[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.BÄ…dz przy mnie.Jego zimna dÅ‚oÅ„, ów martwy przedmiot, nagle jak­by ożyÅ‚a.Ale nie, musiaÅ‚a siÄ™ pomylić i wÅ‚asne po­bożne życzenia wziąć za rzeczywistość, ponieważtwarz Nevady nie zmieniÅ‚a siÄ™ ani na jotÄ™.Jednak ser­ce biÅ‚o, zaÅ› oddech wszedÅ‚ w fazÄ™ zadyszki.Widocz­nie Nevada znowu zdobywaÅ‚ tÄ™ swojÄ… górÄ™.Gdy sta­nie na szczycie, bÄ™dzie ocalony.- Nie pozwolÄ™ ci odejść - powiedziaÅ‚a niemal peÅ‚­nym gÅ‚osem, caÅ‚ujÄ…c jego dÅ‚oÅ„.- ChcÄ™, żebyÅ› wal­czyÅ‚ i wygraÅ‚.Jasny Nefryt kiwnęła siÄ™ do przodu i ten bezwÅ‚ad­ny ruch ciaÅ‚a wyrwaÅ‚ jÄ… ze snu.WyprostowaÅ‚a siÄ™ i jÄ™­Å‚a rozcierać sobie bolÄ…cy kark.StwierdziÅ‚a, że ktoÅ› podczas jej drzemki opatuliÅ‚ jÄ…pledem.CzyjeÅ› rÄ™ce rozpaliÅ‚y też ogieÅ„ na kominku.SpojrzaÅ‚a na leżącego na łóżku mężczyznÄ™.WstrzÄ…snÄ…Å‚ niÄ… zimny dreszcz.LeżaÅ‚ nieruchomo,sztywny i wyciÄ…gniÄ™ty niczym nieboszczyk.Zwal­czajÄ…c strach przed najgorszym, dotknęła opuszkami palców jego szyi.WyczuÅ‚a tÄ™tno.SÅ‚abe.Powolne.Ajednak byÅ‚o ono bezspornym dowodem życia.ChwyciÅ‚a jego dÅ‚oÅ„ i w porywie wdziÄ™cznoÅ›ci ob­sypaÅ‚a gorÄ…cymi pocaÅ‚unkami.- Lekarz pomyliÅ‚ siÄ™.PowiedziaÅ‚, że ból wyrwieciÄ™ z bezprzytomnoÅ›ci.Ale ty zapadasz w jakÄ…Å› cze­luść bez dna.WoÅ‚am, lecz mój gÅ‚os nie dochodzi dociebie.ZagryzÅ‚a wargi.PrzepeÅ‚niajÄ…ca jÄ… rozpacz szukaÅ‚adrogi ujÅ›cia.Jeszcze chwila, a wybuchnie spazmaty­cznym, niepowstrzymanym pÅ‚aczem.WÅ‚aÅ›nie wówczas poczuÅ‚a drgnienie jego palców.ByÅ‚o tak sÅ‚abe, że przypominaÅ‚o drgnienie motylichskrzydeÅ‚.SpojrzaÅ‚a na twarz Nevady.BÅ‚ogie ciepÅ‚ooblaÅ‚o jej serce.Twarz ta żyÅ‚a zielonozÅ‚otymi tÄ™czówkami oczu.PatrzyÅ‚ na niÄ…!- Dlaczego.pÅ‚aczesz?Trudno byÅ‚o mu uwierzyć, że mówienie może wy­magać aż tyle wysiÅ‚ku.Każde sÅ‚owo, ba, każda sylabaposiadaÅ‚a jakby ostrza i kolce, które szarpaÅ‚y gardÅ‚o.- Nevada.WiÄ™c ty żyjesz.%7Å‚yjesz!W odruchu bezmiernej wdziÄ™cznoÅ›ci za ten dar na­chyliÅ‚a siÄ™ i przywarÅ‚a wargami do jego zimnegoi wilgotnego czoÅ‚a.PrzeszyÅ‚ go ból.PoczuÅ‚ zawrót gÅ‚owy.Ale nie tobyÅ‚o ważne.Ważny byÅ‚ ów gorÄ…cy oddech, który wtej chwili owiewaÅ‚ mu twarz, i ważna byÅ‚a sÅ‚odycztego pocaÅ‚unku.- PÅ‚aczÄ™, bo jesteÅ› ciężko ranny.MyÅ›laÅ‚am. MyÅ›laÅ‚am, że ciÄ™ utracÄ™ na zawsze.Ale żyjesz,a nawet odzyskaÅ‚eÅ› przytomność.Patrzysz namnie, sÅ‚yszysz mnie i rozumiesz.To prawdziwy cud.ZwyciężyÅ‚eÅ› Å›mierć.- ObsypaÅ‚a pocaÅ‚unkami jegopoliczki, brodÄ™, nos i usta.WydawaÅ‚o siÄ™, jakbychciaÅ‚a scaÅ‚ować do reszty to tchnienie Å›mierci, którejeszcze przed chwilÄ… tak jÄ… przerażaÅ‚o.- %7Å‚yjÄ™ - wyszeptaÅ‚, wsÅ‚uchany w swój ból.MógÅ‚by teraz znieść bardzo dużo, nawet piekielnekatusze, byleby tylko ta kobieta-dzieweczka owiewa­Å‚a go swoim wonnym oddechem i dotykaÅ‚a gorÄ…cymiwargami.- Wiem, że wróciÅ‚eÅ› do mnie.Wiem to.Nie mogÅ‚a już dÅ‚użej powstrzymywać Å‚ez.SpÅ‚ynÄ™­Å‚y po policzkach dwiema sÅ‚onymi strugami.PróbowaÅ‚ uÅ›miechnąć siÄ™, ale tylko skrzywiÅ‚ siÄ™ zbólu.- Co siÄ™ staÅ‚o? Boli? - StudiowaÅ‚a grymas na jegotwarzy i widziaÅ‚a samÄ… udrÄ™kÄ™.SiÄ™gnęła po stojÄ…cy na nocnym stoliku flakonik,usypaÅ‚a zeÅ„ trochÄ™ proszku do szklanki i zalaÅ‚a wodÄ….UniosÅ‚a gÅ‚owÄ™ Nevady i przytknęła brzeg szklanki dojego zbielaÅ‚ych warg.- Musisz to wypić.Do dna.Ta mieszanina ma po­noć wÅ‚aÅ›ciwość osÅ‚abiania bólu.SkrzywiÅ‚ siÄ™, ale speÅ‚niÅ‚ jej proÅ›bÄ™.Niby prostaczynność, a kosztowaÅ‚a go tyle wysiÅ‚ku, że pot sperliÅ‚mu czoÅ‚o.- ChciaÅ‚bym, żebyÅ› jeszcze coÅ› dla mnie zrobiÅ‚a- wyszeptaÅ‚. - ProÅ› o cokolwiek.ZrobiÄ™ wszystko - odparÅ‚a" Å‚kajÄ…c.- Czy mogÅ‚abyÅ› mnie.pocaÅ‚ować?ProsiÅ‚ o coÅ›, co byÅ‚o również jej gorÄ…cym pragnie­niem.PocaÅ‚owaÅ‚a go jak boginka - sÅ‚odko, namiÄ™tniei czule.- Czy ja Å›niÄ™?- To nie jest sen, Nevada.Jestem istotÄ… z krwii koÅ›ci.Ten pocaÅ‚unek to rzeczywistość.WytarÅ‚a wierzchem dÅ‚oni mokre od Å‚ez policzki.Kiedy znowu spojrzaÅ‚a na NevadÄ™, dostrzegÅ‚a, że za­padÅ‚ w bÅ‚ogosÅ‚awiony sen.ObudziÅ‚ go atak szarpiÄ…cego bólu, który promie­niowaÅ‚ na caÅ‚e ciaÅ‚o.Aż zacisnÄ…Å‚ pięści i zÄ™by, żebypowstrzymać siÄ™ od krzyku.DusiÅ‚a go też wÅ›ciekÅ‚ośćna to, co siÄ™ wydarzyÅ‚o.ZaryzykowaÅ‚, gdyż leżaÅ‚o tow jego naturze hazardzisty, lecz w gruncie rzeczy niedo koÅ„ca byÅ‚ pewien, czy wygraÅ‚.Dawniej nie znaÅ‚ strachu.ZmieniÅ‚o siÄ™ to z chwilÄ…poznania Jasnego Nefrytu.Do tego dnia prowadziłżycie pozbawione trosk i celu.O nikogo siÄ™ nie baÅ‚,gdyż nikt nie byÅ‚ mu bliski i drogi.Jasny Nefryt staÅ‚asiÄ™ jak gdyby kamieniem milowym.SpowodowaÅ‚awewnÄ™trzny przeÅ‚om.W rezultacie odmieniÅ‚ siÄ™ niedo poznania.Kto mógÅ‚ przypuszczać, że znów pojawi siÄ™ w jegożyciu i jeszcze bardziej umocni go w tej przemianie?Gdy wiÄ™c zobaczyÅ‚ jÄ… w Å‚apach tamtego szaleÅ„­ca i usÅ‚yszaÅ‚ jego grozby, poczuÅ‚, że opuszcza go ca- Å‚a odwaga.ZlÄ…kÅ‚ siÄ™ nie o siebie, ale o niÄ…, o tÄ™kobietÄ™-dzieweczkÄ™, którÄ… tak umiÅ‚owaÅ‚.MyÅ›l, żezostanie zbrukana, paliÅ‚a niczym ogieÅ„.Dlatego ru­szyÅ‚ do ataku bez żadnego planu, on, którego kar­ty nauczyÅ‚y zimnego wyrachowania i kalkulacji.ChciaÅ‚ przede wszy­stkim odwrócić odniej bezpoÅ›rednie nie­bezpieczeÅ„stwo.Ale czy udaÅ‚o mu siÄ™ to osiÄ…gnąć?Pamięć mimo wszystko coÅ› przechowaÅ‚a.Zdawa­Å‚o mu siÄ™, że widziaÅ‚ Jasny Nefryt w półmroku sy­pialni.I że smakowaÅ‚ jej usta.SzlochaÅ‚a i pochylaÅ‚asiÄ™ nad nim niczym matka nad obÅ‚ożnie chorymdzieckiem.Ale to musiaÅ‚ być sen.Jasny Nefryt nie należaÅ‚a dokobiet, które pÅ‚aczÄ… na zawoÅ‚anie lub też caÅ‚ujÄ… z bylepowodu.ZmobilizowaÅ‚ wszystkie swoje siÅ‚y i otworzyÅ‚oczy [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ines.xlx.pl