[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ta aluzja do ich pokrewieństwa zrobiła na nim takie wrażenie, że zachwiał się nanogach i usiadł wreszcie naprzeciw przyrodniego brata.- Gdzie? - szepnął.- Twój tata zabrał mnie do niego i przedstawił.- Kiedy to było?- Kilka tygodni temu.Poznałem też stryjka Ryana i jego dzieci.Potrzebowali chwili, by oswoić się z myślą o wspólnych krewnych.Czy nie byłobylepiej jakoś się ze sobą dogadać? Ale żaden nie potrafił się przełamać.- I jak było? - zadał w końcu pytanie Robby.Kent pokręcił głową.- Miałem straszną tremę.Siedzieli chwilę w milczeniu, trawiąc wszystko w myślach, po czym Robby wyznał:- To zabawne, ale jadąc tu myślałem o moich kuzynach i o tym, że to niedobrze, że ichnie znasz i nigdy nie byłeś u dziadka i babci.- Naprawdę o tym myślałeś?Skinął lekko głową.- Nie wyobrażam sobie bez nich dzieciństwa.Chyba nie zdawałemsobie z tego sprawy, zanim nie zrozumiałem, że ty byłeś tego pozbawiony.- Nie mam drugich dziadków.Umarli, kiedy byłem mały, i nie pamiętam ich dobrze.Mam tylko jedną ciotkę.I dwoje kuzynów - właściwie ich nie znam.Gdy się tuprzenosiliśmy, nie myślałem, że spotkam mojego dziadka.Jest naprawdę świetny.R S- No nie? Czasami zostaje z nami, gdy mama z tatą gdzieś wyjeżdżają.To znaczy.wyjeżdżali.Teraz.wiesz, nie mieszkają już razem - zamilkł i spuścił głowę.- To chyba przez to, że przeprowadziliśmy się tu z mamą.Robby wzruszył ramionami i zaczął pocierać palcem jaśniejszą plamkę lakieru naławce, dopóki zupełnie nie straciła koloru.- Nie wiem.Mojej mamie chyba trochę odbiło, bo wyrzuciła tatę z domu,przeprowadził się więc do dziadka.Chelsea też zaczęła ostatnio świrować.Zadaje się zjakimiś okropnymi typami i.sam już nie wiem.Nasza rodzina jest w niezłych tarapatach.- Przykro mi.- Tak.No cóż.to nie twoja wina.- Chyba jednak tak.- Nie.tylko.- Robby nie potrafił wyrazić, co czuje.Przestał zajmować się lakieremna ławce i siedział bez ruchu.Wreszcie podniósł wzrok na przyrodniego brata.- Czy mogęcię o coś zapytać?- Śmiało.- Nie będziesz się wściekał?235- Nie tak łatwo mnie rozwścieczyć.- Czyżby? - w jego oczach pojawił się błysk rozbawienia.- Tak jak wtedy, gdywpadłeś jak burza do naszego domu.- A, wtedy.Powinienem was za to przeprosić.Tak, wówczas się trochęzagalopowałem.- Zauważyliśmy.- Wiedziałem, że nie powinienem tego robić.Ale ciekawe, jak ty byś się zachował,gdybyś się nagle dowiedział, kto jest twoim ojcem?- Rozumiem cię.To jakby oberwać cegłą po głowie.Po raz pierwszy uśmiechnęli się do siebie, a cisza, jaka zapadła, nie peszyła już ich takbardzo.Po dłuższej chwili milczenia Kent przeszedł do sedna sprawy.- Więc.o co chciałeś zapytać?- No, cóż.Trudno mi o tym mówić.- Wiem, że to wszystko jest bardzo skomplikowane, ale spróbuj.Robby wziął głęboki oddech, by dodać sobie odwagi.- No dobrze, powiem.Czy niewydaje ci się, że mój ojciec i twoja mama mają romans?Pomimo jego obaw Kent wcale się nie obraził.- Nie sądzę.Wiedziałbym coś o tym -odpowiedział prosto z mostu.- Moja mama myśli inaczej i dlatego kazała się tacie wyprowadzić.- Jestem przekonany, że nic ich nie łączy.- Czy ojciec.Czy często u was bywa? R S- Nie.Z tego, co wiem, był tylko raz, na samym początku, kiedy się zorientował, kimjestem, i chciał zapytać o to mamę.- A więc nie sądzisz, by się umawiali albo.spotykali potajemnie, czy coś w tymrodzaju?- Nie.Prawdę mówiąc, mama rzadko umawia się na randki.Interesuje ją tylko praca.Ija, oczywiście.Należy do ludzi, którzy odnoszą w pracy sukcesy i tylko to ją cieszy.- W takim razie moja mama zupełnie niepotrzebnie jest zazdrosna?- No.zostaję jeszcze ja.Nie wygląda na zbyt szczęśliwą, gdy widzi mnie w szkole,możesz mi wierzyć.- Ja też z początku nie byłem, ale już mi przeszło.Może i jej to minie.- Przeszło ci?Wzruszył ramionami.- Chyba tak.Jesteś wobec mnie w porządku.Pod koniec sezonu dobrze nam się grałona boisku i.sam nie wiem.Chyba trochę zmądrzałem, zacząłem się zastanawiać, jak bymsię zachował na twoim miejscu.Myślę, że też chciałbym poznać swojego ojca i dziadka.Ktoby zresztą nie chciał!236Siedzieli razem, próbując przyzwyczaić się do nowej sytuacji.Po raz pierwszy byli ze sobą zupełnie szczerzy.Myślami wybiegali w przyszłość, gdy zostaną przyjaciółmi, a możenawet więcej niż przyjaciółmi.Po chwili Kent odważył się powiedzieć to, o czym obaj myśleli.- Czy nie uważasz,że.że dobrze byłoby, gdybyśmy więcej ze sobą przebywali?- Naprawdę byś chciał?- Czemu nie - zrobił krótką przerwę.- Tak, chyba tak.Na pewno.Ale twoja mama niebyłaby chyba z tego zadowolona.- Będzie się musiała przyzwyczaić.- A co z siostrą?- Wiesz, bardzo jej się podobałeś, gdy cię poznała.Nie mam pojęcia, co się późniejstało, ale z początku uważała, że jesteś po prostu wspaniały.- Powiem ci, co się stało.Pewnego wieczoru pocałowałem ją.Właśnie to
[ Pobierz całość w formacie PDF ]