[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- To on pana tu przysłał?- Nie, panie majorze, to moja osobista prośba.Sierżant Ainslie nie wie, że tu jestem.- Podjąłem decyzję i nie widzę powodu, żeby ją zmieniać.Ainslie popełnił błąd.- On o tym wie, panie majorze.Jest swoim największym krytykiem.- To po jaką cholerę pan tu przyszedł?- Ponieważ sierżant Ainslie jest jednym z naszych najlepszych ludzi, panie majorze.Ma wybitne osiągnięcia jako śledczy i przełożony, jego dotychczasowa kariera zawodowamoże być przykładem dla innych.Jestem pewien, że pan o tym wie.Pan major Yanesrównież.Poza tym.- Newbold się zawahał.- No, wykrztuś pan to wreszcie! - warknął Figueras.Porucznik spojrzał im prosto w oczy.- Jak wszyscy u nas dobrze wiedzą, sierżant Ainslie ma ostatnio parszywe układy.Myślę, że jesteśmy mu coś winni.Na chwilę zapadła cisza.Figueras i Yanes wymienili spojrzenia, doskonalerozumiejąc, o czym Newbold mówi.- Popieram prośbę porucznika, panie majorze - rzekł cicho Yanes.Figueras przeszył Newbolda wściekłym wzrokiem.- Czego pan chce?- Trzymiesięcznej nagany.Figueras zawahał się i mruknął:- Zgoda.A teraz już pana nie widzę!Newbold wyszedł.Tak więc Ainslie otrzymał naganę, która po upływie trzech miesięcy miała zostaćwymazana z akt.***W miarę upływu tygodni i miesięcy Elroy Doil i przypisywane mu zbrodnie przestałybyć głównym przedmiotem troski wydziału zabójstw i uwagi opinii publicznej.Zainteresowanie jego osobą wzmogło się na chwilę podczas procesu, gdy jako świadkowiezeznawali między innymi Ivan Tempone, Ainslie i doktor Sanchez, i wkrótce potem, kiedyława przysięgłych uznała Doila za winnego, a sędzia skazał go na karę śmierci.Kilkamiesięcy pózniej, gdy sąd odrzucił jego samorzutne odwołanie od wyroku, nazwisko bandytyznowu pojawiło się na łamach gazet wraz z wiadomością, iż Doil zrezygnował z dalszychapelacji i że wyznaczono już datę egzekucji.Niemal całkowicie zapomniany, ponownie zagościł w życiu sierżanta Ainsliegodopiero w dniu jego telefonicznej rozmowy z księdzem Rayem Uxbridge em, kapelanemwięzienia w Raifordzie.Wiadomość była doprawdy zaskakująca.Elroy Doil, który za osiem godzin miałumrzeć na krześle elektrycznym, chciał przed śmiercią rozmawiać z Malcolmem Ainsliem.CZZ III1.Blady, wychudzony człowiek, którego wprowadzono do ślepego, surowoumeblowanego pokoiku, ożywił wspomnienia z przeszłości.Otoczony strażnikami więzień,siedzący na metalowym krześle przyśrubowanym do podłogi - nogi miał skute łańcuchami, akajdanki na rękach przytwierdzone do pasa - tak bardzo nie przypominał potężniezbudowanego i agresywnego Doila, że Ainslie miał przez chwilę wątpliwości, czy to napewno on.Jednak zachowanie więznia natychmiast je rozproszyło.Kiedy po stanowczym żądaniu Doila: - Zabierzcie stąd tego dupka! - gwałtownieprotestujący ksiądz Uxbridge wyszedł na korytarz, w pokoju zaległa cisza.Doil wciąż klęczał przed sierżantem, a w powietrzu wciąż wisiały słowa porucznikaHambricka: Jeśli chce się pan czegokolwiek dowiedzieć, niech pan pozwoli zrobić mu to poswojemu.- Wszystko jedno, kiedy się spowiadałeś - orzekł Ainslie.- Teraz to już nie maznaczenia.Doil kiwnął głową i w milczeniu czekał.Sierżant wiedział, na co, i nienawidząc siebieza tę maskaradę, niechętnie wyrecytował:- Niechaj Bóg zagości w twoim sercu i na twoich ustach, byś mógł szczerze wyznaćswoje grzechy.- Zabiłem kilkoro ludzi, ojcze - odrzekł natychmiast Doil.Ainslie pochylił się nad nim.- Jakich ludzi? Ilu?- Czternaścioro.Sierżant poczuł przypływ ulgi.Wiedział, że to jedno krótkie oświadczenie zamknieusta małej, za to głośnej grupie obstającej przy niewinności Doila.Zerknął na Hambricka,którego mógł powołać na świadka.Pamiętał też o ukrytym magnetofonie rejestrującym każdesłowo skazanego.Detektywi wydziału zabójstw policji w Miami, którzy prowadząc śledztwow sprawie czterech podwójnych morderstw, współpracowali z Clearwater i Fort Lauderdale wsprawie dwóch dalszych, nareszcie zyskają ostateczne potwierdzenie swoich przypuszczeń.Inagle przyszła mu do głowy pewna myśl.- Kto był twoją pierwszą ofiarą?- Ikejowie.Para Japońców z Tampy.- Kto?! - Ainslie był oszołomiony.Nigdy dotąd tego nazwiska nie słyszał.- Takie tam zgrzybiałe żółtki.I-k-e-j-o-w-i-e - przeliterował Doil, niestosowniechichocząc.- Zabiłeś ich? Kiedy?- Nie pamiętam.Chyba jakiś miesiąc albo dwa wcześniej, zanim dopadłem tych zprzyczepy.- Esperanzów?- O właśnie.Słysząc, że Doil przyznaje się do czternastu zabójstw, Ainslie założył, że wśród jegoofiar byli między innymi Clarence i Florentina Esperanzowie, zamordowani przedsiedemnastu laty w przyczepie mieszkalnej w West Dade Happy Trailer Park
[ Pobierz całość w formacie PDF ]