długofalowymi celami? – zapytał Mondar.–Nie.Swoimi własnymi – odparł Cletus.– Ale w tym wypadku jest to równoznaczne, tu i tam.Cletus spędził następne pięć dni w Bakhalli na odprawach z oficerami dorsajskimi, poświęconych programowi szkolenia prowadzonego na Dorsaj.Zaprosił zarówno tych oficerów, którzy wyrazili chęć powrotu na Dorsaj i wzięcia udziału w takim szkoleniu, jak też tych żołnierzy, którzy myśleli o tym samym, zostawiając na koniec plan rotacji oddziałów, plan, zgodnie z którym przeszkoleni już Dorsajowie zastąpiliby nie przeszkolonych Dorsajów z Bakhalli pragnących odbyć takie szkolenie, z zastrzeżeniem, że ci ostatni pobieraliby w owym okresie żołd tych pierwszych.Reakcja Dorsajów z Bakhalli była entuzjastyczna.Większość tutejszych żołnierzy znała Cletusa z czasów zwycięstwa nad Neulandią.Tak więc Cletus mógł zwiększyć wartość pożyczki zaciągniętej u Exotików, jako że nie musiał natychmiast szukać zajęcia dla tych Dorsajów, którzy już odbyli szkolenie, albowiem mógł nimi zastąpić ludzi pragnących przejść szkolenie.Jednocześnie stale powiększał liczbę przeszkolonych Dorsajów.Pod koniec tygodnia, zabrawszy listy uwierzytelniające od Exotików, Cletus wsiadł na statek lecący na Newton, aby przedyskutować sprawę elektrowni na Marze z Newtońską Radą Rządzącą, która to sprawa była podrzędna w stosunku do rozmów dotyczących zatrudnienia Dorsajów.W wyniku wcześniejszej korespondencji z Radą Rządzącą Cletus uzyskał zgodę na spotkanie z jej przewodniczącym w dniu swego przylotu do Baille, największego miasta i de facto stolicy Zjednoczonych Postępowych Wspólnot, jak nazwały siebie połączone kolonie techników i naukowców, którzy wyemigrowali na Newton.Przewodniczącym był Artur Walco, szczupły, prawie łysy, młodo wyglądający mężczyzna koło pięćdziesiątki.Przyjął Cletusa w dużym, czystym, wręcz ' sterylnym gabinecie w wysokim budynku równie nowoczesnym, jak te na Ziemi.–Nie bardzo wiem, o czym mamy rozmawiać, pułkowniku – zaczął Walco, kiedy obaj zasiedli po przeciwnych stronach idealnie czystego biurka, na którym nie było nic oprócz pulpitu kontrolnego pośrodku.– Zjednoczone Postępowe Wspólnoty cieszą się obecnie dobrymi stosunkami ze wszystkimi bardziej zacofanymi koloniami tego świata.Był to gambit otwierający konwersację, tak rutynowy, jak pionek królewski na d4.Cletus uśmiechnął się.–Zatem moje informacje były mylne? – powiedział odsuwając krzesło od biurka i podnosząc się.– Pan wybaczy.Ja…–Nie, nie.Niech pan siada.Proszę usiąść! – pośpiesznie rzekł Walco.– Ponieważ odbył pan taką podróż, mogę przynajmniej posłuchać tego, co pan chciał mi powiedzieć.–A jeśli nie ma potrzeby, aby pan słuchał… – upierał się Cletus.Walco ponownie przerwał mu machnięciem ręki.–Nalegam.Niech pan siada, pułkowniku.Proszę mówić – powiedział.– Jak wspomniałem, nie potrzebujemy w tym momencie pańskich najemników.Ale każdy człowiek z otwartą głową wie, że nic nie jest niemożliwe na dłuższą metę.Poza tym zaintrygowały nas pańskie wcześniejsze listy.Twierdzi pan, że uczynił pan swoich najemników skuteczniejszymi.Prawdę mówiąc nie rozumiem, czemu skuteczność indywidualna miałaby mieć tak ogromne znaczenie w jednostce bojowej biorącej udział w wojnie współczesnej.Co z tego, że pański żołnierz jest bardziej sprawny? Nadal jest przecież tylko mięsem armatnim, czyż nie tak?–Nie zawsze – odparł Cletus.– Nierzadko jest tym człowiekiem za armatą.Dla najemników w szczególności ta różnica jest decydująca.–O? Jak to? – Walco uniósł czarne, wąskie brwi.–Ponieważ najemnicy nie po to są najemnikami, aby dać się zabić – powiedział Cletus.– Są nimi po to, aby osiągnąć cele militarne, nie pozwalając się przy tym zabić.Im mniejsze straty, tym większy zysk, zarówno dla najemnika, jak i dla jego pracodawcy.–Jak to dla jego pracodawcy? – Spojrzenie Walco było bystre.–Pracodawca najemników – odpowiedział Cletus -jest w takiej samej sytuacji, jak biznesmen stojący wobec pracy, którą trzeba wykonać.Jeśli koszty wynajęcia kogoś do wykonania danej pracy równe są prawdopodobnym zyskom lub je przewyższają, wtedy wynajęcie kogokolwiek do wykonania takiej pracy pozostaje pod znakiem zapytania.Zmierzam do tego, że ze sprawniejszymi wojskami najemnymi przedsięwzięcia militarne, które do tej pory nie były korzystne dla zainteresowanych, stają się raptem opłacalne.Przypuśćmy, na przykład, że istnieje sporny skrawek terytorium z tak cennymi bogactwami naturalnymi jak złoża antymonitu…–Jak złoża antymonitu w kolonii Broza, które Brozanie nam ukradli – przerwał Cletusowi Walco.Cletus skinął głową.– To jest właśnie taka sytuacja, o jakiej zacząłem mówić – powiedział
[ Pobierz całość w formacie PDF ]